O tym, jak Benedykta XVI odbierają jego rodacy, z Nilsem Sönksenem z organizacji „Generation Benedikt” rozmawia Stefan Sękowski.
Stefan Sękowski: Przed wizytą papieża w Niemczech media pisały, że nie będzie zainteresowania tym wydarzeniem.
Nils Sönksen: – Okazało się, że te obawy nie miały podstaw. Już przed pielgrzymką tysiące ludzi zgłaszało się na nabożeństwa. W Berlinie trzeba było nawet zwiększyć ilość miejsc i zmienić ich rozstawienie.
Kim dla Niemców jest Benedykt XVI?
– Dla tych, którzy są blisko Kościoła, jest to oczywiście namiestnik Chrystusa. Dla wielu niewierzących nie jest to jedynie przywódca Kościoła katolickiego, ale także autorytet moralny, który ma wiele ciekawych i mądrych rzeczy do powiedzenia na temat współczesnego świata.
Nadal „jesteście Papieżem”?
– Euforia zelżała, szczególnie po skandalach seksualnych w Kościele. Na pewno nastawienie Niemców nie jest już tak entuzjastyczne jak po konklawe czy Światowych Dniach Młodzieży w Kolonii. Chociaż nadal zwłaszcza młodzi ludzie szukają u papieża odpowiedzi na swoje życiowe pytania.
Jednak liczba katolików wciąż spada, ludzie odchodzą od Kościoła. Niewielu uczestniczy w Eucharystii. Nie wygląda to na obraz kwitnącej wspólnoty.
– Niestety, musimy skrytykować własne postępowanie. W ostatnich latach straciliśmy okazję, by nasze podstawowe założenia ukazać w sposób odpowiadający dzisiejszej rzeczywistości. Problemem jest to, że w mediach dyskutuje się przede wszystkim kwestie choć istotne, to jednak marginalne, jeśli chodzi o przesłanie katolicyzmu. To dyżurne tematy: antykoncepcja, homoseksualizm, powtórne małżeństwa rozwodników. Mało komu chce się rozważać problem zbawienia, znaczenie Eucharystii.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się