Wzrusza mnie szczerość św. Augustyna, kiedy twierdzi, że trudno mu było czytać Pismo Święte i słuchać kazań, bo w porównaniu z mistrzami retoryki i filozofii zdały się zbyt... prostackie.
Arbiter elegantiarum – pomyślałem po pierwszej lekturze „Wyznań” – ocenia formę, która powinna oddawać doskonałość według ludzkich kryteriów. Najczęściej błędnych, bo powierzchownych. Z perspektywy czasu wiem, że to odwołanie do arbitra elegancji było jak najbardziej zasadne: dopóki zdaje się nam, że forma powinna dyktować ocenę treści, dopóty nie dosięgniemy głębi. Tymczasem Augustynowi się udało, musiał jednak najpierw pojąć swój błąd: „Pozwoliłeś mi zrozumieć, że należy krytykować nie tych, co wierzą Twemu Pismu Świętemu, które u prawie wszystkich narodów utwierdziłeś w tak wielkiej powadze, lecz tych, co mu nie wierzą. I że nie powinienem przejmować się takimi pytaniami: »Skąd wiesz, że te księgi zostały dane ludzkości z natchnienia Ducha jedynego prawdziwego Boga, który kłamać nie może?«” – napisał w „Wyznaniach”. I dodał: „Skoro zrozumiałem, że jesteśmy zbyt słabi, aby własnym rozumem poznać prawdę, i że koniecznie potrzebujemy powagi świętych ksiąg, zacząłem pojmować, że na pewno nie nadałbyś Pismu Świętemu tak wielkiej powagi we wszystkich krajach, gdyby nie miało ono być dla nas środkiem szukania Ciebie. Te ustępy, które przedtem mnie raziły jako absurdalne, teraz, gdy wysłuchałem wielu przekonujących komentarzy do nich, odsłoniły się przede mną jako głębokie tajemnice. Powaga Pisma Świętego wydała mi się tym bardziej godna czci i najczystszej wiary, że chociaż wszyscy ludzie mogą je czytać z łatwością, ma ono jednak taką głębszą warstwę, gdzie spoczywają jego tajemnice wielkie. Dzięki słowom najzwyklejszym i prostemu stylowi Pismo Święte jest dostępne dla wszystkich, a jednocześnie pochłania całą uwagę ludzi o umysłach poważnych. Dlatego przygarnia do siebie wszystkich ludzi...”.
Zapewne wiele pokory potrzebował nabyć syn św. Moniki, zanim został chrześcijaninem, a potem biskupem; tym, którzy jej nie mają, trudno jest zaakceptować fakt, że człowiek potrzebuje... przygarnięcia. Otwierając kolejny numer „Gościa Ekstra”, poświęcony Pismu Świętemu, myślę właśnie o tym. Potrzeba pokory, żeby zrozumieć, że tak wielkiego daru do końca i całkowicie zrozumieć się nie da, aczkolwiek autorom tego numeru bardzo zależy na tym, żebyśmy przynajmniej spróbowali. Proszę mi wierzyć, warto. Każdy znajdzie w nim coś, co go dotknie osobiście. I coś, co odkryje na nowo. I coś, co odbierze jako propozycję dla siebie na resztę życia.
Ksiądz Krzysztof Wons stwierdził: „Unikajmy myślenia, że to ja wybieram słowo. To ono wybiera mnie. Kościół, jak dobra matka, karmi nas nim we wszystkich szerokościach geograficznych, a dzień rozpoczyna z nim i profesor teologii, i prosty robotnik, i proboszcz, i wikary. To Biblia czyta mnie, choć wydaje się, że jest odwrotnie. To absolutne sedno tej rzeczywistości! To nie my mamy panować nad tekstem, ale on nad nami”. Echo „Wyznań” jest w tej wypowiedzi wyraźnie słyszalne, to dobrze, bo wciąż chodzi o to samo – Słowo przygarnia wszystkich ludzi do Siebie. Wszystkich, bez wyjątku. A ja dodam: niech i Was, drodzy Czytelnicy, przygarnie!
ks. Adam Pawlaszczyk
Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.