Fenomen Joanny

Nie jest łatwo w antykulturze nieustannego oburzenia i hejtu sprawić, byśmy łapali do siebie dystans i przekłuwali wszystkie pompowane na wyścigi balony.

Skala poruszenia, jakie wywołała informacja o śmierci Joanny Kołaczkowskiej, może się wydać zaskakująca. Bo żadne statystyki, częstotliwość pojawiania się w mediach, wzmianek i artykułów o niej nie pokazywały, jak bardzo jest popularna, ceniona, bliska właściwie każdemu z nas. Była w końcu artystką sztuki kameralnej, jaką jest kabaret, w filmach pojawiała się epizodycznie, nawet jej aktywność w sieci miała charakter osobny, oryginalny, całkowicie inny od tego, co dziś „robi zasięgi”. I nagle okazuje się, że nie tylko prawie każdy ją znał, ale i wszyscy znajdowaliśmy się pod jej urokiem. Celnie napisali jej koledzy z kabaretu Hrabi, że „Aśka była zjawiskiem”. A to brzmi jak coś więcej niż osoba. Fenomen?

Jej talent aktorski wykraczał poza skalę. Mogła – niczym niegdyś Modrzejewska – czytać (lub wyśpiewać) dowolne pismo urzędowe tak, by wszystkich widzów doprowadzić do łez. Ze śmiechu. Ale przez tych ładnych parę lat obecności na scenie i ekranach nigdy nie wygłaszała tekstów przypadkowych. To prawda, że dobrała sobie genialnych autorów i partnerów w kabaretach Potem i Hrabi. Do słów miała jednak stosunek szczególny. Wydobywała z nich wielość znaczeń, a nawet brzmień, bawiła się nimi i przywracała sens zarazem. Fakt, że dziś ludzie z prawa i lewa, starsi i młodsi, jak jeden mąż i żona wyznają jej miłość, świadczy także o tym, że znalazła z nami wspólny język. Sklejała w całość zestaw pojęć, kodów, skojarzeń, które składają się na poczucie humoru. Fenomen Joanny Kołaczkowskiej polegał więc i na tym.

Nie jest łatwo w dzisiejszej Polsce i w ogóle w spolaryzowanym świecie, w antykulturze nieustannego oburzenia i hejtu, sprawić, byśmy łapali trochę słońca i pogody, śmiali się z tych samych rzeczy, puszczali oko, łapali do siebie dystans (czemu dawała niedościgniony wzór), przekłuwali wszystkie pompowane na wyścigi balony. Joanna Kołaczkowska robiła to w sposób naturalny. Choć odeszła, to przecież wciąż jest z nami w swoich skeczach, podcastach, piosenkach. I niech pozostanie jak najdłużej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Legutko Piotr Legutko dziennikarz, publicysta, wykładowca, absolwent filologii polskiej UJ. Kierował redakcjami „Czasu Krakowskiego”, „Dziennika Polskiego”, „Nowego Państwa” i „Rzeczy Wspólnych”, a także krakowskim oddziałem TVP i kanałem TVP Historia. Z „Gościem Niedzielnym” związany od początku XXI wieku. Opublikował m.in. „O dorastaniu czyli kod buntu”, „Jad medialny”, „Sztuka debaty”, „Jedyne takie muzeum”, książkowe wywiady z Janem Polkowskim i prof. Andrzejem Nowakiem oraz „Mity IV władzy” i „Gra w media” (wspólnie z Dobrosławem Rodziewiczem). Wykładowca UP JP II oraz Akademii Ignatianum.