Zapisane na później

Pobieranie listy

Areszty "wydobywcze" za rządów PO

Przesłuchiwany był bliski załamania, prokurator uznał go za "najsłabsze ogniwo", więc postanowiono go złamać. Dotąd o stosowanie "technik wydobywczych" oskarżono kilku urzędników IV RP. To pierwszy taki przypadek za rządów Donalda Tuska, który wychodzi na światło dzienne. Jaki był cel działań prokuratora? Nagroda od ministra.

wt /Gazeta Wyborcza

|

GOSC.PL

dodane 18.09.2013 08:05
3

Sprawa dotyczy głośnego zatrzymania prezesa Comarchu i Cracovii, Janusza Filipiaka i trzech innych działaczy klubu w 2008 r. Filipiak był podejrzany o złamanie praw pracowniczych jednego z piłkarzy Cracovii, któremu antydatowano aneks do umowy, w związku z czym miał zaniżone wynagrodzenie. W zasadzie niewiele udowodniono.

Prowadzący śledztwo prokurator Jacek Skała (dziś nieusuwalny związkowiec) nakazał aresztowanie biznesmena i działaczy, gdyż chciał w ten sposób wymusić zeznania. W 2011 r. Sąd Najwyższy badał sprawę i tak opisuje zaistniała wówczas sytuację:

"R. W. [jeden z zatrzymanych działaczy sportowych] był na krawędzi tzw. załamania"; "Realnie bliskie było uzyskanie dowodów na (...) przestępstwa wówczas nie zarzucane podejrzanemu" i gdyby to "najsłabsze ogniwo" [R. W.] pękło, dziś minister wręczałby mu [prokuratorowi Skale] nagrodę".

R. W. tak wspomina te wydarzenia:

- Pamiętam, że miałem powiedzieć wszystko, co wiem, bo cała sytuacja może się obrócić przeciwko mnie. Ale co miałem powiedzieć? Konfabulować, żeby się odczepili? - mówi niesłusznie zatrzymany. Za bezprawny areszt R. W. otrzymał 2,5 tys. zł odszkodowania od Skarbu Państwa. Inny aresztowany bezpodstawnie z polecenia Skały prawnik dostał 5 tys. zł odszkodowania.

Dowodów obciążających Filipiaka nie uzyskano, nagroda ministra dla prokuratora przepadła. Co więcej sprawa nabrała rozgłosu - co było nie na rękę PO, która jako jeden ze swoich ulubionych narzędzi PR-owych stosowała straszenie "państwem policyjnym" PiSu. By ratować sytuację minister Ćwiąkalski przeprosił prezesa Cracovii. Partia rządząca nie mogła być przecież kojarzony z tym, o co sama oskarżała poprzedników. Trudno nie porównać tej sprawy z głośnym procesem dr Mirosława G. oskarżonego o korupcję. Choć winę kardiochirurga udowodniono, to jednak nie on stał się głównym czarnym charakterem wydarzeń, gdyż prowadzący proces sędzia Igor Tuleya w uzasadnieniu niskiego wyroku oskarżył organy ścigania o stosowanie "stalinowskich metod" uzyskiwania dowodów. Wyrok ten stał się doskonałym pretekstem do przedstawienia czasów rządów Kaczyńskiego niemal jak okresu terroru.

Sprawa Filipiaka i prokuratora Skały pokazuje, że za rządów PO metody działania prokuratury są takie same. Różnica polega na tym, że wina Mirosława G. była ewidentna została udowodniona, a w sprawie Filipiaka nie udowodniono niczego konkretnego i postępowanie zostało umorzone. Gdyby jednak udało się w ten sposób uzyskać dowody, zamiast przeprosin za bezprawne aresztowanie, byłaby nagroda dla prokuratora Skały.

 

1 / 1