Sejm: burzliwa debata nad projektem ws. finansowania in vitro z budżetu

Burzliwa debata nad obywatelskim projektem w sprawie finansowania metody in vitro z budżetu państwa odbyła się w środę na sali plenarnej Sejmu. - Zlikwidowaliście ten program, bo chcieliście za wszelką cenę zaglądać Polkom w sumienie - mówiła do posłów PiS Agnieszka Pomaska z PO. Józefa Szczurek-Żelazko z PiS odpowiadała, że w metodzie in vitro implantowane są najsilniejsze zarodki, a losy pozostałych są różne, zaś skuteczność metody to 33-40%.

W dyskusji zgłoszony został wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Głosowanie odbędzie się we wtorek 28 listopada.

Projekt przywrócenia finansowania in vitro z budżetu państwa (wprowadzonego za rządów koalicji PO-PSL a zniesionego po objęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość) zgłosił w poprzedniej kadencji Sejmu Komitet Inicjatywy Obywatelskiej "Tak dla in vitro" wraz z 395 tys. podpisów. Pełnomocnikiem Komitetu jest Agnieszka Pomaska, posłanka na Sejm z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Projekty obywatelskie nie ulegają tzw. dyskontynuacji wraz z końcem kadencji parlamentu, dlatego mogą być procedowane w kadencji kolejnej.

Projekt jest nowelizacją ustawy z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Zapisano w nim propozycję, aby wysokość środków przeznaczanych co roku z budżetu państwa na program in vitro oscylował wokół kwoty nie niższej niż 500 mln zł.

W debacie nad projektem przewidziano 10-minutowe oświadczenia w imieniu klubów i 5-minutowe oświadczenie w imieniu koła.

Głos jako pierwsza zabrała pełnomocniczka Komitetu Inicjatywy Obywatelskiej "Tak dla in vitro" Agnieszka Pomaska. - To wielki dzień, wyjątkowo ważny dzień. Przyszliśmy do Sejmu po to, żeby w ekspresowym tempie realizować tylko dobre projekty. Nie tak, jak przez ostatnie 8 lat - powiedziała.

Wyliczała też, że zamiast m.in. in vitro, pieniądze z budżetu państwa zostały wydane na wiele kontrowersyjnych lub nieużytecznych projektów. - Nie zlikwidowano in vitro, bo nie było na ten cel pieniędzy. Ten program zlikwidowaliście, bo chcieliście za wszelką cenę zaglądać Polkom w sumienie - mówiła Pomaska.

Wytknęła też premierowi Mateuszowi Morawieckiemu i innym politykom PiS, że obecnie wypowiadają się o in vitro przychylnie i zapowiadają, że zagłosują za tym projektem.

Pełnomocniczka inicjatywy obywatelskiej podziękowała z kolei wszystkim, którzy projekt podpisali oraz organizacjom pozarządowym, który ów projekt promowały.

- Dzisiaj jest dzień, gdy przywracamy Polkom i Polakom nadzieję, kiedy znowu będziemy mogli z uśmiechem na twarzy mówić ludziom, że mamy dla nich pozytywny program, w którym nikt nikogo nie będzie dyskryminował i program, dzięki któremu na świecie będą się pojawiać nowi ludzie, będzie więcej Polek i Polaków - dodała.

Józefa Szczurek-Żelazko w imieniu klubu PiS zauważyła, że w bardzo politycznym wystąpieniu Agnieszka Pomaska nie pochyliła się nad szczegółami projektu, w tym nie wspomniała, na co dokładnie miałoby być wydatkowane z budżetu państwa nie mniej niż 500 mln zł rocznie.

Jak stwierdziła, pary zmagające się z trudnościami prokreacyjnymi starają się dojść do rodzicielstwa w różny sposób, gdyż droga do tego nie zawsze jest łatwa. Jedną z takich dróg jest decyzja o adopcji. Posłanka PiS podziękowała wszystkim rodzicom adopcyjnym i zastępczym za to, że się na to zdecydowały.

Zwróciła też uwagę, że inną drogą do bycia rodzicem jest naprotechnologia. - To jest proces odzyskiwania dobrostanu zdrowia, w tym zdrowia prokreacyjnego, umożliwiający zajście w ciążę w sposób naturalny. W tym celu poddają się diagnostyce przyczyn niepłodności, które czasami są związane nie tylko z układem rozrodczym oraz poddają się terapii, zmieniają styl życia, oczekują wsparcia psychologicznego, zmieniają dietę, bo istnieje wiele czynników, które warunkują zdrowie prokreacyjne. Ten proces jest jednak długotrwały i bardzo kosztochłonny - wyjaśniła. 

Jak dodała, decydujące się na naprotechnologię rodziny wymagają wsparcia i jest ono realizowane od 2016 r. przez rząd PiS w ramach programu "Za życiem". - Koszt tego programu był związany z uruchomieniem na terenie całego kraju 20 specjalistycznych ośrodków leczenia niepłodności. Prowadzą one kompleksową diagnostykę, terapię i wsparcie tych rodzin, które wybrały tę drogę, aby posiadać potomstwo. Te ośrodki skupiają wielu specjalistów z różnych dziedzin, nie tylko ginekologii i położnictwa, ale i immunologii, andrologii, endokrynologii i wielu innych. Ta sieć wymaga wsparcia i kontynuacji - dodała.

Posłanka PiS wyjaśniła, że w czasie metody in vitro powstaje wiele zarodków, spośród których te najsilniejsze są implantowane do organizmu matki, a losy pozostałych są różne. Skuteczność tej metody waha się w granicach 33-40%.

Na zakończenie stwierdziła, że obywatelski projekt "Tak dla in vitro" wymaga doprecyzowania m.in. w zakresie zasad finansowania procedury sztucznego zapłodnienia, dlatego klub PiS rekomenduje dalsze prace nad tą ustawą. W międzyczasie na korytarzach sejmowych rzecznik rządu Piotr Müller poinformował, że w tej sprawie klub PiS nie wprowadził dyscypliny partyjnej.

W imieniu klubu PO przemawiały Monika Wielichowska i Barbara Nowacka. - In vitro to człowiek, miłość, szczęście, rodzina - stwierdzała Wielichowska, dziękując tym, którzy poszli na wybory i odsunęli od władzy PiS, które było przeciwne tej metodzie. - Co oznaczała likwidacja refundacji in vitro? PiS upokorzył biednych, rodziny, które nie było na to stać. Patrzę na was i zastanawiam się, czy nie jest wam wstyd, że zabieraliście szczęście rodzinom? Przez osiem lat prowadziliście politykę pogardy wobec dzieci poczętych metodą in vitro, ich rodziców i rodzin - zwróciła się do posłów PiS Barbara Nowacka.

Wioletta Tomczyk z Polski 2050 wspomniała o spadku liczby urodzeń w Polsce. - W Polsce rodzi się najmniej dzieci od zakończenia II wojny światowej, obecnie ok. 300 tys. dzieci rocznie - wskazywała posłanka. Jak dodała, in vitro w XXI w. nie powinno być traktowane jako przywilej, ale jako procedura medyczna dostępna bez względu na poziom zamożności.

Na mównicy pojawił się też prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. - To wielka chwila i nie ma większej radości niż kiedy pierwszym projektem, którym się zajmujemy, jest projekt obywatelski. To pokazuje, kto sprawuje władzę w Polsce - powiedział.

- Polska wymiera, zamykane są odziały ginekologiczno-położnicze, szpitale borykają się z wieloma problemami, a wy blokowaliście metodę in vitro, z której urodziło się 22 tys. dzieci - argumentował Kosiniak-Kamysz. - To szansa na zmianę oblicza Polski, na poprawę dzietności. Zrobimy wszystko, aby ten projekt realizować. Mamy siłę i przegłosujemy tę ustawę - dodał.

Wanda Nowicka z klubu Lewicy powiedziała: "In vitro jest skuteczną metodą zajścia w ciążę. W Polsce dzięki tej metodzie przez 40 lat stosowania urodziło się ponad 100 tys. dzieci. Dzięki tej metodzie tysiące ludzi zaznało szczęścia. Refundacja in vitro jest kwestią fundamentalną, bo ludzie jej potrzebują. Walczyliśmy o to od lat".

W imieniu Konfederacji o projekcie wypowiedział się Grzegorz Braun, który stwierdził, że bardzo dobrze zna temat, gdyż "doktoryzował się" z niego lata temu jako reżyser filmu dokumentalnego o sztucznym zapłodnieniu. Widział wówczas "selekcję może nie na rampie oświęcimskiej, a na małym szkiełku laboratoryjnym", której dokonywał zootechnik, a więc człowiek niekoniecznie kompetentny do przeprowadzania tej procedury. 

"Są procedury godziwe i niegodziwe. I to, że wielu ludzi pragnie potomstwa - chwała Bogu. Normalny człowiek tego pragnie i cieszy się, kiedy Pan Bóg błogosławi. Ale to, że są niegodziwe metody zadośćuczynienia tej tęsknocie, to wiemy z historii. Niemiecki program Lebensborn dał dzieci wielu poczciwym ludziom, nie wszyscy byli członkami NSDAP, a jednak porywanie i handel dziećmi nie jest przez nas sankcjonowany i nie jest uznawany za dobre rozwiązanie" - dodał i poinformował, że Konfederacja zagłosuje za odrzuceniem projektu "Tak dla in vitro" w I czytaniu.

Za słowa wypowiedziane przez posła Brauna przeprosiła na sali plenarnej prowadząca debatę wicemarszałek Dorota Niedziela.

Głos zabrała też minister zdrowia Katarzyna Sójka. Jak stwierdziła, in vitro jest potrzebne i według niej osoby, które miałyby z niego korzystać, zasługują na wsparcie refundacyjne, ale sam projekt nie jest doprecyzowany m.in. w zakresie ilości prób, które powinny być pokrywane z budżetu. - Procedura in vitro niewątpliwie daje duże szanse parom, które starają się o dzieci. Projekt, który tu dzisiaj trafił, jest bardzo ogólnikowy - mówiła. Pytała też, czy po wprowadzeniu in vitro obecny rządowy program "Za życiem" będzie kontynuowany.

Na zakończenie debaty, po długiej sesji wystąpień poselskich, głos zabrała przedstawicielka wnioskodawców projektu Małgorzata Rozenek-Majdan. Powiedziała, że projekt podpisało ponad 500 tys. osób i podziękowała im za to, jak również wszystkim zaangażowanym w zbiórkę tych podpisów.

« 1 »