Kiedyś na preriach Teksasu kowboje poganiali swoje stada, używając rodzonej, śląskiej mowy. Dziś piąte pokolenie ich następców goni resztki śląskich słów, składając z nich wspomnienie o swoim pochodzeniu.
Czy to możliwe, że cmentarze fruwają? Czarne motyle na cmentarzu w Yorktown w marcowe 30-stopniowe południe modlą się złożonymi skrzydłami, a potem unoszą w niebo. Ślązacy, którzy tutaj zasnęli snem wiecznym, 200 lat temu kupowali kolorowe szkło na witraże do miejscowego kościoła Świętego Krzyża, żeby pod stopami przedstawionych na nich świętych zostawić swoje śląskie imiona i nazwiska. „Jezus Nasmierc Krzyżowa Ozadzony” – takie zdania zapisane fonetycznie, z błędami, świadczą, że nie byli kształceni w szkołach, ale przez życie, bo wiedzieli, że warto zainwestować w utrwalenie swojej historii w miejscu świętym. Napisy brzmią trochę po polsku, a trochę po śląsku. Bo jak przypominają odnoszące się do wielu z ich fundatorów słowa wyryte na pomniku ks. Leopolda Moczygemby, sprawcy tej śląskiej emigracji, wznoszącym się przed kościołem Niepokalanego Poczęcia NMP w Pannie Marii: „Jako Ślązak mam więcej polskiego uczucia jak wysłowienia”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł
Barbara Gruszka-Zych
Dziennikarka działu „Kultura”. W „Gościu” od 1988 r., reportażystka, poetka, pisarka, krytyk literacki. Należy m. innymi do: Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Opublikowała też zbiory reportaży oraz książki wspomnieniowe. Laureatka wielu prestiżowych nagród. Wybory jej wierszy zostały wydane po litewsku i rosyjsku w Kownie, Wilnie, Petersburgu i Petersburgu i Wilnie.