Cyfrowa babcia, prawdziwy problem 

Czy da się "ożywić" zmarłego? Niektóre aplikacje oferują już taką usługę, opartą na cyfrowych awatarach. Tylko czy fakt, że coś jest technicznie możliwe, oznacza, że mamy z tego korzystać?

Zaczyna się uroczo. Młoda kobieta w zaawansowanej ciąży rozmawia przez videopołączenie ze swoją matką. Razem zachwycają się rosnącym brzuchem. Nie ma w tej scenie nic nadzwyczajnego – w czasach, kiedy członkowie rodziny mieszkają często o tysiące kilometrów od siebie, możliwość połączeń z kamerką stała się standardem. W kolejnych scenach widzimy coraz starszego Charliego, który rozmawia z babcią w różnych momentach swojego życia. W ostatnim obrazku dorosły już Charlie prezentuje do telefonu wydruk z USG i oznajmia: zostaniesz prababcią. Spotyka się to z ogromnym entuzjazmem i wzruszeniem ze strony kobiety.

Uwagę przykuwa jedna rzecz: na każdym ujęciu babcia występuje w tym samym zestawie ubrań i nie widać, aby choć odrobinę się starzała. Bo babcia tak naprawdę jest… awatarem, swoją cyfrową reprezentacją. Ostatnia scena filmu, który okazuje się być reklamą aplikacji, pokazuje proces nagrania trzyminutowego filmu, na którym babcia mówi, śmieje się i gestykuluje. To wystarczy, aby sztuczna inteligencja mogła stworzyć cyfrową postać „babci”, z którą można połączyć się w każdej chwili i porozmawiać na dowolny temat. 

Pomysł cyfrowego ożywiania zmarłych nie jest niczym nowym. Od kilku lat popularność zyskują aplikacje, pozwalające przekształcić zdjęcia w kilkusekundowe filmiki – bohater fotografii może pokręcić głową czy nawet wstać z krzesła i przejść parę kroków. Możliwość swobodnej rozmowy ze zmarłym do niedawna znajdował się jednak w sferze science-fiction. Gwałtowny rozwój sztucznej inteligencji umożliwił przeniesienie wyobrażeń w rzeczywistość. Powstała już nawet nazwa tego zjawiska: deadboty (ang. dead – śmierć). 

Amerykańska stacja radiowa NPR pisze o chińskim dyrektorze firmy technologicznej, Sun Kai, który zawsze, kiedy w pracy narasta stres, zwraca się o wsparcie do swojej matki. A raczej rozmawia z jej cyfrowym awatarem na tablecie, bo matka zmarła w 2018 roku. 

„Nie traktuję [awatara] jak cyfrowej osoby. Naprawdę uważam go za matkę” – mówi 47-letni Sun. Szacuje, że rozmawia z jego awatarem co najmniej raz w tygodniu. „Uważam, że to najwspanialsza osoba, jakiej mogę się zwierzyć. Nie ma znaczenia, czy żyje, czy nie, bo kiedy o niej myślę, mogę ją odnaleźć i z nią porozmawiać” – opowiada mężczyzna.

Kiedy zobaczyłam film o babci Charliego, w głowie miałam tylko jedną myśl: to jest nieludzkie. Nawet jeśli na moment pominę ważny dla nas, wierzących, kontekst życia wiecznego i świadomość, że śmierć nie jest końcem życia, wizja kontaktu z sztucznie wygenerowanym tworem, imitującym kogoś bliskiego, jawi mi się niczym wizja z horroru.  Jak się okazuje, nie tylko mnie. Film spotkał się z ogromną krytyką w mediach społecznościowych. „To jest najbardziej zła rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem”. „Diaboliczne, nieuczciwe i dehumanizujące”. „Bawisz się w Boga”. „Zarabiasz na bólu ludzi” – piszą zdegustowani internauci. Głosów zachwytu jest niewiele. „Straciłem tatę kilka lat temu i to mogłoby mi bardzo pomóc. To nie jest idealne, ale to krok we właściwym kierunku”. „To piękny sposób na zachowanie historii rodzinnej i łączenie pokoleń” – można przeczytać w portalu X, ale takie głosy stanowią mniejszość. 

Liczba problemów etycznych, jakie generuje taka forma „unieśmiertelnienia”, jest długa. Począwszy od wątpliwości co do zgody zmarłej osoby, przez kwestie prywatności i bezpieczeństwa danych osobowych, aż po ryzyko problemów emocjonalnych u osób korzystających z cyfrowej kopii swoich bliskich. Pytania, które sobie trzeba zadać, są bardzo praktyczne. Kto weźmie odpowiedzialność za słowa, wypowiadane przez awatar, jeśli nie będą zgodne z charakterem danej osoby, okrutne lub raniące? Co w przypadku nieopłacenia subskrypcji – czy nasz bliski „umrze” po raz drugi? Co, jeśli jedni członkowie rodziny zaczną używać awatara, aby manipulować innymi bliskimi? Te konkretne pytania prowadzą do bardziej ogólnych wniosków: jak daleko sztuczna inteligencja może się posunąć w naśladowaniu człowieka bez naruszania jego godności? I jak utrzymywanie relacji z awatarami wpłynie na sposób, w jaki budujemy relacje z ludźmi, żyjącymi obok nas?

Kilka miesięcy temu watykańskie dykasterie Nauki Wiary oraz do spraw Kultury i Edukacji opublikowały pierwszą notę, poświęconą zagadnieniom sztucznej inteligencji. Dokument szczegółowo i w wyważony sposób wymienia zarówno zagrożenia związane ze sztuczną inteligencją, jak i korzyści z niej płynące, które wręcz zachęca do rozwijania jako „część współpracy” człowieka z Bogiem „w doprowadzaniu widzialnego stworzenia do doskonałości”. Kilka z punktów dokumentu poświęcono kwestii wpływu sztucznej inteligencji na relacje międzyludzkie. Nota przypomina, że ludzie są powołani do przeżywania autentycznych relacji z innymi ludźmi, ponieważ te prawdziwe więzi są kluczowe dla pełnego rozwoju każdej osoby, a AI może te relacje wyłącznie imitować lub symulować, ale nie może ich zastąpić. „Jeśli zastąpimy relacje z Bogiem i z innymi ludźmi interakcjami z technologią, ryzykujemy, że autentyczna relacyjność zostanie wyparta przez bezduszną imitację” – piszą autorzy dokumentu. 

Technologia nie musi być wrogiem człowieka, o ile nie próbujemy jej obarczyć zadaniami, które należą wyłącznie do żywych. Jeśli zgodzimy się, by cyfrowe kopie zastępowały relacje, to nie AI przekroczy granicę, lecz my sami. Bo problem nie tkwi w tym, że sztuczna inteligencja „ożywia” zmarłych, ale w tym, że żywi przestają zwracać uwagę na prawdziwe relacje – te, których nie da się „wyłączyć” jednym naciśnięciem guzika. 

Cyfrowa babcia, prawdziwy problem    zdj. ilustracyjne unsplash
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agnieszka Huf Agnieszka Huf Dziennikarka, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Z wykształcenia pedagog i psycholog, przez kilka lat pracowała w placówkach medycznych i oświatowych dla dzieci. Absolwentka Akademii Dziennikarstwa na PWTW w Warszawie. Autorka książek „Zawsze myśl o niebie: historia Hanika – ks. Jana Machy (1914-1942)” oraz „Szczeliny. Bóg w popękanej psychice”.