Ziemi całowanie

Na fundamentalne pytania odpowiedzi znają jedynie najwięksi, nawet jeśli nie formułują ich na głos, nie krzyczą, nie podnoszą głosu, tylko są. Są po prostu prorokami.

W1948 roku przekroczył granice parafii w Niegowici, uklęknął i ucałował ziemię. Po latach wyzna, że „chyba” od świętego Jana Marii Vianneya zaczerpnął inspirację. Przy tej pierwszej wizycie w parafii, do której go posłano po święceniach, nawet mu do głowy zapewne nie przyszło, że trzydzieści lat później ten gest całowania ziemi zostanie utożsamiony z nim tak bardzo, że niektórzy, chcąc go zaatakować lub przynajmniej wykpić, zrobią z tego pijacki performance. I że przez długie lata będzie całował ziemię na całym świecie… z nielicznymi wyjątkami. Tak było w dawnej kolonii portugalskiej, na Timorze Wschodnim, którego aneksji przez Indonezję Stolica Apostolska nigdy nie zaakceptowała. Gdyby to zrobił, oburzyłby rząd w Dżakarcie, sprawiłby zaś przykrość mieszkańcom wyspy, gdyby zaniechał tego gestu. Dyplomatycznie więc radzono mu, by w ogóle z tej podróży zrezygnował. Nie posłuchał. W Dili na lotnisku nie uczynił żadnego gestu, ale już przed Mszą Świętą ucałował krzyż. Leżący na ziemi. Jest coś niezwykle symbolicznego w tym geście całowania ziemi. Frossard pisał o świętym papieżu, że jego parafią jest świat, zaś lud – w całości i każda pojedyncza jednostka – są świątynią. To dlatego wędrując – pielgrzymuje, a pielgrzymując, całuje ziemię, na którą wchodzi. „Gdyby na całym świecie pozostał już tylko jeden pasterz, zagubiony gdzieś w Andach, papież wyruszyłby na jego poszukiwanie” – napisał Andre Frossard w „Nie lękajcie się”. Fascynujące słowa. Oddające część prawdy zawartej w Jezusowej przypowieści o zagubionej owcy – ten zagubiony pasterz jest jak metafora kogoś, kogo reszta uważa za przegranego. Pasterze nie mają prawa się gubić. Owce nie mają obowiązku znać drogi. W tych relacjach wszystko jest klarowne, a obowiązki sprawiedliwie przydzielone. Pasterz oddaje życie za owce, nie na odwrót.

Dwie doby nie minęły jeszcze od chwili, gdy znajomi zasypali mnie linkami do informacji o proboszczu, który dopuścił się zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Sytuacja z gatunku tych, po których trzeba odmówić Kyrie eleison, powtarzając tę modlitwę wielokrotnie; zrobiono to w warszawskiej archidiecezji, przez lata krew człowieka wołać będzie z tamtej ziemi. Zastanawiałem się, skąd ta ironia losu, że akurat wtedy, gdy przygotowujemy numer o patronie proboszczów, gdy na okładce ma się pojawić koloratka albo sutanna, gdy ziemia, o której piszemy, jest całowana, a nie krzyczy z bólu. Myślałem, że może trzeba zaczekać, zamilknąć, dać tej ranie się zasklepić, temu szokowi przeminąć. Ale nie o szok przecież chodzi i nie o nas, raczej o tę ziemię, która całowana z szacunkiem jak matka, jak ona również nas przygarnia po śmierci. A jeśli leży na niej krzyż, to trzeba go pocałować. Gdy w 1817 roku Jan Maria Vianney został proboszczem, w wiosce Ars mieszkało 230 osób. Prawie nikt z nich nie chodził do kościoła. „Jest to mała parafia, w której nie ma wiele miłości Boga: ty im ją przyniesiesz” – miał mu powiedzieć biskup. „Przyniósł, bo sam tę miłość obficie czerpał” – pisze Franciszek Kucharczak („Vianney zawsze aktualny” – s. 18), dodając: „Zazwyczaj już o czwartej rano wychodził z plebanii do kościoła. Tam, klęcząc przed tabernakulum, modlił się przez dwie godziny, czasem dłużej. Kiedyś sąsiad, zaciekawiony, dlaczego proboszcz tak wcześnie udaje się do świątyni, poszedł za nim. Widząc, że ten klęczy nieruchomo, pochłonięty modlitwą, wrócił do domu i powiedział: »To nie jest człowiek taki jak inni«”. Skojarzenie z Karolem Wojtyłą – Janem Pawłem II powróciło do mnie. I to, że jeśli całował ziemię, to nie tak jak inni – by podkreślić, że ona do niego należy. Tylko na odwrót. Kto do kogo należy? Kto za kogo umiera? Na fundamentalne pytania odpowiedzi znają jedynie najwięksi, nawet jeśli nie formułują ich na głos, nie krzyczą, nie podnoszą głosu, tylko są. Są po prostu prorokami.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.