Pielgrzymki i krucjaty

Średniowieczne pielgrzymki i krucjaty to… dwie strony tego samego medalu.

Myśląc o średniowiecznej pobożności, łatwo wpadamy w pułapkę oceniania jej z dzisiejszego punktu widzenia. I tak, z jednej strony pochwalamy narastające wówczas w niesłychanym tempie zjawisko wędrowania do świętych miejsc chrześcijaństwa, które ma dowodzić dojrzałości duchowej naszych przodków sprzed tysiąca lat. Z drugiej strony natomiast równie stanowczo potępiamy organizowane w tym samym czasie wyprawy krzyżowe jako błędne odczytanie woli Bożej i dowód na brak tejże dojrzałości duchowej.

Jak w każdej sprawie, zanim coś pochwalimy lub potępimy, powinniśmy się najpierw starać to zrozumieć. Zastanówmy się, czemu w XI wieku nastąpił lawinowy wzrost liczby pielgrzymek, nie tylko do Rzymu czy do Ziemi Świętej, ale też do Santiago de Compostela, Mont Saint-Michel i Monte Gargano? I dlaczego wezwanie papieża Urbana II z 1095 roku do odbicia Jerozolimy z rąk niewiernych wywołało tak entuzjastyczny odzew?

Z naszego punktu widzenia nie są to sprawy łatwe do zrozumienia. Ówczesnych pielgrzymek nie sposób porównać z dzisiejszymi. W XI wieku, kiedy większość ludzi przez całe życie nie opuszczała swojej rodzinnej wsi, ruszenie na wyprawę przez Europę było wyczynem skrajnie niebezpiecznym. Pątnik był każdego dnia narażony na śmierć. Większą część naszego kontynentu pokrywały niedostępne lasy, w których królowały dzikie zwierzęta, a na nielicznych drogach czaili się bezkarni zbójcy. Miejsca, w których można było za opłatą przenocować lub kupić coś do zjedzenia, były wówczas nieliczne. Pielgrzymi byli zdani na łaskę i niełaskę ludzi spotykanych w mijanych miejscowościach. Bardzo wielu pątników ginęło bądź umierało po drodze.

Dlaczego więc tak licznie wyruszali? Bo uważali, że tylko dzięki takiemu desperackiemu czynowi mogą zasłużyć na życie wieczne. Nasza współczesna forma duchowości, zorganizowana głównie wokół sakramentów sprawowanych w kościołach parafialnych, stała się powszechna dopiero wskutek reform podjętych po postanowieniach Soboru Laterańskiego IV w 1215 roku. W XI wieku sieć parafii była jeszcze w wielu częściach Europy słabo rozwinięta, a dostęp do sakramentów bardzo ograniczony. Ówczesna duchowość miała charakter głównie pokutny. „Trzeba wziąć na siebie ciężką pokutę, by zmazać swoje grzechy” – myśleli ludzie, mając nadzieję, że ewentualna śmierć w trakcie pielgrzymki zapewni im wstęp do nieba.

Dokładnie takie same były motywacje ludzi udających się na wyprawę krzyżową. Dla nich to też była wyprawa, na której mogli zginąć. Zwykli uczestnicy, nie królowie i książęta, nie myśleli o ewentualnych łupach i zyskach. Turcy seldżuccy, którzy w 1072 roku zdobyli Jerozolimę i utrudniali chrześcijanom pielgrzymowanie, co było głównym argumentem wzywającym do podjęcia pierwszej krucjaty, byli wówczas ludem koczowniczym, nieposiadającym żadnych bogactw. Uczestnicy wyprawy krzyżowej traktowali swój udział jako akt pokuty.

W 1096 roku, zanim jeszcze rycerze wyruszyli na pierwszą krucjatę, zebrała się tzw. krucjata ludowa. Około 20 tysięcy zwykłych, niemal bezbronnych ludzi, w większości wieśniaków, powędrowało do Ziemi Świętej pod przywództwem mnicha Piotra Pustelnika. Prawie wszyscy zostali wyrżnięci przez wojska tureckie. Kolejna wyprawa ludowa powędrowała z drugą krucjatą w roku 1147, a najbardziej irracjonalna z nich, tzw. krucjata dziecięca, miała miejsce w 1212 roku. Z Francji i Niemiec wyruszyły wyprawy dzieci, na czele których stali dwunastoletni przywódcy głoszący, że pokonają muzułmanów nie bronią, lecz czystością serca. Dzieci w większości zostały sprzedane w niewolę muzułmanom przez cynicznych właścicieli statków handlowych przewożących je przez morze.

Nieprzypadkowo w późnym średniowieczu ruch krucjatowy stopniowo zaczął zamierać. Pielgrzymki pozostały, bo dzięki rozwojowi infrastruktury na głównych szlakach stały się bezpieczniejsze i zaczęły nieco bardziej przypominać nasze dzisiejsze peregrynacje.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Leszek Śliwa Leszek Śliwa Zastępca sekretarza redakcji „Gościa Niedzielnego”. Prowadzi także stałą rubrykę, w której analizuje malarstwo religijne. Ukończył historię oraz kulturoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim. Przez rok uczył historii w liceum. Przez 10 lat pracował w „Gazecie Wyborczej”, najpierw jako dziennikarz sportowy, a potem jako kierownik działu kultury w oddziale katowickim. W „Gościu” pracuje od 2002 r. Autor pierwszej w Polsce biografii papieża Franciszka i kilku książek poświęconych malarstwu.