Jak chcesz zadrzeć z Kaszubą, zabroń mu tabaki. Bo chyba nigdzie indziej na świecie owo świętodiabelskie ziele nie wywołuje tylu emocji
Wprawdzie w historii Polski znana była również tabaka częstochowska, której zażywali ksiądz Robak i generał Dąbrowski na kartach „Pana Tadeusza”, a także tabaka produkowana przez bernardynów w Kownie, jednak tylko tutaj, w krainie mitycznych Stolemów, tabaka to tradycja, mitologia, gawęda żywa po dzień dzisiejszy, a także... środek na przeczyszczenie nosa, zwany mniej oficjalnie „mózgotrzepem”.
Od Indian i zakonników
Oficjalnie tabaka pojawiła się w Europie w II poł. XVI w. – Tutaj, na Kaszubach, była ona już na długo przed odkryciem Kolumba.
Zażywali ją oczywiście Stolemowie, olbrzymi zamieszkujący przed wiekami Pomorze – opowiada Roman Drzeżdżon, kaszubski gawędziarz, felietonista, a także regionalista i opiekun skansenu w Nadolu nad Jeziorem Żarnowieckim. Chociaż Kaszubi zetknęli się z kulturą turecką – szlachta kaszubska brała udział w bitwie pod Chocimiem i w odsieczy wiedeńskiej – nie przyjęła się tu osmańsko-turecka nazwa tütün, czyli tytoń. – Kaszubi przejęli słowo „tabaka” z języka dolnoniemieckiego. Tutaj oznacza ono wyłącznie utarte w proch liście tytoniu – tłumaczy brat Zbigniew Joskowski, franciszkanin i historyk rodem z Sierakowic. Sam przyrządza znakomitą tabakę.
Na terenie Kaszub tytoń rozprowadzali kupcy szkoccy, którzy osiedlili się w Szotlandzie, czyli Starych Szkotach (dzisiaj to dzielnica Gdańska – Orunia). – W tej kolonii w 1620 r. otwarto jezuickie seminarium duchowne, a jego absolwenci stali się szybko wielkimi propagatorami tabaki wśród miejscowej ludności – mówi br. Joskowski.
Czemu właśnie na Pomorzu tabaka stała się owym świętym zielem, a nie na przykład cygaro? Przyczyna tkwi zapewne w długo utrzymującym się na tych terenach „pogaństwie”. Sam obszar archidiakonatu pomorskiego był ogromny. – Dlatego do początków XIX w. duchowieństwu było niezwykle trudno dotrzeć do wszystkich parafian. Wielu mieszkało w wioskach znacznie oddalonych od kościołów – wyjaśnia franciszkanin. Sprzyjało to mieszaniu się chrześcijaństwa z pogańskimi wierzeniami i lokalną mitologią. A według nich, uprawę tytoniu miał zapoczątkować sam diabeł, zwany tu czartem. Nie chciał on jednak zdradzić nazwy ani sposobu uprawy rośliny. – Diabła przechytrzyła Kaszubka. Przebrała się za ptaka i poczęła deptać uprawę. Wściekły czart przepędzał ją słowami: Precz z mojej tabaki! – opowiada Roman Drzeżdżon. Tym sposobem nazwa została wyjawiona. Są też inne legendy opisujące początki używania tytoniu w krainie Stolemów, ale wszystkie wskazują na „czartowski” rodowód, stąd tytoń nazywany jest tu diôblim zeleskã (diabelskim zielem). Czym innym jednak było palić cygaro lub papierosa – tu dym kojarzył się z piekłem – a czym innym wciągać tytoń bezpośrednio do nosa. – To był już obyczaj godny pochwały. Mężczyznę tak czyniącego uznawano za prawdziwego Kaszubę, za człowieka, który nie uległ zniewieścieniu – wyjaśnia br. Zbyszek. Ze zwyczaju narodziło się popularne na Kaszubach przysłowie: Chłop co nie zażiwo, baba sã nazéwô (Chłop, który nie zażywa [tabaki], babą się zowie).
Ciekawostką jest fakt, że istniał tu zwyczaj wkładania nieboszczykowi do klapy marynarki osobistego rogu z tabaką. Wiadomo powszechnie, że Kaszuba nawet po śmierci jej potrzebuje. Bez niej, nie daj Boże, jeszcze by wstał…
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się