Dwa przymierza jednego Boga

Do dziś wielu myśli jak Marcjon – że judaizm i chrześcijaństwo dzieli przepaść, której nawet nie wolno próbować przekroczyć.

Czy czytając Pismo Święte, też macie czasem wrażenie, że Bóg Starego Testamentu bardzo różni się od Boga w Nowym Testamencie? Objawiając się Mojżeszowi, Pan nakazywał karać śmiercią cudzołóstwo, a Jezus pozwala rzucić kamieniem w pochwyconą na cudzołóstwie kobietę jedynie człowiekowi, który sam nigdy nie popełnił grzechu. W Starym Testamencie Bóg nakazuje Jozuemu doszczętnie zniszczyć Jerycho, nie oszczędzając ani ludzi, ani zwierząt. W Nowym zaś, gdy Synowie Gromu chcą się modlić o ogień z nieba dla zniszczenia samarytańskiego miasta, które odmówiło gościny Jezusowi, Pan gromi swoich uczniów. Nic więc dziwnego, że do dziś wielu ludzi pyta, czy to ten sam Bóg…

Pozytywnie na takie wątpliwości pojawiające się czasem przy lekturze Biblii odpowiedział kiedyś Marcjon. Ten pochodzący z Azji Mniejszej (dzisiejsza Turcja) teolog i działacz religijny przybył w 140 roku do Rzymu i szybko zdobył uznanie tamtejszej wspólnoty chrześcijańskiej dzięki swojej inteligencji i pobożności. A może podbił serca współbraci faktem, że – jak pisze Tertulian – przywiózł z sobą niebagatelną sumę dwustu tysięcy sestercji jako dar dla Kościoła Rzymu. W każdym razie ludzie go kochali i pewnie tym należy tłumaczyć początkową przychylność dla jego nauki.

Głosił, powołując się między innymi na przywołane różnice między Starym i Nowym Testamentem, że tak naprawdę mamy do czynienia z dwoma „bogami”. Ten w Starym Przymierzu to tylko boski demiurg, czyli „rzemieślnik”, który stworzył świat, a prawdziwy Bóg ukazał się dopiero dzięki Chrystusowi w Nowym Testamencie. Pan Starego Testamentu – surowy, mściwy i sprawiedliwy – nie był według Marcjona tym samym Bogiem miłości i miłosierdzia objawionym przez Jezusa.

Takie postawienie sprawy pociągało za sobą bardzo praktyczne konsekwencje. Marcjon uznał, że chrześcijaństwo nie powinno mieć nic wspólnego z judaizmem i jego świętymi tekstami, a w związku z tym mocno okroił kanon ksiąg natchnionych, z którego zachował jedynie skróconą wersję Ewangelii Łukasza – oczyszczoną z jego zdaniem „judaizujących” fragmentów – oraz wybrane listy świętego Pawła. Biblia Marcjona stała się przez to zdecydowanie prostsza, wolna od napięć i wyzwań, które stawia Pismo Święte mieszczące w sobie zarówno Księgi Mojżeszowe, jak i Ewangelie. Dla wielu takie rozwiązanie było kuszące.

Kościół rzymski bardzo szybko zorientował się jednak, że nęcąca nauka Marcjona jest herezją: jak można odrzucić księgi, które czytał i traktował jako święte sam Jezus? Już cztery lata po przybyciu Marcjona do Rzymu został przez ten Kościół wyłączony ze wspólnoty wraz ze swoimi zwolennikami, ale żywotność ruchu – zwanego od jego imienia marcjonizmem – jest zdumiewająca. Wspólnoty wyznające jego doktrynę prężnie rozwijają się w Azji Mniejszej, Syrii, Palestynie i Egipcie. Pisma Augustyna z Hippony i Teodoreta z Cyru potwierdzają istnienie tych wspólnot w V wieku i wiele wskazuje na to, że przestały istnieć dopiero w VII wieku na skutek polityki religijnej zapoczątkowanej przez cesarza Justyniana, który w drugiej połowie VI wieku wydał szereg edyktów przeciwko nim.

O tym, że marcjonizm nie przepadł wraz z marcjonitami przekonujemy się za każdym razem, gdy w Kościele przeżywamy Dzień Judaizmu lub kiedy słyszymy o dialogu religijnym bądź wydarzeniach ekumenicznych, na które zapraszani są Żydzi. Cały czas wielu myśli jak Marcjon – że judaizm i chrześcijaństwo dzieli przepaść, której nawet nie wolno próbować przekroczyć, a orzeczenie konstytucji Dei Verbum Soboru Watykańskiego II: „Bóg, sprawca natchnienia obu Testamentów, mądrze tak urządził, że Nowy Testament jest ukryty w Starym, a Stary staje się jasny w Nowym”, przyjmują z przymrużeniem oka.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Przemysław Szewczyk Historyk Kościoła, patrolog, tłumacz dzieł Ojców Kościoła, współzałożyciel Stowarzyszenia „Dom Wschodni – Domus Orientalis”, twórca portalu patres.pl, poświęconego Ojcom Kościoła.