Trump: Zełenski musi zacząć akceptować propozycje, bo przegrywa

Ponownie zasugerował, że to jego poprzednik Joe Biden oraz sam Zełenski są odpowiedzialni za rosyjską agresję.

09.12.2025 19:32 PAP

dodane 09.12.2025 19:32

Prezydent USA Donald Trump powiedział w wywiadzie dla Politico, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski "musi zacząć akceptować" propozycje pokojowe, bo przegrywa wojnę. Stwierdził też, że Ukraina powinna przeprowadzić wybory prezydenckie, bo może przestać być demokracją

W przeprowadzonym w poniedziałek, a opublikowanym we wtorek wywiadzie dla portalu Politico Trump powtórzył swoje wcześniejsze stwierdzenia, że choć doradcom Zełenskiego "naprawdę spodobały się" najnowsze propozycje pokojowe USA, to sam Zełenski ich jeszcze nie przeczytał.

- Wiesz, wielu ludzi umiera. Więc byłoby naprawdę dobrze, gdyby to przeczytał. Jego ludzie byli zachwyceni tą propozycją. Naprawdę im się spodobała. Jego zastępcom, jego ludziom na najwyższych stanowiskach, spodobała się, ale powiedzieli, że jeszcze jej nie przeczytał. Myślę, że powinien znaleźć na to czas - powiedział Trump.

Zełenski odniósł się do propozycji USA w poniedziałek, mówiąc o postępach w rozmowach, lecz sygnalizując brak porozumienia w kwestiach terytorium i zapowiadając przedstawienie kontrpropozycji.

Pytany przez pochodzącą z Ukrainy dziennikarkę Politico Dashę Burns o słowa swojego syna, który niedawno sugerował, że USA mogą odejść od prób doprowadzenia do pokoju, Trump stwierdził, że "nie są prawdziwe", ale też nie do końca błędne. Pytany o taką możliwość, jeśli Zełenski odrzuci jego propozycje, Trump odparł:

- Cóż, będzie musiał wziąć się do roboty i zacząć, hm, akceptować rzeczy. Wiesz, kiedy przegrywasz, bo on przegrywa... - mówił Trump, nie kończąc zdania. Dodał później, że Ukraina straciła dużo ziemi - dobrej ziemi - i nie nazwałby tej sytuacji wygrywaniem.

- Oddaję narodowi Ukrainy i ukraińskiemu wojsku ogromny szacunek za, no wiesz, odwagę, walkę i tak dalej. Ale wiesz, w pewnym momencie rozmiar zwycięży, generalnie mówiąc - stwierdził.

Trump twierdząco też odpowiedział na pytanie dziennikarki, czy Ukraina powinna przeprowadzić wybory prezydenckie, zawieszone z powodu trwającego stanu wojennego.

- Oni wykorzystują wojnę, żeby nie organizować wyborów, ale, no cóż, myślę, że naród ukraiński powinien mieć taki wybór. I może Zełenski by wygrał. Nie wiem, kto by wygrał. Ale od dawna nie było wyborów. Wiecie, oni mówią o demokracji, ale dochodzi się do punktu, w którym to już nie jest demokracja - stwierdził prezydent USA.

Skrytykował również przywódców europejskich, twierdząc z przekąsem, że są gotowi do wspierania Ukrainy, "aż padną".

- Oni nic nie robią. Mówimy o Ukrainie. Oni mówią, ale nic nie robią. A wojna toczy się i toczy - podsumował.

Pytany o zawarte w nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego sformułowanie mówiące o powstrzymaniu rozszerzania NATO Trump powiedział, że "tak naprawdę nie zostało już zbyt wielu krajów", które można by przyjąć i twierdził, że od dawna - jeszcze przed objęciem władzy przez Władimira Putina - istniało zrozumienie, że Ukraina nie wstąpi do Sojuszu.

Trump ponownie sugerował przy tym, że to jego poprzednik Joe Biden oraz sam Zełenski są odpowiedzialni za rosyjską agresję.

- Kiedy Zełenski pierwszy raz przyszedł i spotkał się z Putinem, powiedział: chcę dwóch rzeczy. Chcę Krymu z powrotem i będziemy członkiem NATO. Nie powiedział też tego w bardzo miły sposób - mówił Trump. Stwierdził, że Zełenski jest "najświetniejszym sprzedawcą w historii", i porównał go do XIX-wiecznego showmana P.T. Barnuma znanego z oszustw i prowadzenia objazdowego cyrku.

- On (Barnum) mógł sprzedać dowolny produkt w dowolnym momencie (...) Mówił: "Nieważne, czy to działa, czy nie". No cóż, ale on (Zełenski) jest P.T. Barnumem. On zmusił skorumpowanego Joe Bidena, żeby dał mu 350 miliardów dolarów. I zobaczcie, co mu to dało dostał. Około 25 procent jego kraju zniknęło - powiedział Trump.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński 

***

Pozbawiony doświadczenia w dyplomacji Jared Kushner, zięć prezydenta Donalda Trumpa, stał się głównym negocjatorem administracji USA. Jego fundusz inwestycyjny powstał dzięki funduszom państw Zatoki Perskiej; w ocenie ekspertów to poważny konflikt interesów lub korupcja - zauważają media.

Kushner, który w latach pierwszej prezydentury swego teścia pełnił funkcję jego doradcy, był niedawno zaangażowany w negocjacje dotyczące pokoju w Strefie Gazy, a teraz wraz ze specjalnym wysłannikiem Białego Domu Steve'em Witkoffem prowadzi rokowania mające zakończyć wojnę Rosji przeciw Ukrainie. Fakt, że zięć prezydenta, który nie ma żadnej oficjalnej funkcji w jego gabinecie, stał się nagle "poważnym graczem" w polityce zagranicznej USA budzi pewien niepokój w związku z jego "zamorskimi powiązaniami finansowymi" - pisze we wtorek "Washington Post".

Portal telewizji ABC News podał, że Affinity Partners, firma inwestycyjna Kushnera, powstała dzięki wartemu 4,8 mld dol. dofinansowaniu przez fundusze majątkowe Arabii Saudyjskiej i Kataru, co jest o tym dziwniejsze, że młody zięć Trumpa nie miał doświadczenia w prowadzeniu takiej działalności.

Portal dodaje jednak, że rada nadzorcza Public Investment Fund (PIF), funduszu majątkowego Saudyjczyków, była przeciwna temu dokapitalizowaniu, ale ustąpiła po interwencji księcia Mohameda bin Salmana, de facto władcy królestwa. Teraz firma Kushnera zarabia rocznie ponad 80 mln dol., doglądając inwestycji państw Zatoki Perskiej.

Według ABC News zięć Trumpa mógł negocjować w sprawie pokoju w Strefie Gazy dzięki kontaktom z trzem przywódcom: bin Salmanem, prezydentem Zjednoczonych Emiratów Arabskich szejkiem Mohammedem bin Zajedem Al-Nahjanem oraz emirem Kataru szejkiem Tamimem ibn Hamadem as-Sanim.

Fakt, że Kushner robi interesy z tymi państwami, wspólnie z nimi inwestuje i prowadzi z nimi negocjacje, to "dyplomacja co najmniej niekonwencjonalna" - komentuje ABC News.

W rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Guardian" ekspert ośrodka Center for International Policy Matt Duss ocenił, że jest to "kolosalny konflikt interesów" i sytuacja, w której dochodzi do kupowania wpływów w administracji Trumpa, co jest "jawną korupcją".

O ile jednak zięć prezydenta ma istotnie szerokie stosunki na Bliskim Wschodzie, włącznie z Izraelem, którego premier Benjamin Netanjahu jest przyjacielem rodziny Kushnerów, to nie wiadomo jakie znajomości mogłyby stanowić wartość dodaną w jego rokowaniach w sprawie wojny na Ukrainie - zwraca uwagę "WP".

Portal Axios podał, że po tygodniach intensywnych zabiegów dyplomatycznych Ukraińcy wciąż są zdania, że niektóre części amerykańskiego planu pokojowego sprzyjają Moskwie, a USA naciskają na prezydenta Wołodymyra Zełenskiego dużo mocniej niż na przywódcę Rosji Władimira Putina. Ukraiński urzędnik powiedział, że z perspektywy Kijowa oferta amerykańska pogorszyła się po ubiegłotygodniowej rozmowie Witkoffa i Kushnera z Putinem

1 / 1

Zapisane na później

Pobieranie listy

E-BOOK DLA SUBSKRYBENTÓW

ADWENTOWA SZKOŁA MODLITWY