Boży Obiad i dawne czuwania za zmarłych znów rozbrzmiewają – od Kurpi aż po Wybrzeże. Czas na opowieść o tradycji, która przetrwała wieki i dziś powraca, budząc nie tylko ciekawość, ale i żywą wiarę oraz troskę o dusze w zaświatach.
W marcu tego roku w Gdyni wydarzyło się coś, co w polskim pejzażu duchowym zdarza się coraz częściej, lecz wciąż pozostaje rzadkością: całodzienne czuwanie modlitewne za zmarłych, rozpisane na staropolskie pieśni, procesję, wspólny stół i długie chwile ciszy. Nabożeństwo, które na Kurpiach od pokoleń nazywa się Bożym Obiadem, przeniosło się do nadmorskiego miasta i – jak dawniej – stało się mostem między żywymi a tymi, którzy już nie mogą modlić się za siebie. W kręgu świec, w obecności krucyfiksów i starego papieru śpiewników kilkanaście osób modliło się jak wierni ponad wiek wcześniej.
Jak wiejska izba
Plebanijna sala u ojców jezuitów w Gdyni nie przypominała nowoczesnego miejsca spotkań żałobników. Przestrzeń zaaranżowano tak, by przywołać pamięć domowych czuwających izb. Stoły ustawiono w klasyczne „U” – układ znany z wiejskich świetlic i rodzinnych biesiad, lecz tutaj podporządkowany innemu rytmowi: modlitwie, śpiewom, cichym rozmowom prowadzonym półgłosem w przerwach. W centrum stanęły klęczniki. Przed nimi ułożono na stołach krucyfiksy: niższy, domowy – „przynależny przestrzeni modlitwy”, oraz wyższy, pogrzebowy – taki sam, jaki niesie się przed trumną w dniu ostatniej drogi. Dwa znaki tej samej tajemnicy: codzienności wiary i granicy, której prędzej czy później dotyka każdy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł
 
	 
			
	 
			
	 
			
	 
			
	 
			
	