Słowa Najważniejsze

Niedziela 13 sierpnia 2023

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

13.08.2023 00:00 GN 32/2023 Otwarte

Boże, Ty widzisz i nie grzmisz!

Czy wszechmocny Bóg, jeśli jest taki potężny, nie może zatrzymać zła, a przy tym spektakularnie ukarać jego sprawców, by pokazać, że to On jest Panem? Gdy czytałem rozważania i analizy zwolenników tak zwanego racjonalnego ateizmu, właśnie ten dylemat – wszechmocy Boga przy Jego bezsilności wobec zła istniejącego w świecie – był jednym z argumentów obalających nie tyko Bożą moc, ale i Jego istnienie. Załóżmy, że Boga nie ma. Czy wtedy świat stanie się lepszy, bardziej przyjazny? Czy takie założenie nie prowadzi nas raczej ku rozpaczy? Prorok Eliasz przyszedł do Bożej góry Horeb, uciekając przed krwawą zemstą królowej Izebel. To jej prorocy ponieśli spektakularną klęskę dzięki ingerencji Bożej mocy. Stało się więc coś, o co niejako apelujemy w drugiej części naszego powiedzenia: „Boże, widzisz i nie grzmisz”. Ukarałeś Twoich wrogów i bałwochwalców. Ale czy oni się nawrócili? Izebel niczego nie zrozumiała. Nakazała prześladowanie proroka, który w imię swego Boga odniósł sukces. A ten nie triumfował, bo uciekał stamtąd, aż „przyszedł do Bożej góry Horeb”, a więc w to miejsce, gdzie Mojżesz otrzymał tablice z Dekalogiem. Zanim Eliasz wstąpił na tę górę, „rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby, tak że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu”. Być może Eliasz, po spektakularnym zwycięstwie nad pogańskimi bożkami, spodziewał się, że w miejscu objawienia Bożego prawa Pan będzie obecny wśród znaków mocy, takich jak wichura, trzęsienie ziemi i ogień. Ale tam Bóg się nie objawił. On był obecny w czymś zupełnie niespodziewanym, w „szmerze łagodnego powiewu”. Eliasz zrozumiał, że w tym, co nieoczekiwane, można spotkać samego Boga. Zasłonił więc płaszczem twarz. Powiedzielibyśmy, że czekał na wyjątkowo silne zjawiska, tymczasem musiał przyjąć, że ich nie będzie, bo Pan Bóg jest wszędzie. Nie tylko w tym, co mocne i wszechwładne, ale też w tym, co delikatne, a nawet w słabości i cierpieniu. •

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

13.08.2023 00:00 GN 32/2023 Otwarte

Paweł i jego naród

1. Ten temat pojawia się także dziś, w kontekście relacji między judaizmem a Kościołem. Warto pamiętać, że judaizm współczesny nie jest tą samą religią, co judaizm z czasów Jezusa. Oczywiście istnieje zasadnicza ciągłość religii żydowskiej, ale są także istotne różnice. Po zburzeniu świątyni jerozolimskiej w 70 roku w judaizmie ustały ofiary składane Bogu, zaniknął kult. Judaizm stał się religią słowa. To temat obszerny i niezwykle ciekawy. Ale wróćmy do Pawła. Zanim nawrócił się na wiarę w Chrystusa, był wykształconym żydowskim rabinem, który z fanatycznej miłości do judaizmu walczył z rodakami, którzy uznali w Jezusie Mesjasza. Przypomnijmy, że wszyscy pierwsi chrześcijanie wywodzili się z religii żydowskiej. Temat, który powodował potężny ból Pawła, dotyczył Żydów, którzy odrzucili Jezusa, nie rozpoznali w Nim obiecanego Mesjasza. Paweł jest przekonany, że sprzeciwili się w ten sposób samemu Bogu. Stąd pojawiają się naglące pytania: co będzie z ich zbawieniem, jaka jest ich dalsza rola w historii zbawienia, czy pozostają nadal w sercu Boga? Paweł uderza w patetyczny ton. Wyznaje: „W sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieustanny ból”. To słowa człowieka kochającego swój naród i jednocześnie rozdartego z powodu jego zamknięcia na Chrystusa. To zapewne smutek i ból samego Boga.

2.   Kolejne zdanie z Listu do Rzymian brzmi szokująco. Paweł jest gotów stracić własne zbawienie, byleby ocalić swój naród i przyprowadzić go do Chrystusa. Niezwykła to miłość do rodaków. Słowa Apostoła Narodów przypominają modlitwę Mojżesza, który prosząc Boga o wybaczenie grzechów Izraela, posunął się do stwierdzenia: „Przebacz jednak im ten grzech! A jeśli nie, to wymaż mię natychmiast z Twej księgi, którą napisałeś” (Wj 32,32).

3. Paweł wymienia następnie dary, którymi obdarzył Bóg Izraelitów. To przybrane synostwo; chwała, czyli dar obecności Boga pośród swego ludu; przymierze; Prawo, czyli Tora; służba Boża, czyli kult jedynego Boga związany ze świątynią, tak odmienny od wszelkich pogańskich kultów; obietnice, czyli wszystkie proroctwa związane z przyjściem Mesjasza. Po tych sześciu darach pojawia się siódmy, którym jest Mesjasz pochodzący według ciała z Żydów. W Chrystusie wszystkie te dary zajaśniały: jest Synem Boga w najpełniejszym tego słowa znaczeniu, w Nim jest chwała Boża, czyli Boża obecność; w Nim zostaje zawarte nowe przymierze z Bogiem; On jest żywym Prawem Boga; w Nim na krzyżu dokona się najdoskonalsza ofiara, która przewyższy kult świątyni jerozolimskiej; w Nim spełniają się wszelkie obietnice Starego Przymierza. A jednak ten najcenniejszy dar Boga dla narodu wybranego został przez nich samych odrzucony. Co będzie z Izraelem? Temat ten Paweł rozwija obszernie w kolejnych rozdziałach Listu do Rzymian. Kończy nadzieją na to, że Żydzi w końcu odnajdą właściwą drogę. Miłość Boga do swojego ludu pozostaje bowiem nieodwołalna. •

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

12.08.2023 18:15 GN 32/2023 Otwarte

O czwartej straży

W tym przypadku Jezus, zamiast na obiad, wysłał swych uczniów na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego, choć nie wiedzieli, że tamtego brzegu nie da się osiągnąć bez pomocy Zbawiciela. Gdy apostołowie wiosłują, a Kościół zmaga się z apostazjami i przeciwnościami, Jezus przebywa na modlitwie w odosobnieniu. W pewnej chwili słyszy krzyk uczniów z łodzi. Przyzywają swego Pana, którego nie widzą. I przychodzi im z pomocą, krocząc po wodach. Pojawia się przed nimi „o czwartej straży nocnej”, czyli około trzeciej w nocy. „O trzeciej godzinie – mówił Pan Jezus do siostry Faustyny – błagaj Mojego miłosierdzia, szczególnie dla grzeszników, i choć przez krótki moment zagłębiaj się w Mojej męce, szczególnie w Moim opuszczeniu w chwili konania. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla świata całego” (Dz. 1320). Trzecia godzina w nocy to pora, w której organizm jest przemęczony, i jeśli ktoś o tej porze nie śpi, będzie padał z nóg. W opinii średniowiecznych komentatorów o tej właśnie godzinie odbywał się sąd Sanhedrynu nad Jezusem. Była to chwila odrzucenia Boga przez naród wybrany. To godzina złych duchów. Diabeł robi na przekór Bogu. Skoro Jezus umarł o godzinie 15 i owa godzina jest dla katolików godziną miłosierdzia, szatan chciał zrobić na odwrót – i wybrał sobie godzinę 3 nad ranem. Stąd brał się pogląd, że szatanowi najłatwiej zniewolić ludzkie dusze w godzinach nocnych: pomiędzy północą a czwartą nad ranem. Uważano, że o tej porze diabeł posługuje się marzeniami sennymi, by dusze „niepewne w wierze” zwieść na manowce najokropniejszych występków. W nocy łatwiej mu przedstawić fałsz jako prawdę. Nie znaczy to jednak, że ludzie – nawet „o szatańskiej, nocnej porze” – pozbawieni są rozumu i wolnej woli. Ufając w pomoc Boga, mogą skutecznie przeciwstawiać się diabłu. Piotr woła: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!”. Widzi Jezusa tryumfującego nad złem, strachem i śmiercią. Ze wzrokiem utkwionym w Niego i pod wpływem miłości w sercu stawia stopę na niepewnym i groźnym obszarze, na którym objawił mu się Jezus. Stacza w sobie bój o najwyższą stawkę: czy Jezus to zjawa, czy rzeczywistość? Gdy tylko oderwie wzrok od Pana, znów pogrąży się w obawach i zwątpieniach, złych nastrojach i lękach. Kościół musi często przechodzić okresy burz i niewiary, gdy wiatr przeciwny niemal przewraca łódkę, a człowiek traci nadzieję na dotarcie do przeciwległego brzegu, do zmartwychwstania. I nagle pojawia się Chrystus chodzący po wodach, o trzeciej w nocy, gdy wydaje się, że nadciąga „koniec czasów”, kres Kościoła. On jest pokojem i ocaleniem. Poza Nim zaś szaleje burza i gęstnieją mroki. Ludzie denerwują się i popadają w panikę, bo traktują Jezusa jak zjawę, widmo. Zamiast do Niego przylgnąć i adorować Go, okazują Mu arogancką obojętność. I będą tonąć, póki nie zaczną wołać: „Panie, ratuj!”.•