Większe i mniejsze bariery jedności

Przed prawicą wielki test politycznej odpowiedzialności.

Rzecznik rządu, minister Adam Szłapka, zabrał głos w sprawie Ruchu Obrony Granic i jego lidera, Roberta Bąkiewicza. Właściwie nie nadaje się to do cytowania – zarówno ze względu na treść, jak i na status autora. Ale pozostawić tego bez komentarza też nie można. Bo czy rzecznik rządu Rzeczypospolitej powinien z agresywną pogardą mówić o ruchu ludowym, z którym, owszem, może polemizować, ale któremu – jako inicjatywie obywatelskiej – należy się minimum szacunku? Bo jak można zakwalifikować deklaracje typu:

„Szłapka to cynik, hipokryta, kłamca, osoba, która funkcjonuje w życiu publicznym tylko dlatego, że jest marionetką Donalda Tuska. Dostał zlecenie od niego, wcześniej dostał od niego poprzednią posadę, a teraz sieje dezinformację, zamęt, co Tuskowi pasuje z punktu widzenia politycznego. Ale i dezinformacja, i zamęt są nie tylko w interesie władzy. Są też w interesie na przykład Kremla. Taka jest rzeczywistość, świadomie bądź nie wpisuje się to w politykę Kremla. Możliwości są więc dwie: Szłapka jest albo pożytecznym idiotą, albo zagranicznym agentem. Nadszedł najwyższy czas na stawianie tych pytań i myślę, że nie są to ostatnie zarzuty wobec Adama Szłapki. Jest ostatnią osobą, która może mówić o państwie i prawie. To jest obrzydliwa postać, aż trudno o nim pisać w ogóle”.

To nie jest mój język, co wie każdy czytelnik tej rubryki. To standard ministra Szłapki właśnie, dokładna parafraza jego ataku na lidera Ruchu Obrony Granic.

 

Sławomir Mentzen, komentując zwołany przez Prawo i Sprawiedliwość protest przeciw nielegalnej imigracji, zwrócił uwagę, że rząd PiS kierował się imigracyjnym fatalizmem, a premier Morawiecki dał na to wiele dowodów. Za rządów PiS akceptowana przez władze imigracja do Polski bardzo wzrosła, więc Mentzen Konfederacji w inicjatywę PiS włączać nie chce. W odpowiedzi rzecznik PiS-u, poseł Rafał Bochenek, oświadczył, że nie czas na spory, bo „dzisiaj potrzeba jedności i współpracy”.

Słusznie, ale wczoraj (dosłownie) też było o tym wiadomo. I jeżeli chce się organizować wspólne demonstracje czy deklaracje, to trzeba o tym wcześniej rozmawiać z poważnymi, wylegitymowanymi społecznie partnerami. Uzgadniać, a nie narzucać inicjatywę. To elementarz współpracy i polityki. Najwyższa więc pora, żeby Prawo i Sprawiedliwość zrozumiało, że kontynuacja doktryny „tylko my” to droga donikąd.

Niestety, polemika nie zatrzymała się w miejscu, padło wiele kolejnych przykrych słów, marnujących wielki potencjał jedności z wyborów prezydenckich. A swoją drogą Sławomir Mentzen, tak bezkompromisowy wobec Jarosława Kaczyńskiego, też byłby w tym bardziej wiarygodny, gdyby równie ostro potrafił oceniać deklaracje Grzegorza Brauna, który obraża na przykład pamięć powstania w getcie warszawskim. Ale tu, niestety, był bardzo potulny. Cóż, też powinien wyrównać linię.

 

Najwięcej teraz w rękach prezydenta Karola Nawrockiego. Najważniejsze, by prezydent pamiętał, jak zapadała decyzja Polaków. 45 proc. wyborców, którzy zagłosowali na prezydenta Nawrockiego w drugiej turze, głosowało inaczej w pierwszej turze wyborów. To znacznie więcej niż w wypadku prezydenta Dudy (wtedy to było przeszło dwa razy mniej, 19 proc.).

Zapowiadany kształt kancelarii nie potwierdza, by wyniki te dobrze przeanalizowano. Ale jeśli prezydent będzie o nich pamiętał, będzie mógł naprawdę zrealizować prezydenturę solidarności narodowej, a przy okazji również uratować PiS przed samym PiS-em.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marek Jurek