Ci, którzy odchodzą, mają wielkie nadzieje i maleńkie nadziejki. Bo śmierć, choć zabiera nam wszystko, nie jest końcem.
Do hospicjum trafiają ludzie w stanach – pozornie – beznadziejnych. Leczenie przyczynowe zakończone. Nie ma ratunku. Ale w tej beznadziejnej sytuacji można odnaleźć nadzieję. Taki paradoks umierania. Najpierw jednak trzeba pogodzić się z odchodzeniem. Czas pomiędzy diagnozą terminalnej choroby a ostatnimi chwilami na ziemi jest więc czasem rodzącej się – na przekór wszystkiemu – nadziei.
Na co? – Pacjenci czasem mówią najprościej: „Mam nadzieję, że moi bliscy dadzą sobie radę. Mam nadzieję, że dobrze wychowałam syna, córkę” – wymienia Anna Hutny, opiekun medyczny w Hospicjum św. Łazarza w Krakowie. Ale za każdą z takich nadziei kryją się gorąca, zaskakująco silna tęsknota, troska i... miłość.
– Gdy dochodzi do kresu, do pożegnania, to nadzieja w chwili odchodzenia jest, według mnie, związana z czułością. Ludzie, którzy odchodzą, nie mają już nic do stracenia i chwytają się małych, drobnych, aczkolwiek najważniejszych gestów. Sami wybierają sobie osoby, z którymi dzielą rytuały, w których odnajdują nadzieję – dodaje pani Anna.
W ostateczności chodzi o prosty dotyk, o tkliwość, którą trudno opisać słowami. – Kiedy przychodzi śmierć, fizjologicznie człowiek się uspokaja, ale bardziej chodzi o to, że nie mając już nic, chwyta się tego, co może jeszcze dotknąć: obecności drugiego, oddechu. Wystarczy być i po prostu poddać się temu procesowi – opisuje Anna.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł
Magdalena Dobrzyniak
Dziennikarka, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim i podyplomowych studiów edytorskich na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. W mediach katolickich pracuje od 1997 roku. Wykładała dziennikarstwo na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Autorka książek „Nie mój Kościół” (z bp. Damianem Muskusem OFM) oraz „Bezbronni dorośli w Kościele” (z o. Tomaszem Francem OP).