Dobry film dokumentalny to nie kronika, ale dzieło sztuki. Chodzi o zatrzymanie w kadrze także pewnego stanu świadomości, ludzkich emocji i dylematów.
Odszedł Marcel Łoziński, jeden z najważniejszych polskich dokumentalistów. Jak większość odważnych twórców swojego pokolenia, przez całe lata był skazany na niszowość. Kręcąc kolejny film w latach 70., uprzedzał ekipę, że „znów będziemy kręcić na półkę”. Cenzura wobec tego rodzaju twórczości była bezradna. Słowa można skreślić, dokument pozbawiony fabuły, pokazujący świat taki, jakim jest, w dodatku poprzez ludzkie historie, jest do bólu prawdziwy. Nic tu nie można zrobić, jeśli się już pozwoliło uruchomić kamerę. Co najwyżej schować film do szuflady lub położyć na najwyższą półkę w archiwum. To powód, dla którego największe sukcesy, z nominacją do Oscara włącznie, Łoziński mógł święcić dopiero po 1989 roku.
Wtedy też nastąpiła prawdziwa eksplozja polskiej szkoły dokumentu. To pewien paradoks, bo upadek komunizmu przyniósł równocześnie kryzys kina fabularnego. Nawet najwięksi reżyserzy nie poradzili sobie z opisaniem polskiej transformacji, pokazaniem arcyciekawego świata gwałtownych przemian społecznych i cywilizacyjnych. A dokument „dał radę”. Filmy Łozińskich (ojca Marcela i syna Pawła), Marii Zmarz-Koczanowicz, Pawła Woldana, Anny Ferens, Marii Dłużewskiej, Pawła Drygasa czy Bartka Konopki pozostają dziś bezcennym obrazem tamtych lat. I nie chodzi tylko o zapis faktów i rejestrowanie wypowiedzi. Dobry film dokumentalny to nie kronika, ale dzieło sztuki. Chodzi o zatrzymanie w kadrze także pewnego stanu świadomości, ludzkich emocji i dylematów. Sposób, w jaki to robili wymienieni twórcy (oraz wielu równie wybitnych, a niewymienionych), jest indywidualny, niepowtarzalny, czasem bardzo osobisty. Na przykład Marcel Łoziński w 1995 roku zrealizował film „Wszystko może się przytrafić”, który jest w całości inscenizowany. Jego sześcioletni wówczas syn zadaje napotkanym w parku ludziom proste, ale zarazem fundamentalne pytania o życie, śmierć, miłość, starość. I 20 lat później w plebiscycie publiczności organizowanym w ramach projektu „100/100” właśnie ten obraz został uznany za najwybitniejszy polski film dokumentalny.
Piotr Legutko
dziennikarz, publicysta, wykładowca, absolwent filologii polskiej UJ. Kierował redakcjami „Czasu Krakowskiego”, „Dziennika Polskiego”, „Nowego Państwa” i „Rzeczy Wspólnych”, a także krakowskim oddziałem TVP i kanałem TVP Historia. Z „Gościem Niedzielnym” związany od początku XXI wieku. Opublikował m.in. „O dorastaniu czyli kod buntu”, „Jad medialny”, „Sztuka debaty”, „Jedyne takie muzeum”, książkowe wywiady z Janem Polkowskim i prof. Andrzejem Nowakiem oraz „Mity IV władzy” i „Gra w media” (wspólnie z Dobrosławem Rodziewiczem). Wykładowca UP JP II oraz Akademii Ignatianum.