Czy Leon XIV popiera kapitalizm?

Adhortacja krytykuje, jeśli nie wprost potępia, niemal wszystkie fundamenty kapitalizmu, z nadrzędnym prawem własności oraz logiką maksymalizacji akumulacji kapitału. Być może w polskim Kościele nie wywoła to ogromnego poruszenia, ale mam silne przekonanie, że w USA „Dilexi te” zostanie przez wiele katolickich środowisk przyjęta chłodno.

Lektura opublikowanej w zeszłym tygodniu papieskiej adhortacji „Dilexi te” wprowadziła mnie w dość chwiejny nastrój. Siadając do tego dokumentu znałem już opinie komentatorów, którzy w przeważającej większości bardzo pozytywnie oceniali wspólne dzieło papieży Franciszka i Leona XIV. Co istotne, głosy te płynęły z różnych stron katolickiej debaty w Polsce, a taka sytuacja zdarza się naprawdę nieczęsto i już ten sam fakt jest godny odnotowania. Jednocześnie można było usłyszeć opinię, że „Dilexi te” jest dokumentem w jakiejś mierze rewolucyjnym. 

Czytałem zatem kolejne punkty adhortacji i próbowałem znaleźć tę „rewolucję”. Kiedy skończyłem ostatni 120 punkt, moją pierwszą myślą było: „ale przecież tu nie ma absolutnie nic nowego”. Papieże dokonują bowiem w swoim dokumencie apostolskim bardzo systematycznej, spokojnej, pogłębionej egzegezy Starego i Nowego Testamentu, by dalej przejść do pism Ojców Kościoła – począwszy od św. Ignacego Antiocheńskiego, przez św. Jana Chryzostoma, św. Bazylego Wielkiego, św. Ambrożego po św. Augustyna. W dalszej kolejności odwołują się do działalności św. Benedykta, dalej św. Franciszka i św. Dominika, saletynów i pijarów, marystów i kamilianów, salezjanów i wielu innych zgromadzeń zakonnych, by wreszcie przejść do omówienia nauczania społecznego Soboru Watykańskiego II, zawartego w konstytucji Gaudium et Spes, oraz encyklik społecznych papieży Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła II i Benedykta XVI. Ostatnim akordem tej wędrówki przez historię Kościoła, przedstawionej w „Dilexi te”, jest przywołanie tzw. dokument z Aparecidy oraz adhortacji papieża Franciszka „Evangelii gaudium”.  I tyle.

Po pewnej chwili przyszła mi jednak do głowy refleksja, że choć w dokumencie nie ma absolutnie nic nowego, to jednak dobór odwołań wykorzystanych przez papieża Leona XIV (a wcześniej papieża Franciszka) jest na swój sposób rewolucyjny. Nieco żartobliwie można zacząć od tego, że w całej nie tak przecież krótkiej adhortacji ani razu nie pojawił się św. Tomasz z Akwinu, który dla wielu odbiorców, zwłaszcza w Polsce, uznawany jest za rękojmię prawowierności nauczania. Ważniejsze jest jednak co innego – „Dilexi te” w bardzo dobitny sposób wskazuje na sprzeczność z chrześcijańskim nauczaniem takich zasad czy mechanizmów jak choćby: fundamentalne prawo własności prywatnej, akumulacja kapitału jako cel sam w sobie, ignorujący problem nierówności i potrzeb wykluczonych, czy wreszcie merytokracja. Jednocześnie papieże wprost odwołują się do kategorii miłosierdzia i sprawiedliwości społecznej jako nadrzędnych reguł nauczania Kościoła, dotykających nie tylko życia społecznego, ale także chrześcijańskiego kultu. Jak wskazują autorzy dokumentu, odnosząc się do przywołanych fragmentów Słowa Bożego, „jest to przesłanie tak jasne, tak bezpośrednie, tak proste i wymowne, że żadna kościelna hermeneutyka nie ma prawa go relatywizować. Refleksja Kościoła nad tymi tekstami nie powinna ich zaciemniać lub osłabiać ich zachęcającego sensu, ale raczej pomóc przyjąć je jako własne z odwagą i zapałem. Dlaczego komplikować to, co jest tak proste?” (Dilexi te, 31)

To jednak oznacza, że adhortacja krytykuje, jeśli nie wprost potępia niemal wszystkie fundamenty kapitalizmu, z nadrzędnym prawem własności oraz logiką maksymalizacji akumulacji kapitału. Być może w polskim Kościele może nie wywoła to ogromnego poruszenia, ale mam silne przekonanie, że za Oceanem adhortacja „Dilexi te” zostanie przez wiele katolickich środowisk przyjęta chłodno, o ile nawet nie z oburzeniem. Pamiętam bowiem dobrze komentarz George’a Weigla do encykliki Benedykta XVI „Caritas in veritate” z 2009 roku, w którym amerykański teolog i znany na całym świecie działacz katolicki oskarżał ją niemal o marksizm. A warto podkreślić, że tamten dokument był mniej antykapitalistyczny w swoim stylu (bo nie treści) niż ostatnia adhortacja Leona XIV. Zresztą nie zdziwię się, jeśli także w Polsce pojawią się głosy oburzenia, bo nie ma chyba drugiego kraju w Europie, w którym amerykańska debata katolicka byłaby tak mocno komentowana i poważana, jak właśnie u nas.
Tyle, że – no właśnie – w adhortacji papież wprost nie potępia kapitalizmu, lecz co najwyżej mechanizm rynkowy. Jak pisze Leon XIV, „przyjmuje się pseudonaukowe kryteria, by twierdzić, że wolny rynek sam z siebie doprowadzi do rozwiązania problemu ubóstwa”. To określenie nie jest niestety zbyt szczęśliwe, bo rynek co do zasady stanowi wyłącznie mechanizm koordynacji ludzkich zachowań i jeden z elementów systemu społeczno-gospodarczego. Problemem jest zatem nie tyle sam rynek, co jego absolutyzacja, a będąc bardziej precyzyjnym – jego zniekształcenie i dopiero później absolutyzacja, a to właśnie jest dziełem kapitalizmu jako systemu. W efekcie, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniczko, mam sporą obawę, że jakaś część wierzących, niedostrzegających jawnych sprzeczności między kapitalizmem i chrześcijaństwem, pozostanie niezmienna w swoich przekonaniach, uznając, że papież Leon XIV po prostu… nie rozumie świata ekonomii, a jego nauczanie w tej materii nie jest wiążące.
Z tej perspektywy chciałbym, aby Leon XIV śladem swojego poprzednika i imiennika dokonał wprost potępienia kapitalizmu. Rozumiem jednak powody, dla których papież nie chciał postawić kropki na „i”. Postawienie tej kwestii na ostrzu noża mogłoby grozić jakimś rodzajem schizmy, zwłaszcza Kościoła Katolickiego w USA, który i tak jest dziś pod silnym wpływem ruchu MAGA. Papież-Amerykanin ma tego świadomość jak mało kto, dlatego choć stawia się w bardzo wyraźnej kontrze do wielu amerykańskich katolików, woli nie epatować stwierdzeniami, które na starcie zamknęłyby dyskusję. Pozostaje wierzyć w to, że taka strategia okaże się skuteczna, a przesłanie „Dilexi te” trafi także w te miejsca w Kościele, które wciąż wierzą w możliwość pożenienia chrześcijaństwa z kapitalizmem.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Kędzierski Marcin Kędzierski Adiunkt w Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, członek Polskiej Sieci Ekonomii, współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Prywatnie mąż i ojciec sześciorga dzieci.