Życie zaczyna się pod biegunem

- Mayday, mayday, mayday! - dramatyczny komunikat z jachtu „JOIN US” dotarł do norweskich służb. Na pokładzie uczestnicy rejsu już od kilkudziesięciu minut ratowali przyjaciela.

Aleksandra Pietryga

|

12.04.2021 12:09 GOSC.PL

dodane 12.04.2021 12:09
0

Pracujący pod biegunem naukowcy też uważają, że warto ustalić sobie porządek dnia, żeby się nie przemęczyć i prowadzić w miarę stabilny tryb życia. – Latem do stacji docierają wycieczki turystyczne, co też utrudnia pracę badaczom – opowiadają członkowie „Boreasza”. – My byliśmy pierwszymi gośćmi w tym sezonie – uśmiecha się Dariusz. – Po całym roku spędzonym na stacji tylko w swoim towarzystwie cieszyli się z nowych twarzy i z tego, że mogą pogadać z kimś innym, niż tylko ze sobą. Przywieźliśmy im nowalijki: pomidory, ogórki, kapustę – dodaje Piotr.

– Właściwie to przywieźliśmy im wódkę i kiełbasę suchą krakowską – prostuje Marcin. – Dopiero kiedy wyciągnęliśmy pomidory i majonez, oczy im rozbłysły i z wdzięczności podarowali nam całą zgrzewkę... papieru toaletowego. Świeże warzywa to na biegunie towar zdecydowanie deficytowy. Naukowcy potwierdzają, że po kilku miesiącach pobytu w stacji w ich snach pojawiają się jędrne, czerwone pomidory, zielone ogórki…

– Dwa razy w roku przypływa z Polski statek z zaopatrzeniem – opowiada Piotr. – Tak się złożyło, że przypłynęliśmy na wyspę przed nim. Mieszkańcy stacji byli wyposzczeni, a my przywieźliśmy im to, za czym tęsknili. Gdybyśmy ich odwiedzili po dostawie, pewnie w nosie mieliby nasze pomidory – śmieją się żeglarze.

Miś ze złamaną szczęką

Surowość krajobrazów, z jaką zetknęli się podróżnicy, zafascynowała ich. – Odnosiło się wrażenie nieskazitelnej czystości panującej dookoła – opowiada Marcin. Z zawodu jest grafikiem, projektantem. Z tego tytułu ma szczególną wrażliwość na kolory. – Zawsze myślałam, że lód jest przeźroczysty – przyznaje. – Lodowce na Spitsbergenie mają w sobie wszystkie kolory tęczy: od pastelowej zieleni, poprzez błękity, do czerwieni. To zabarwienie zależy od stopnia natlenienia lodu: im więcej tlenu, tym kolor jest bardziej niebieski. Kiedy zaczyna się utleniać, jego barwa zmienia się w zielony, seledynowy, aż do białego. Poza tym kiedy lodowiec „szedł”, niósł przed sobą ziemię. W zależności od tego, co było w tej glebie, taką barwę też przybierał.

Mężczyźni przyznają, że bywało niebezpiecznie. Każde zejście na brzeg wiązało się z przestrzeganiem ściśle określonej procedury. Nie można tak po prostu zeskoczyć z łodzi i pójść, dokąd się chce. – Musieliśmy za każdym razem czekać, aż pojawi się ktoś z bronią, kto będzie nas asekurował w drodze – opowiadają. – Każdy z mieszkańców posiada broń. Także naukowcy w Hornsundzie przeszli szkolenie z posługiwania się nią. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, żeby zwyczajnie nie zostać zjedzonym przez niedźwiedzia polarnego. Te jedne z największych drapieżników na świecie potrafią zabić człowieka jednym uderzeniem łapy. Są ciekawskie i bardzo wytrzymałe. Przemierzają wiele kilometrów za nieznanymi śladami nart, skutera i tak dalej. Od późnej jesieni do wiosny, wraz z dryfującym lodem, docierają w rejon Hornsundu. Przy stacji badawczej widuje się nawet do 200 niedźwiedzi polarnych rocznie. Budynki mieszkalne są w specjalny sposób zabezpieczane przed drapieżnikami. Okna są zakryte drutami kolczastymi, w deskach tkwią gwoździe, co uniemożliwia niedźwiedziowi dostać się do środka, pożreć cenne zapasy żywności i wyrządzić poważne szkody czy wręcz rozwalić drewniany budynek.

2 / 3
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Aleksandra Pietryga