Czy ból trzeba kochać?

Nie sądzę, by udało mi się wymienić jednym tchem wszystkich pisarzy, których cenię, ale gdyby ktoś mnie mocno „przycisnął”, to przynajmniej pośród tych piszących o duchowości znalazłbym swoją pierwszą trójkę.

Byłby w niej święty Augustyn, wpisałbym i Thomasa Mertona, a i na jezuitę Franza Jalicsa znalazłoby się miejsce. Pisaliśmy już o nim w „Gościu Niedzielnym”. Przez kilka ostatnich dni nie opuszczał mnie fragmentem książki „Kontemplacja. Wprowadzenie do modlitwy uważności”, w którym porusza problem cierpienia. Zwłaszcza w podrozdziale zatytułowanym: „Odcierpieć czy odparować uderzenie?”. „Dlaczego my, chrześcijanie, musimy cierpieć różne niesprawiedliwości, nie broniąc się przed nimi?” – pyta, twierdząc, że z pytaniem tym bardzo często styka się na prowadzonych przez siebie rekolekcjach. „Dlaczego musimy rozwiązywać problemy w ten sposób, że biernie wszystko cierpimy? Czy nie jesteśmy niezaradni, jeśli bezczynnie przyglądamy się swoim biedom? Czy nie boimy się konfliktów, gdy unikamy konfrontacji, starcia z innymi? Dlaczego musimy wszystko znosić, nie mając możliwości postawienia granic? Czy to nie przestępstwo przyglądać się bezczynnie niesprawiedliwości? Dlaczego nie mamy czynnie zwalczać uciskania ubogich? Sam jestem zainteresowany pełniejszą odpowiedzią na te uzasadnione pytania” – dopowiada. I próbuje tej odpowiedzi udzielić, tłumacząc problem z perspektywy kontemplacji, podziału, który przebiega pośrodku każdego z nas, na obszar zewnętrzny (naszego życia codziennego) i obszar naszego wnętrza. To ten, w którym nie jest możliwe wykazywanie się dokonaniami i osiąganie celów: „Ktoś rani mnie w rozmowie. Jak reaguję? Mogę odparować, tak samo raniąc, albo bagatelizując, wszystko wyprzeć, mówiąc sobie, że to nie było zranienie. W żadnym z obu wypadków nie nastąpiło uzdrowienie (…). Jak dokonuje się uzdrowienie? Dopuszczam zranienie do siebie i czuję: »To jest zranienie. To boli. Niech sobie boli, bo jest zranieniem«. Przez to zaczyna się odcierpienie. (…) Zaczęło się zdrowienie (…). Potrzebuję czasu, żeby rana stała się blizną”.

Wszyscy raczej wiemy, że gdy zranienie już nie boli, to stało się blizną, przynajmniej w przeważającej większości przypadków. Poodzierane kolana łączymy nonszalancko z naszą dziecięcą nadpobudliwością, a poranione serca z okresami nastoletnich zawiedzionych miłości. A jednak poważniejszych blizn na duszach mamy o wiele więcej, niż wydawałoby się, że potrafimy znieść. Mamy kłaść na nie opatrunki pozytywnych momentów w życiu? Euforycznych uniesień? Zasłaniać szatą beztroski czy opatrywać plastrem zrozumienia? Nawet jeżeli zbyt poetycko te pytania brzmią, to w codziennej praktyce właśnie one stanowią gros naszych problemów, najczęściej nieuświadomionych. A przecież jesteśmy chrześcijanami. Tymi, którzy poważnie chcą traktować wezwanie Jezusa: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24).

Bieżący numer ukazuje się w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, więc i do krzyża nawiązuje pytaniem: „Czy trzeba kochać ból?”. Oprócz treści wielu nieporozumień wokół tego tematu, o których pisze Franciszek Kucharczak („Krzyż między skrajnościami” – s. 19 ) znajdują się w nim odpowiedzi innego jezuity, ojca Romana Groszewskiego („Świętość nie na miarę” – s. 21 ). W rozmowie z Marcinem Jakimowiczem stwierdza on między innymi, że „człowiek święty jest wolny od siebie, nie za bardzo się sobą przejmuje, nie zachwyca się swą wspaniałością, nie katuje nędzą. Jest skupiony na przyjmowaniu i dawaniu miłości, na jej przepływie”. Trudno się nie zgodzić i nie dojść ostatecznie do przekonania w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia, że oderwać się od siebie, odwrócić uwagę od własnego „ja” jest najlepszym wyborem, jakiego można dokonać w życiu. Wbrew temu wszystkiemu, co wmawia się dzisiaj ludziom. Zwłaszcza młodym, którym poodzierane kolana i połamane (do czasu) serca najczęściej kojarzą się z końcem świata.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.