Kongres z dostępem do morza

Na Kongresie Kobiet – corocznym lewicującym zjeździe czy raczej feministycznej instytucji – przemawiała pisarka i noblistka Olga Tokarczuk.

W czasie jednej z debat stwierdziła, że Kongres Kobiet powinien zmienić się w… potężną instytucję finansowaną przez państwo i – uwaga! – z własną siedzibą (też finansowaną z pieniędzy moich i Państwa). Zdaniem noblistki działalność „na rzecz kobiet” winna być zinstytucjonalizowana i korzystać z finansowania z budżetu państwa. Kongres Kobiet według Tokarczuk powinien też „mieć wpływ na politykę”. Ale dlaczego się tak ograniczać, drogie siostry? Do postulatów dodajcie jeszcze dostęp do morza, mundurki z czerwonymi krawatami dla każdej i darmowe sesje terapeutyczne na Łysej Górze. Jak to leciało? „Liga broni, Liga radzi, Liga nigdy nas nie zdradzi”, czyli „Seksmisja 2025” – i wcale nie na wesoło. Na groteskowo. Można podobne wypowiedzi skomentować krótko: „odklejka”. Jednak jeśli takie postulaty są podparte autorytetem noblowskim, robi się nieprzyjemnie. Być może są też preludium do dalszych działań i lobbowania u polityków. Dlatego „siostrom” i ewentualnie ich zwolennikom trzeba przypomnieć: miejsce finansowane przez nas, podatników, które wpływa na politykę i życie codzienne nas wszystkich, to… Sejm. Parlament składa się z demokratycznie wybranych osób, które nas reprezentują. Są wśród nich także kobiety. Ludzie ci powinni, w imieniu wyborców, dbać też o inne kobiety. Ale jeśli „siostry” naprawdę chcą budynków i wielkich instytucji, to co stoi na przeszkodzie, by zbudować je z własnych funduszy? I utrzymać też z własnych, chociażby noblowskich? Powodzenia, (nie) czekamy.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska Agata Puścikowska Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 redaktor warszawskiej edycji GN, od 2011 dziennikarz działu „Polska” w GN. Autorka kilku książek, m.in. „Wojennych sióstr” oraz „Święci 1944. Będziesz miłował”.