Arabia Saudyjska wie, czego chce: usunięcia śladów chrześcijaństwa z Półwyspu Arabskiego i krzewienia islamu w Europie. Jest w tym konsekwentna i w pewnym sensie kryta przez zachodnich partnerów.
Niedawno media na całym świecie obiegła informacja: sąd w Arabii Saudyjskiej skazał dwóch mężczyzn na kary więzienia i batów, za to, że nawrócili na chrześcijaństwo kobietę i pomogli jej uciec za granicę. Rodzina uciekinierki twierdzi, że oskarżeni „zrobili jej pranie mózgu” podczas wspólnej pracy w firmie ubezpieczeniowej. Jednym ze skazanych jest Libańczyk (podobno pracodawca kobiety), który otrzymał karę 6 lat więzienia i 300 batów za nawrócenie kobiety. Drugi skazany, Saudyjczyk, dostał 2 lata więzienia i 200 batów za pomoc nawróconej kobiecie w ucieczce z Arabii Saudyjskiej. Świeżo upieczona chrześcijanka z fałszywymi dokumentami przedostała się najpierw do Bahrajnu, a następnie do Szwecji, gdzie otrzymała azyl. Arabia Saudyjska od dawna figuruje na czarnych listach organizacji monitorujących wolność religijną na świecie. Jednocześnie jest strategicznym sojusznikiem Zachodu na Bliskim Wschodzie. Sam król saudyjski Abdullah Bin Abdelaziz jest wielkim promotorem… dialogu międzyreligijnego w świecie, u siebie tępiąc wszelkie przejawy życia religijnego niezwiązanego z islamem. Ale to nie wszystko: budżety sporej części budowanych w Europie meczetów i instytucji islamskich pochodzą z różnych źródeł saudyjskich. A zatem dynastia Saudów w pełni korzysta z wolności religijnej na Zachodzie. Sama zaś równie konsekwentnie zamyka drzwi przed chrześcijaństwem na swojej ziemi. Teoretycznie z jednego powodu: to ziemia, na której narodził się islam.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina