Słowa Najważniejsze

Niedziela 5 września 2021

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

05.09.2021 00:00 GN 35/2021 Otwarte

Trudna odwaga

A On jest i działa, jak działał siedem stuleci przed Chrystusem, gdy wieszczył prorok Izajasz. On, Pan Bóg, wszedł w ludzką historię z całą swą mocą. „On (Pan Bóg) sam przychodzi, by was zbawić” – ogłaszał Izajasz. Prorok ten żył i działał w czasach, gdy jego ojczyźnie, Królestwu Judy, a jeszcze bardziej sąsiedniemu Królestwu Północnemu coraz bardziej zagrażało imperium asyryjskie. Wrogość okazywali także sąsiedzi, a tutaj jakoś najbardziej zauważalnie Edomici. Ten lud zabronił Izraelitom przejścia przez ich terytorium, gdy szli z Egiptu do Ziemi Obiecanej. To ich klęskę zapowiada Izajasz w orędziu, które poprzedza dzisiejsze pierwsze czytanie.

Można rzec, że zewnętrzne zagrożenia powodowały w Izraelitach utratę ducha. Dlatego Izajasz apeluje z mocą: „Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg”. To za Jego sprawą dokonają się rzeczy niezwykłe: „Trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie; spieczona ziemia zmieni się w pojezierze, spragniony kraj w krynice wód”. Ale same historyczne okoliczności nie wystarczały do pełnego wybawienia. Potrzeba było kogoś, kto spełni oczekiwania minionych czasów. On, w zapowiedzi Izajasza, zjawi się, jako Ten, który „przychodzi, by was zbawić”. A stał się nim Pan Jezus. I oto On uzdrawia głuchoniemego. Dokonuje cudu bez – powiedzielibyśmy dziś – medialnego szumu. Jednakże ten czyn, niby tak mały w swym zasięgu, po zbawczym dziele Pana Jezusa miał przynieść efekty, o których wieścił Izajasz: „Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło wykrzyknie”.

Przylgnięcie wiarą do orędzia Izajasza, ale i do tego, co wydarzyło się za sprawą Pana Jezusa, wymaga odwagi. Wobec tego aktualne także dla nas jest prorockie wezwanie: „Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg”. •

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

05.09.2021 00:00 GN 35/2021 Otwarte

Przestroga

Kościół musiał przechodzić przez kolejne epoki, w których ludzie byli ciemiężeni przez tyranów i despotów. W tle tej tyranii były zwykle pieniądze i władza. Zmieniają się rodzaje pieniądza, zmienia się też sposób sprawowania władzy. Ucisk jest jednak ten sam i sponiewierane ludzkie życie. Znamienna była w swoim czasie okładka amerykańskiego magazynu „The Time”, na której pokazano Jana Pawła II ze swoim pastorałem z krucyfiksem przechodzącego jak Mojżesz przez Morze Czerwone pomiędzy dwiema potęgami: Wielkiego Kapitału i Wielkiej Bolszewii.

Dziś słyszę płynące z różnych środowisk pochwały pod adresem nowoczesnego, technologicznie zaawansowanego społeczeństwa chińskiego. Do sprawowania władzy nie potrzeba już wojska i sił bezpośredniego nacisku, wystarczą algorytmy, big data oraz sztuczna inteligencja. Jaki jest tego wynik? W niektórych prowincjach Chin trzeba już mieć w samochodzie wbudowany specjalny nadajnik GPS, zarejestrowany w państwowej bazie. Tankować możesz dopiero po zeskanowaniu twarzy, gdy system uzna, że jesteś nieszkodliwy. W miastach i wioskach wszechobecne kamery śledzą każdy twój krok. Jeśli zostaniesz zidentyfikowany jako potencjalny wichrzyciel, kamery uruchomią alarm, gdy tylko oddalisz się więcej niż trzysta metrów od wyznaczonych „stref bezpieczeństwa”. Jeśli masz komórkę, spoczywa na tobie obowiązek zainstalowania aplikacji, która umożliwi dostęp do zawartości twojego smartfona. System wyłowi każdą „szkodliwą informację” i „nielegalną aktywność religijną”. Władze wiedzą, jak często chodzisz się modlić, czy masz krewnych lub znajomych za granicą albo w więzieniu. Wszystko to jest częścią twoich akt, podobnie jak odciski palców, grupa krwi, skan tęczówki i próbki twojego DNA, które zostają ci pobrane, bez twojej wiedzy i zgody, podczas bezpłatnej rządowej kontroli zdrowia. Suma tych informacji decyduje o tym, czy masz dostęp do hoteli i szybkiej kolei, czy możesz wynająć mieszkanie albo czy dostaniesz pracę, ewentualnie czy twoje dzieci dostaną się na wyższe studia. Jeśli zdaniem partii jesteś zbyt pobożny, masz zbyt wiele kontaktów uznanych za niepożądane, interesujesz się poglądami niebezpiecznymi dla systemu, zasilisz krąg wykluczonych. Twoje szanse na znalezienie się w obozie reedukacyjnym znacznie wzrastają.

Żyjemy w czasach, w których niebo przesłania brud, polityka jest brudna, gospodarka jest brudna, nawet kulturę czuć zgnilizną. Ktoś kiedyś powiedział, że ludzkie życie pozbawione Chrystusa szybko przemieni się w zoologię. Czas najwyższy uświadomić sobie, że uratować nas mogą od tego ubodzy, którzy stają się „bogatymi w wierze”, „dziedzice królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują”. •

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

05.09.2021 00:00 GN 35/2021 Otwarte

Dobry dotyk, dobre słowo

1. Nie chciał jednak robić widowiska, nie chciał, by Jego gesty były odebrane jako działanie magiczne. Dotyk ma w sobie coś intymnego, osobistego, nie jest na pokaz. Tak jak pocałunek. Dotyk Jezusa był wyrazem czułej miłości Boga, który wie, co nas boli. Nasuwa się skojarzenie z mamą, która pyta dziecko: „Gdzie cię boli?”, a potem delikatnie dotyka, całuje to miejsce, przytula. Tyle dziś mówi się o złym dotyku. Patologia nie może jednak przesłonić prawdy, że istnieje dotyk dobry, który uzdrawia, niesie miłość i nadzieję. Zastanawiające jest użycie śliny. Bibliści różnie interpretują ten znak. Może to budzić pewne skojarzenia właśnie z pocałunkiem. Jest takie wyrażenie: „mówić, co komu ślina na język przyniesie”. Słowa Jezusa są samą mądrością, są pełne mocy. Można więc czytać ten gest Jezusa w taki sposób: „chcę, aby w twoich ustach powstawały słowa podobne do Moich słów”.

2. Każdy cud Jezusa ma znaczenie uniwersalne. Owszem, Pan przychodzi z pomocą konkretnemu człowiekowi, ale zarazem daje nadzieję wszystkim cierpiącym. Cuda grają rolę znaku, są wezwaniem do wiary w Zbawiciela. Chrystus nie obiecał żadnemu uzdrowionemu, że będzie już na zawsze „zaszczepiony” przeciwko cierpieniu, że już nigdy nie straci słuchu. Uzdrowieni pozostawali nadal narażeni na ból, na starość, na choroby. Uzdrowienie ciała zmierzało do uzdrowienia serca. Było znakiem, że Bóg jest z nami w naszych chorobach, w niemocy i On może nas uleczyć definitywnie, już na zawsze.

3. W pierwszych wiekach Kościoła do rytuałów związanych z chrztem należał obrzęd Effatha, w którym dokonywało się symboliczne otwarcie uszu na słowo Boga. Dziś ten rytuał pojawia się tylko przy chrzcie dorosłych. Wszyscy mamy problem ze słuchem w tym sensie, że jesteśmy głusi na głos Boga, a często także na człowieka. Musimy pozwolić Jezusowi, by wziął nas na bok, z dala od tłumu i położył na nas dłoń. Wokół nas i w nas samych jest tak wiele hałasu, że trudno nam usłyszeć głos Boga. Nasze troski, pragnienia, zmartwienia, pyskówki w mediach, zgiełk reklam, wszystko to zamyka nas na cichy głos Bożego słowa. Potrzebujemy otwarcia na słowo Boga, bo tylko w ten sposób możemy stać się Jego uczniami.

4. „…i mógł prawidłowo mówić”. Kto nie słyszy, ten także nie mówi. Kto nie słucha ani innych, ani Boga, ten nie ma nic istotnego do powiedzenia. Pomyślmy, ile zła można wyrządzić słowem albo jak wiele uczynić dobra. To cudowne, że możemy do siebie mówić. Jak wielkim darem jest mowa, język! To coś na wskroś ludzkiego. Dzięki słowu budujemy wspólnotę z innymi. Kto odzyskuje słuch na Boga i ludzi, ten potrafi także prawidłowo mówić. Jak dotyka ludzi moje słowo? Czy niesie im prawdę, miłość? •