Sobór nie zmienił kościelnego nauczania o Żydach. Sobór wrócił do tego, co o Żydach mówi słowo Boga

Czy dziś, gdy napięcie wokół Państwa Izraela sięga zenitu, jest dobry klimat do podkreślania wagi 60. rocznicy „soborowego przełomu” w stosunku Kościoła do judaizmu i Żydów? Nie, klimatu dobrego nie ma. Także z powodu działań Państwa Izraela. Ale to nie polityka powinna wyznaczać chrześcijanom perspektywę, tylko Biblia i nauczanie Kościoła. Dlatego też, mimo wszystko, rocznica nie traci na znaczeniu.

Czytelnicy, którzy są z nami od rana, zapewne zauważyli, że dzisiejsze wydanie naszego portalu gosc.pl zostało zdominowane przez tematykę związaną z 60. rocznicą podpisania soborowej Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich „Nostra aetate”. Parę razy już pisaliśmy, że przy wszystkich zaletach tego dokumentu (więcej o nim TUTAJ), można wskazać jego zasadniczą słabość: umieszczenie judaizmu w jednej deklaracji z islamem, hinduizmem czy innymi religiami. Wiemy, że pierwotnie miał powstać osobny dokument poświęcony judaizmowi, ale ostatecznie znalazł się on właśnie w „Nostra aetate”. To o tyle niekomfortowe w wyjaśnianiu wagi punktu poświęconego Żydom i religii mojżeszowej, że utrudnia podkreślanie oczywistej prawdy, przypomnianej m.in. przez św. Jana Pawła II: judaizm nie jest dla chrześcijan religią zewnętrzną, jest dla nas czymś wewnętrznym. Niezależnie od tego, czy mówimy o judaizmie biblijnym czy rabinicznym (o różnicach i cechach wspólnych czytaj TUTAJ). Ale pomimo tej niedoskonałości, punkt poświęcony judaizmowi umieszczony pomiędzy innymi religiami ma dla tożsamości chrześcijan znaczenie fundamentalne. Nie dlatego, że „zmienia nauczanie Kościoła” o Żydach, ale że nakazuje Kościołowi powrót do tego, co o roli Żydów, co o roli narodu wybranego mówi słowo Boga. A to jest niezmienne, niezależnie od politycznych kontekstów, niezależnie również od osobistej świętości lub grzeszności Żydów wszystkich pokoleń. Bo słowo Boga mówi nie o wierności Żydów, ale o wierności Boga, który zawarł z nimi wieczne przymierze.

Wczoraj w Łodzi uczestniczyłem w niezwykle interesującej i poruszającej konferencji poświęconej właśnie tej rocznicy (więcej TUTAJ). Trudno przytoczyć tu wszystkie ważne wypowiedzi gości z całego świata (polecam nagrania zamieszczone na stronie Archidiecezji Łódzkiej: https://www.archidiecezja.lodz.pl/aktualnosci/2025/10/od-nieufnosci-do-braterstwa-60-lat-po-nostra-aetate-miedzynarodowa-konferencja-naukowa), ale jedną rzecz chcę podkreślić: bez spotkania z realnymi wierzącymi Żydami, bez słuchania tego, jak oni czytają słowo Boga, które zostało napisane w ich, żydowskim kontekście (do takiej lektury Starego Testamentu zachęcał, zresztą, papież Benedykt XVI), bez próby wsłuchania się w ich pytania o własną i chrześcijańską – w konfrontacji z Żydami – tożsamość, pytania, rzucone i zawieszone w przestrzeni tak, że wszyscy zastygają w pełnym zdumienia milczeniu (to było doświadczenie wczorajszych słuchaczy medytacji rabina Dawida Szychowskiego, zobacz TUTAJ), bez tego wszystkiego nigdy nie uda się wykonać pracy, którą zadał nam Kościół soborową deklaracją „Nostra aetate”. I którą zadawał nam później wiele razy kolejnymi dokumentami i wypowiedziami papieży. A te dokumenty i wypowiedzi starają się tylko przywrócić Kościołowi jego własną tożsamość, która pozbawiona korzenia żydowskiego, zawsze zbacza na tory herezji i idolatrii (co również podkreślali wczorajsi prelegenci).

I to naprawdę coś innego niż polityka. Nie jest to również zbiorowa kanonizacja narodu wybranego. Parę lat temu brałem udział w dyskusji o roli Izraela w historii zbawienia. W pewnym momencie jedna z prelegentek zaczęła mówić o narodzie, „który zawsze był wierny i nigdy nie zdradził Boga Jahwe”. Choć sam uważam się za filosemitę i od wielu lat, z pomocą mądrzejszych, próbuję zgłębiać rozumienie roli Izraela i znaczenie Żydów dla Kościoła dzisiaj, musiałem zaprotestować: przecież Biblia nie jest opowieścią o wierności ludu wybranego, tylko raczej opowieścią o jego regularnej niewierności w zderzeniu z nieskończoną wiernością Boga. – Tak, jesteśmy bardzo grzesznym narodem. Kiedy widzę ludzi kochających Izrael, uznaję to za cud – wracam często do tych słów Eyala Friedmana, Żyda mesjańskiego z Jerozolimy. – Wybierając ziemię dla siebie, Bóg nie wybrał najpiękniejszej ziemi. Tak samo jest z narodem Izraela: Izraelici nie są najpiękniejsi, najbardziej utalentowani i najbardziej moralni – i to duży kłopot dla innych, żeby ich zaakceptować. Kiedy czytasz Biblię, widzisz, jak grzeszni jesteśmy. Trudno jest nas kochać. Ale to jest wyzwanie, jakie Bóg stawia przed narodami, jakby mówił: „Ja kocham ten naród, czy macie wolę kochać ich w ten sam sposób?” – mówił Eyal.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina Jacek Dziedzina Zastępca redaktora naczelnego, w „Gościu” od 2006 roku, specjalizuje się w sprawach międzynarodowych oraz tematyce związanej z nową ewangelizacją i życiem Kościoła w świecie; w redakcji odpowiada m.in. za kierunek rozwoju portalu tygodnika i magazyn "Historia Kościoła"; laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka; ukończył socjologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie, prowadził również własną działalność wydawniczą.