Sekrety czarnych skrzynek

Słynne czarne skrzynki tak naprawdę są pomarańczowe. Jedna z interpretacji mówi, że nazywa się je czarnymi, bo się przydają, gdy ziści się czarny scenariusz. Pierwsze urządzenia tego typu, wykorzystujące pamięci półprzewodnikowe, skonstruowali Polacy.

Czarne skrzynki to urządzenia rejestrujące wszelkie parametry lotu oraz rozmowy prowadzone w kabinie pilotów. Ich historia zaczęła się w latach 50. XX wieku. Australijski chemik, specjalista od paliw lotniczych, David Warren brał udział w badaniu przyczyn serii wypadków lotniczych. Nie było to łatwe, zwłaszcza gdy nie było naocznych świadków katastrofy. Zaproponował on, a następnie skonstruował pierwszy taki rejestrator. To zaskakujące, ale z początku wynalazek ten nie był doceniany. Światowa kariera czarnych skrzynek zaczęła się od zainteresowania, jakie w 1958 roku wykazał sir Robert Hardingham, szef brytyjskiego urzędu zajmującego się badaniem i dopuszczaniem statków powietrznych do lotu.

Pierwszy komercyjny rejestrator (1960) – od swego kształtu i koloru – nazwany został „czerwonym jajem”. Miano czarnej skrzynki miał mu podobno nadać jeden z dziennikarzy, biorących udział w prezentacji tego sprzętu. Inni tłumaczą, że nazwa ta wzięła się stąd, że w urządzeniach tego typu stosowano klisze fotograficzne, które musiały być chronione przed światłem. Później do zapisu danych używano zapętlonej taśmy aluminowej albo drutu. – Ich długość była wystarczająca, by odtworzyć ostatnich kilka, kilkanaście godzin lotu – mówi płk Dariusz Rataj, inżynier z warszawskiego Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, który jest jednym z producentów tego typu urządzeń. – Dziś zapis dokonywany jest w pamięciach półprzewodnikowych – mówi inżynier z ITWL. Można na nich zarejestrować kilkaset (albo i ponad tysiąc), czyli tak naprawdę wszystkie dane opisujące to, co dzieje się z samolotem.

Polacy byli pierwsi
Pierwsze na świecie urządzenie tego typu, wykorzystujące pamięci półprzewodnikowe, wyprodukowała w 1987 roku polska firma ATM. Jednym z konstruktorów był obecny szef Działu Lotniczego tego przedsiębiorstwa Tomasz Tuchołka. W tamtym czasie powszechnie stosowano rejestratory zapisujące informacje na taśmie magnetycznej. – Kolejne rejestratory, wykorzystujące nową technologię, Anglicy i Amerykanie zbudowali dopiero w połowie lat 90. – mówi Tomasz Tuchołka. Dodaje, że pierwsze, z pamięcią elektroniczną, posiadały, dobrze znane miłośnikom informatyki pamięci RAM podtrzymywane specjalną baterią. Wyparły je dopiero pamięci typu Flash, czyli podobne do tych, które znajdują się na przykład w popularnych pendrive’ach. Pamięć typu Flash już nie wymaga baterii, ale nie jest pozbawiona wad.

Chodzi zwłaszcza o to, że pamięć tego typu może być wprawdzie zapisywana wielokrotnie, ale jednak nie w nieskończoność. Oczywiście nie jest tak, że w czarnej skrzynce znajduje się tylko jedna pamięć. – Obowiązują tu pewne standardy. Według jednej z zasad, utrata jednej pamięci nie może oznaczać utraty więcej niż 1/16 danych i więcej niż 1/16 każdej sekundy. Dlatego rejestrator musi posiadać co najmniej 16 modułów pamięci, a typowo stosuje się 32 – mówi Tomasz Tuchołka. Dodaje, że jego firma zabudowała swoje czarne skrzynki różnych typów w mniej więcej 300 samolotach. Jedna z nich znajdowała się także na pokładzie rozbitego prezydenckiego Tu-154M. Był to jeden z pięciu rejestratorów, jakie znajdowały się na pokładzie, ale jedyny poza dwoma katastroficznymi, który nie uległ zniszczeniu. Ze względu na prowadzone dochodzenie Tomasz Tuchołka odmówił podania szczegółów, poza tym, że urządzenie to było zabudowane w przedniej części maszyny, z jej lewej strony, obok drzwi wejściowych.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jarosław Dudała