Przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela wszystko zmienia. Jak to możliwe?

Jezus nie jest królem malowanym. On naprawdę ma władzę, ale jej nie narzuca. Kto Go przyjmie, przekona się, że nic lepszego nie mógł zrobić.

Syn Eli zmarł tragicznie w wieku 24 lat. Matka, kompletnie rozbita, nie potrafiła się z tym pogodzić. Przyjaciółka poradziła jej wzięcie udziału w rekolekcjach ewangelizacyjnych. – Broniłam się przed tym, ale w końcu się zgodziłam, żeby przyjaciółka dała mi spokój. Jechałam tam z nastawieniem, że i tak nic mi to nie da, bo przecież syna mi to nie zwróci. Nie przyjmowałam tego, co mówiono, nie wchodziłam w to – opowiada Ela. Tak było aż do ostatniego wieczoru, gdy głoszący konferencję powiedział o przyjęciu Jezusa za swojego Pana i Zbawiciela. Mówił o kimś, kto świadomie oddał Jezusowi kierownicę swojego życia. Gdy kiedyś ukradziono mu portfel, on w pierwszym momencie wpadł w złość, a w drugim mu przeszło, bo uświadomił sobie, że to… nie był jego portfel. Skoro jego życie należy do Jezusa, to z wszystkim, także z portfelem. Głoszący powiedział, że decyzja przyjęcia Jezusa jako Pana i Króla swojego życia ma konsekwencje w odniesieniu do wszystkiego – do spraw materialnych i do ludzi. „Kiedy ktoś uszkodził mi na parkingu samochód, pomyślałem: to nie jest mój samochód. To samo dotyczy nawet tych, których kocham. Oni należą do Jezusa, nie do mnie” – mówił.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak