Dziwne miny manekinów

Gdy ktoś patrzy na ciebie krzywo, bo masz niewłaściwą metkę na spodniach, to unikaj go  nie dlatego, że ma zły gust, raczej dlatego, że o życiu nie wie nic.

Epoka, w której ludzie definiują siebie przez przedmioty, które posiadają, to epoka ludzi słabych. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Święci, którzy ślubowali Pani Biedzie, jak ten ikoniczny Franciszek z Asyżu, zazwyczaj wywierali na Kościół największy wpływ. A że jestem świeżo po lekturze „Wiernego psa Pańskiego”, wciąż się uśmiecham na wspomnienie cytatu o dominikanach z Jędrzeja Kitowicza „Opisu obyczajów za Augusta III”: „Wziętość tego zakonu największa jest między ludem pospolitym z przyczyny różańca (…) panowie nie mają do nich takiego przywiązania jak do zakonów wyżej opisanych, a to z przyczyny, iż się w ochędóstwie kościelnym nie nadto kochają”. No i cóż – ten „pospolity lud” miał jednak zazwyczaj największy wpływ na to, jak Kościół funkcjonował. I ma do dziś, przepraszam za aktualizację słowa „pospolity”, nie chcę kontrastować nim grup społecznych konstytuowanych zasobami ekonomicznymi, a raczej poziomem „celebrytyzmu”. Nadziwić się bowiem ostatnio nie mogłem ulubionym dzisiaj sposobem reklamowania… ubrań. Zauważyli Państwo, że wszyscy, ale to absolutnie wszyscy modele i modelki biegający po światowych wybiegach mają dziwne miny? „Dziwne” to delikatne określenie. Nie żebym się katował oglądaniem światowych wybiegów, refleksja ta zrodziła się u mnie raczej po próbie przedarcia się przez jedno z centrów handlowych, w których z każdego ekranu spoglądała na mnie wrogo twarz młodego zazwyczaj człowieka, obleczonego w rzeczy dziwne, który patrząc mi prosto w oczy, cedził przez wykrzywione niechętnie usta: „Nie masz takiej bluzy z kapturem? Jesteś dla mnie nikim!”. No dobrze, zainteresowałem się trochę tym tematem, mroczne zakątki świata reklam też jako tako ogarniam, wiem, że chodzi o pokazanie drogi do dominacji, marketing siły wewnętrznej, poczucie szczęścia. I szczerze współczuję rodzicom nastolatków, których ten styl przekonuje, nie tylko z powodu ewidentnie nieuniknionego drenażu ich portfeli, ale bardziej ze względu na poczucie bycia skazanym na wychowanie człowieka słabego. Nikt nie wierzy przecież, że ten pozór dominacji faktycznie o wewnętrznej sile świadczy. Gdy ktoś patrzy na ciebie krzywo, bo masz niewłaściwą metkę na spodniach, to unikaj go nie dlatego, że ma zły gust, raczej dlatego, że o życiu nie wie nic.

O biedzie dzisiaj piszemy w „Gościu”, a to za sprawą świętego Franciszka, którego wspominamy w Kościele 4 października, i spotkania jałmużników diecezjalnych (Temat Gościa: „Ubodzy w sercu Kościoła”, ss. 18–25), których jest w Polsce siedmioro, a ich główne zadanie polega na duchowej i materialnej opiece nad potrzebującymi. Świadectw w tym tekście jest sporo, właściwie są to same świadectwa, zachęcam do ich przeczytania powodowany refleksją à propos tych modeli z dziwnymi minami: we wszystkim, ale to absolutnie we wszystkim, czego potrzebuje człowiek (może zwłaszcza współczesny, w XXI wieku?) należy szukać jego podstawowej potrzeby – bycia wartościowym. Znaczenia „czegoś” w oczach innych. Im bardziej ukochane i cenione są to osoby – tym ta potrzeba większa. To ludzkie i normalne, koniecznie trzeba jednak zdawać sobie z tego sprawę. Zwłaszcza gdy pod wpływem kolejnej miny pojawiającej się na wielkim ekranie masz ochotę sięgnąć do kieszeni albo udać się do banku po następny kredyt. Jesteś wartościowy, bo jesteś człowiekiem, jakkolwiek banalnie to brzmi; wydaje się, że świat mody (i mód wszelakich) ma za zadanie wybić nam to z głowy substytutem: jesteś wartościowy, o ile posiadasz to, co właśnie chcemy ci sprzedać.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.