Jest za co być wdzięcznym

Trzy wiersze z dziewiętnastowierszowej opowieści o uzdrowieniu z trądu wodza wojsk króla Aramu, Naamana, nie oddają piękna tej zamieszczonej w Drugiej Księdze Królewskiej opowieści.

Najpierw spotykamy pochodzącą z Izraela służącą żony Naamana, która daje mu wskazówkę, że jest w jej rodzinnym kraju prorok, który zapewne potrafiłby go uzdrowić. Potem jesteśmy świadkami zdziwienia króla izraelskiego czytającego list od króla Aramu, w którym ten żąda, by uwolnił Naamana od trądu. A następnie widzimy gniew Naamana, spowodowany postawą proroka Elizeusza, który zamiast wykonywać nad trędowatym jakieś uzdrawiające gesty, każe mu tylko siedem razy obmyć się wodach Jordanu. I gdyby nie determinacja sług, którzy przekonali zawiedzionego wodza, by wykonał polecenie proroka, wróciłby pewnie do domu tak samo chory, jak był na początku wyprawy. Rozmowa uzdrowionego z prorokiem, którą słyszymy jako pierwsze czytanie, zawiera puentę tej opowieści. Eliasz nie chce niczego w zamian za przywrócenie zdrowia, a Naaman, zdając sobie sprawę z cudownego charakteru tego, co się stało, postanawia nie czcić już żadnego bożka, tylko Boga Izraela.

Po co mu była ziemia w workach? Zapewne po to, by ją rozsypać i by na niej, jako świętszej niż ziemia jego kraju, postawić ołtarz, na którym chciał składać Bogu Izraela swoje ofiary. Wydaje się jednak, że taka nieoczywista reakcja na cud, którego doświadczył, nie jest spowodowana jedynie odzyskaniem zdrowia. Zdumiewa go zapewne postawa proroka, który nie oczekuje zapłaty, mimo że Naaman mógł sowicie się odwdzięczyć. Miał ze sobą – jak zanotował autor natchniony – „dziesięć talentów srebra, sześć tysięcy syklów złota i dziesięć ubrań zamiennych”. Bezinteresowność Elizeusza chyba nawet mocniej niż sam cud uświadomiła Naamanowi, jak wielki musi być ten, komu prorok służy. Przecież nie zabiega o to, czego pożąda zdecydowana większość ludzi na świecie...

Historia Naamana pokazuje, że o wielkości i szlachetności Boga bardziej niż wielkie cuda może człowieka niewierzącego przekonać szlachetna postawa Jego wyznawców. I przypomina nam o wdzięczności wobec Niego. Wszystko Mu zawdzięczamy: życie, zdolności, zdrowie, bliskich i nadzieję na życie wieczne. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza wtedy, gdy pojawia się pokusa opuszczenia niedzielnej Eucharystii. Nie mam takiej potrzeby? Nic mi ona duchowo nie daje? Nieważne. Przecież tu nie chodzi o to, co może mi dać, ale by razem z innymi, przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, w jedności Ducha Świętego, oddać Dobrodziejowi cześć. A jest za co.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Macura W I czytaniu