PiS: Nieobyczajne wystąpienie premiera

Premier Donald Tusk, broniąc w piątek w Sejmie reformy emerytalnej, przywołał m.in. wypowiedzi Jarosława i Lecha Kaczyńskich; przekonywał, że alternatywą dla reformy musiałoby być m.in. podwyższenie podatków. Prezes PiS określił wystąpienie premiera jako nieobyczajne.

Sejm uchwalił w piątek zmiany w systemie emerytalnym. Premier zabrał głos przed głosowaniem nad zmianami w emeryturach mundurowych. Przekonywał, że bez reformy emerytalnej w latach 30. i 40. XXI wieku polscy emeryci i Polska jako państwo wpadną w bardzo poważne tarapaty.

Tusk mówił, że alternatywą dla rządowej reformy wydłużającej wiek emerytalny musiałoby być podniesienie składek emerytalnych lub podniesienie podatków. Jak przekonywał, propozycja rządowa jest najmniej dotkliwa dla ludzi.

Premier zacytował m.in. wypowiedzi Lecha i Jarosława Kaczyńskich, w których oceniali, że Polacy przechodzą na emerytury zbyt wcześnie. Dociekał, co spowodowało zmianę stanowiska PiS.

"Ja się zgadzam generalnie z tym, że ludzie w Polsce przechodzą dzisiaj na emeryturę zbyt wcześnie, czy państwo się z tym nie zgadzacie?" - pytał Tusk, zwracając się do posłów PiS.

"Nie zgadzacie się, PiS nie zgadza się z tym sformułowaniem? To ja jeszcze raz je przeczytam. +Zgadzam się generalnie z tym, że w Polsce ludzie przechodzą na emeryturę zbyt wcześnie+ - powiedział prezydent Lech Kaczyński 7 listopada 2008 r. Nie zgadzacie się z tym?" - dopytywał premier.

Tusk dociekał, czy wtedy teza L. Kaczyńskiego była "dowodem odpowiedzialności i dalekowzroczności", a dziś, gdy realizuje ją rząd PO-PSL, jest zdradą i hańbą? "Co się z wami, ludzie, stało - na miłość Boga?" - pytał premier.

Przywołał też wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z 8 listopada 2008 r. Jak mówił, Kaczyński ocenił wtedy, że według PiS granica wieku emerytalnego jest w Polsce zbyt niska. Prezes PiS - dodał premier - mówił wtedy, że w tej kwestii zgadzał się z ówczesnym rządem.

Po Tusku głos zabrał Jarosław Kaczyński, który ocenił, że mieliśmy do czynienia z kolejnym nieobyczajnym wystąpieniem premiera. Zarzucił szefowi rządu, że jest winny grubiaństwa w polskim życiu publicznym.

"Ta nieobyczajność była na kilku poziomach, muszę powiedzieć" - podkreślił. Według Kaczyńskiego, nieobyczajnością szefa rządu było twierdzenie, że "w Polsce nie ma żadnych innych zasobów, jeśli chodzi o możliwe dochody publiczne, niż tylko podnoszenie podatków dla zwykłych ludzi".

"Są głębokie kieszenie, są duże sfery nieopodatkowane i jest skąd sięgać" - uważa Kaczyński. Odniósł się także do cytatów z jego wypowiedzi oraz wypowiedzi prezydenta Kaczyńskiego, które przytoczył Tusk.

"To cytaty wyrwane z kontekstu (...). Skądinąd zdumiewająca rzecz, że premier Tusk odwołuje do tego rodzaju autorytetu (Lecha Kaczyńskiego - PAP), a przecież to jego koledzy właśnie w tej chwili mówią: +zadzwonić do niego+" - mówił J.Kaczyński.

"Ten poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa to jest pańska zasługa, jeśli chodzi o polskie życie publiczne. Tego nieprawdopodobnego wręcz chamstwa, na poziomie marzeń Adolfa Hitlera o losie Polaków. To jesteście wy" - oświadczył prezes PiS.

Kaczyński wyjaśnił, że w swojej wypowiedzi zacytowanej przez premiera odnosił się do sytuacji, w której Polacy przeciętnie przechodzili na emeryturę grubo poniżej 60. roku życia. "W dalszym ciągu jestem przeciwnikiem takiej sytuacji, bo degraduje ludzi, skraca życie i to nie jest dobre rozwiązanie" - powiedział. Jak podkreślił, "czym innym jest przymus pracy, także dla ludzi pracujących bardzo ciężko, także dla kobiet, do 67. roku życia". "Jedno z drugim nie ma kompletnie nic wspólnego" - dodał.

Zdaniem prezesa PiS, "mamy do czynienia z jeszcze z jednym rodzajem nieobyczajności". Na dowód powołał się na cytaty z wypowiedzi Tuska, prezydenta Bronisława Komorowskiego i ministra finansów Jacka Rostkowskiego, dotyczące wieku emerytalnego.

Kaczyński przywołał m.in. wypowiedź Komorowskiego z debaty w kampanii wyborczej w 2010 r., w której mówił, że "w Polsce nie ma potrzeby podnoszenia wieku emerytalnego". Szef PiS zacytował także premiera z 2011 roku, który mówił, że nie wierzy, żeby "wszyscy ludzie zbliżający się do 70. mogli pracować w swoich zawodach z równą wydajnością, jak robili to wcześniej".

"Czas skończyć z tą nieobyczajnością" - ocenił Kaczyński.

Wcześniej w swoim wystąpieniu premier przekonywał, że przyszłość Polski zależy też od tego, czy "znajdą się dziś i w przyszłości na tej sali ludzie na tyle odpowiedzialni, że nienawiść nie zaślepi im oczu w taki sposób, by najbardziej brutalnymi okrzykami kwestionować de facto słowa i tezy swoich liderów z przeszłości".

Tusk zaznaczył, że rząd w trakcie prac nad reformą wysłuchał bardzo wielu argumentów m.in. związków zawodowych czy klubów opozycyjnych. Dzięki temu - jak mówił - rządowa reforma zawiera propozycje łagodzące jej skutki, czyniąc ją racjonalną i bezpieczną.

Premier odniósł się też do wystąpienia posłanki SLD Krystyny Łybackiej, dotyczącego m.in. spotkania premiera z celnikami. Tusk miał ze sobą stenogram z tego spotkania i zapewnił, że nie mówił wtedy o włączeniu celników do systemu emerytur mundurowych.

Jak ocenił, by przypisywać mu takie wypowiedzi, "trzeba albo nie wiedzieć, mieć złą wolę, posługiwać się (...) oszczerstwem".

"Była deklaracja z mojej strony, że będziemy szukali takich sposobów, aby celnicy, pracując obok strażników granicznych, na tej samej granicy, w podobnych warunkach, nie czuli się poszkodowani" - zaznaczył Tusk. Dodał, że była mowa o zrównywaniu statusu materialnego.

Zapowiedział, że Ministerstwo Finansów będzie rozmawiało z celnikami na temat statusu materialnego tej służby. Zastrzegł, że rząd nie jest jednak zwolennikiem poszerzania ilości służb objętych systemem emerytur mundurowych.

Jak mówił Tusk, zadaniem reformy było m.in. naprawienie wyraźnej nierównowagi i usunięcie wypaczeń w emeryturach mundurowych. "Ta sytuacja, w której trzydziestokilkuletni emeryci z niezłym uposażeniem podejmują pracę i obok na stanowisku mają kolegę czy koleżankę w dramatycznie gorszej sytuacji" - mówił.

Premier zaznaczył, że "są na tej sali ludzie, nie będę wytykał palcem, nie jestem zazdrosny, którzy stali się symbolem tego niezdrowego układu".

Tusk pytał SLD, bo - jak mówił - ma on najwięcej na sumieniu, jeśli chodzi o nierównowagę między mundurowymi a cywilami - czy chcą utrzymać system, którego symbolem stał się ten "młodociany emeryt z dużym uposażeniem".

Premier - jak mówił - pierwotnie chciał się zwrócić do całej lewicy, ale - zauważył - Janusz Palikot "był wtedy radykalną prawicą", więc pytania nie kieruje do jego formacji.

Szef rządu, nawiązując do wypowiedzi posłów o tym, że pozycja przyszłego emeryta ze służb mundurowych jest "dramatycznie zła", powiedział: "pokażcie mi w Polsce jednego człowieka, który by się nie chciał zamienić - a jest cywilem - na system emerytalny, jaki mają służby mundurowe".

Tusk pytał, czy chcemy w Polsce znów rozpocząć licytację, "która skończy się tym, że każdy zawód znajdzie prawdziwe uzasadnienie, że jego praca jest bardzo ciężka i wyjątkowa", co w efekcie doprowadzi do budowy bardzo skomplikowanego i niesprawiedliwego systemu, w którym "każdy wywalczy sobie jakiś zestaw przywilejów".

Premier ocenił, że Leszek Miller - gdy był premierem - i jego koledzy z poprzednich ekip ustępowali "przed twardymi żądaniami".

"Staramy się to konsekwentnie prostować" - oświadczył Tusk. Wtedy poseł SLD Ryszard Kalisz zapytał z ław sejmowych: "A KRUS?". Na co premier odpowiedział: "już w tych ustawach (dot. reformy emerytalnej) pojawiły się działania, które będą zrównywały także dotychczasowych beneficjentów KRUS-u".

Chociaż - zastrzegł Tusk - każdy, "kto zna się na rzeczy, wie, że słowo +beneficjent+ i +KRUS+ jest właściwie oksymoronem, to nie jest system, który ma jakąś dużą grupę beneficjentów". Premier przyznał jednak, że KRUS to zły system i będzie zmieniany.

Jak mówił, przyjęcie przez Sejm reformy emerytalnej to "najbardziej gorzkie zwycięstwo", jakie uda mu się w życiu osiągnąć, ponieważ to reforma dotkliwa w odczuciu zwykłego człowieka.

"Największą nagrodą dla każdego uczciwego i przyzwoitego polityka jest świadomość, że chroni swoją ojczyznę przed niebezpieczeństwem. Ochrona ojczyzny przed niebezpieczeństwem, czy ono nazywa się kryzys, czy PiS, czy SLD, to jest pierwszy obowiązek każdego odpowiedzialnego polityka w Polsce i my ten obowiązek wypełnimy" - przekonywał.

Zapowiedział, że jeżeli w 2015 r. będzie uczestnikiem wyborów, będzie "gorąco namawiał Polaków, aby nie demolowali - wybierając nieodpowiedzialnych polityków - systemu emerytalnego i nie narażali Polski na takie zapaści, jakie mają dziś niektóre kraje".

"Nie jest sztuką wygrać wybory, wspierając się cudzymi autorytetami. Możecie krzyczeć Solidarność, ale i tak będziecie PiS-em. Pan, panie premierze Miller, może chodzić do namiotu Solidarności co tydzień, ale dla większości działaczy Solidarności i tak pan będzie komuną" - mówił premier.

"Ludzie będą wiedzieli, że wybierają między PO, PSL, PiS i SLD, a nie między Kościołem, Solidarnością czy innymi organizacjami życia publicznego, za którymi się chowacie, ponieważ nie macie własnej odwagi zabrać głosu w tej sprawie" - mówił Tusk do posłów opozycji.

"Nie jest odwagą pójść do wyborów z zapowiedzią, że się obniży podatki, obniży się wiek emerytalny, podwyższy się płace. My będziemy mieli odwagę powtórzyć to, co dzisiaj mam prawo powiedzieć: że Polska przeszła przez te pięć lat dramatycznych dla całego świata bezpiecznie" - powiedział premier.

 

« 1 »