„Daj Boże, aby to były ostatnie tak smutne imieniny” – pisała z sowieckiego łagru córka do matki. Życzenia napisała na kawałku brzozowej kory. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek dotarły.
Wzruszający list znajduje się w Muzeum Księdza Józefa Jarzębowskiego w sanktuarium w Licheniu. To niejedyny taki eksponat – w zbiorach muzeum są jeszcze pisane najprawdopodobniej przez tę samą osobę również na korze życzenia wielkanocne. – Nie było papieru, więc zesłańcy radzili sobie, jak mogli, żeby tylko skontaktować się z bliskimi. Pisali listy na korze brzozowej, kawałkach ubrań, a nawet bandażach – mówi Anita Rossa, historyk sztuki z licheńskiego muzeum. – Listy łagodziły ich tęsknotę i ból rozstania – dodaje.
Na Wielkanoc
Trzy równo przycięte brzozowe kartki związane cienką biało--czerwoną wstążeczką wyglądają jak notesik. Pierwsza kartka jest pusta, na drugiej rysunek: trzy pisanki i wielkanocne bazie oraz napis: „Alleluja, Alleluja”. Na dole: Ural–Połowinka i data: 21 kwietnia 1946. Na trzeciej kartce życzenia wypisane grubym, starannym pismem: „Najukochańsza Mateńko! W dniu Zmartwychwstania Pańskiego, łączę się z Tobą w modlitwie i proszę Boga o złączenie mię z Tobą i drogimi mi osobami całuje Twe najukochańsze ręce. Janka”. Jest jeszcze postscriptum: „Proszę o częste pisanie. Ja jestem zdrowa. Proszę o zdjęcia posłać można w paczce. Jakże Twe zdrowie. Irenie podaj mój adres. Co jest z Tośkiem. Dla wszystkich krewnych i znajomych serdeczne życzenia i pozdrowienia”. Wielkanoc 1946 roku wypadała 21 kwietnia. Nie wiadomo, czy Janka pisała życzenia tego dnia, czy może wcześniej i wpisała zwyczajowo datę świąt. Połowinka to jeden z sowieckich łagrów na środkowym Uralu. Założono go przy kopalni węgla. Więźniowie pracowali też przy budowie tamy. Za czasów stalinowskich zsyłano tam do niewolniczej pracy Polaków, Niemców i Rosjan. Kopalnię zamknięto kilkanaście lat temu. Dziś straszą po niej ruiny.
W towarowych wagonach
17 września 1939 roku Armia Czerwona przekracza granicę Rzeczypospolitej i błyskawicznie dociera do Bugu. Sowiecka agresja pieczętuje pakt Ribbentrop–Mołotow o rozbiorze Polski między Hitlerem i Stalinem. Na okupowanych terenach Sowieci rozpoczynają brutalne represje. W lutym 1940 roku rozpoczyna się fala masowych wywózek w głąb ZSRR. Deportacje trwają także wiosną i latem. Ostatnia fala wywózek ma miejsce w maju i czerwcu 1941 roku – tuż przed atakiem Trzeciej Rzeszy na Związek Radziecki. Wywożono całe rodziny. Pozwalano im zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy i ładowano do wagonów towarowych. Wielu nie dotarło do wyznaczonego celu – umierali podczas transportu z głodu, zimna i chorób. Wywożono na Syberię i do Kazachstanu. Niektóre grupy osiedlano w specjalnych osadach pod całkowitą kontrolą NKWD, które przypominały niemal łagry. Zesłańcy pracowali przy wyrębie lasów, w kopalniach i kołchozach. Szacuje się, że w latach 1939–1941 przesiedlono prawie 400 tysięcy Polaków. Jednak niektóre dane mówią, że liczba ta jest prawie trzykrotnie wyższa. Do tego trzeba doliczyć aresztowania i deportacje ludności polskiej w latach 1944–1946, kiedy Stalin walczył z polskim niepodległościowym podziemiem. Części z wysiedlonych udało się przyłączyć do Armii Andersa i wraz z nią opuścić Rosję Sowiecką w 1942 roku. Ponad ćwierć miliona przesiedlono z powrotem do Polski w latach 1945–1947, a około 20 tysięcy – w latach 50. Nie wszystkim udało się opuścić nieludzką ziemię.
Na imieniny
Cienka jak pergamin brzozowa karteczka. Na jednej stronie naklejone cztery kwiatki syberyjskie – być może miłek wiosenny. Pod kwiatami: „Połownika 1947”. Na odwrocie napisane maczkiem życzenia: „Najukochańsza Mateńko! Proszę przyjąć najserdeczniejsze życzenia w dniu Twego Imienia. Daj Boże, aby to były ostatnie tak smutne imieniny. Pragnę, życzę Tobie, zobaczyć Cię w dobrym zdrowiu. W Dniu Twoich Imienin będę z Tobą w kościele, na Mszy świętej, może Bozia wysłucha modlitwy Matki u stóp ołtarza i Jej dziecka rzuconego przez los gdzieś daleko i położy kres temu tułaczemu życiu”. Życzenia wysłano w 1947 roku z tego samego łagru, co kartkę na Wielkanoc z poprzedniego roku. Podpis jest mało czytelny. Może to być: Janka albo: Józka. – Podobny charakter pisma i miejsce wskazują jednak, że prawdopodobnie jest to ta sama osoba – mówi Anita Rossa. Jeśli tak, to oba listy napisała Janka. Z treści wynika, że w 1947 roku była bardzo młodą osobą. I że na zesłanie trafiła sama, bez rodziny. W 1945 roku do Połowinki wywożono aresztowanych AK-owców, którzy nie chcieli podporządkować się komunistycznej władzy. Czy Janka była jedną z nich?
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się