Co to właściwie jest pedofilia

Rozmowa z Ewą Kusz, psychologiem, seksuologiem, psychoterapeutą, project manager kursu e-learningowego prewencji przed nadużyciami dzieci i młodzieży.

W świadomości społecznej zaczyna funkcjonować zbitka słowna „ksiądz pedofil”. Pojawia się lęk, czy Kościół rzeczywiście jest bezpiecznym miejscem dla dzieci. Czy środowisko duchowieństwa jest bardziej niż inne narażone na występowanie przypadków nadużyć seksualnych?

Zbitka „ksiądz pedofil” pojawiła się, ponieważ media stworzyły panikę moralną, która zaciemnia obraz. W Polsce dysponujemy danymi mówiącymi jedynie, ile osób rocznie jest skazanych z artykułu 200 kodeksu karnego (nadużycia seksualnego z dzieckiem poniżej 15 roku życia). Nie posiadamy jednak specyfikacji, do jakich zawodów przynależą dane osoby. Według badań polskich i zagranicznych najwięcej nadużyć seksualnych dokonuje się w rodzinach. Badania zagraniczne wskazują, że duchowieństwo jest mniej reprezentowane niż inne zawody. Sformułowanie, że środowisko kapłańskie z jakiegoś tam powodu jest bardziej podatne na nadużycia seksualne, jest nieprawdą.

Czy można wskazać czynniki, które zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia nadużyć seksualnych wobec dzieci, jak to mówił abp Józef Michalik, podając za przykład pornografię, brak miłości rozwodzących się rodziców i promocję ideologii gender?

Możemy mówić o tzw. czynnikach ryzyka. Myślę jednak, że to, co wymienił abp Michalik, było bardzo dużym skrótem myślowym. Rozwód może być również czynnikiem ryzyka, ale niekoniecznie musi. Bardziej chodzi o to, czy dziecku jest zagwarantowane poczucie bezpieczeństwa i czy dziecko ma oparcie w dorosłych. Jednym z głównych czynników ryzyka jest wcześniejsze doświadczenie przez dziecko innego rodzaju przemocy. Np. jeżeli w domu dziecko zetknęło się z przemocą fizyczną lub psychiczną, to jest bardziej podatne na kolejną przemoc, w tym seksualną, ponieważ ma przesunięte granice własnej intymności, własnej nietykalności. Kolejnym czynnikiem jest patriarchalna forma rodziny, gdzie zbyt rygorystyczne wymagania wobec dziecka określają klimat domowy. To samo trzeba powiedzieć o rodzinie, w której relacje między rodzicami a dziećmi nie są bliskie i ciepłe. Dotyczy to również rodzin dysfunkcyjnych, np. alkoholowych, albo z innego rodzaju problemami. To wszystko są czynniki ryzyka wewnątrzrodzinne. Mówimy też o tzw. instytucjonalnych czynnikach ryzyka. Mamy z nimi do czynienia, m.in. kiedy w układzie hierarchicznym (takim jak szkoła czy grupy religijne) występuje mocny element autorytarny. Wtedy wykorzystanie seksualne przez nauczyciela czy księdza bazuje również na jego władzy, którą ma nad dzieckiem. Pośród instytucjonalnych czynników ryzyka wymienia się również niejasny kodeks zachowań pomiędzy wychowawcami czy opiekunami a wychowankami. 

Wracając do wypowiedzi abpa Michalika, – zgadzam się z tym, że współczesna kultura z elementami nadmiernej seksualizacji czy nawet permisywisywizmu daje większe przyzwolenie na różnego rodzaju zachowania, w tym zachowania seksualne. Sprzyja to poczuciu, że mam prawo do zaspokojenia siebie, w tym seksualnego, co przy uprzedmiotowieniu relacji międzyludzkich relatywizuje niektóre podstawowe zasady, np. że druga osoba ma prawo do nietykalności, bo nie jest przedmiotem. Podobnie rzecz się ma z zasadą odpowiedzialności. Rodzi to czasami zachowania i postawy, że „tu i teraz” muszę zaspokoić swoje potrzeby, w tym także seksualne, nie zważając na to, czy jest przyzwolenie np. ze strony partnerki/partnera. Takie demoralizujące uprzedmiotowienie relacji międzyludzkich sprawia, że ofiarami takich postaw bywają również dzieci.

Jak nauczyć dziecko, by poinformowało innego dorosłego, gdyby zaistniała sytuacja nadużycia?

Ważne jest, by z jednej strony nie uczyć dziecka nieufności wobec dorosłych, a z drugiej strony nauczyć je chronić siebie. Rzadko przy pierwszym spotkaniu dokonuje się nadużycie. To jest proces, w którym sprawca próbuje zbliżyć się do dziecka, daje mu prezenty, wiąże je emocjonalnie. Jeżeli w domu panuje normalna atmosfera i klimat zaufania, dziecko przyjdzie do rodziców i w sposób naturalny opowie, że spotkał takiego pana, który chciał pokazać kotka, pieska, dał cukierki itd. I tu włącza się dzwonek alarmowy u rodziców. Oczywiście niekoniecznie ktoś, kto daje cukierki, musi być potencjalnym sprawcą nadużycia na tle seksualnym. Kolejną rzeczą jest nauczenie dziecka granic. Nie na zasadzie: strzeż się przed dorosłymi, ale nauczenie go, że są miejsca intymne, które przynależą do niego i nie powinny być przez innych dotykane czy oglądane.

« 1 2 3 »