Z ideologią zawsze tak jest – jeśli wypacza człowieczeństwo, automatycznie robi to samo z relacjami międzyludzkimi.
Prawie pięć tysięcy dzieci w 2024 roku trafiło w Polsce do rodzinnej pieczy zastępczej. Dobrze, że są tacy, którym można zaufać i w kryzysowej sytuacji powierzyć im dzieci osób, które sobie nie radzą. Źle, że w praktyce rozeznawanie jednego i drugiego kuleje – jak zauważa w tym numerze „Gościa Niedzielnego” Agata Puścikowska („Systemowa rzeczywistość skrzeczy” – s. 18). Teorię mamy na wysokim poziomie, podsumowuje, ale praktyka to już inna sprawa. Jako przykład podaje ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w naszym kraju – w pierwszej mama urodziła dziecko, które jej od razu odebrano, bo porusza się na wózku. Rodzina jest co prawda pełna, ale zdaniem szpitalnego personelu ojciec musi się opiekować niepełnosprawną żoną, więc z dzieckiem nie da sobie rady. W drugim przypadku młoda matka została zabrana do więzienia, a jedno z dzieci, niemowlę, które zdecydowano się zabrać z domu (pomimo obecności prababci i możliwego powrotu babci) zmarło kilka dni później. Ile podobnych dramatów dzieje się obecnie? – pyta Puścikowska, słusznie, bo te akurat sytuacje zostały nagłośnione i ocenione jako jednoznaczne, co jednak z tymi, których uczestnicy cierpią za zamkniętymi drzwiami? I co z tymi, w których przypadku rozeznano źle, niewłaściwie, albo po prostu doszło do nieporozumienia pomiędzy opieką społeczną a na przykład policją? I choć w Konstytucji RP zapisana jest ochrona macierzyństwa (podobnie jak małżeństwa, o czym w dobie „ekspresowych rozwodów” większość, zdaje się, zapomina!) wydaje się, że o samym macierzyństwie system wie nie za wiele, a przynajmniej nie to, co najważniejsze. I trudno się dziwić, bo system nie jest nieomylny, ale ci, co go tworzą, ponoszą za niego odpowiedzialność. Jeśli w swoich działaniach kierują się jakąś wątpliwej proweniencji ideologią, zamiast dobrem człowieka, małżeństwa i rodziny, wychodzi, jak wychodzi. Niejednokrotnie pisaliśmy o tym w „Gościu”, przytaczając przypadki osób, które musiały wręcz uciekać z kraju, w którym chciano odebrać im dzieci z najróżniejszych powodów, zawsze jednak posądzając je przy tym o niezdolność do zapewnienia tym dzieciom prawidłowego wychowania i środowiska wzrostu. Z ideologią zawsze tak jest – jeśli wypacza człowieczeństwo, robi to samo z relacjami międzyludzkimi. Jeśli kłamie o człowieku, nie może mówić prawdy o podstawowych relacjach społecznych, jakimi są małżeństwo i rodzina, relacja rodzicielska, czy miłość macierzyńska. Nawet jeśli niedoskonała wedle kryteriów tejże ideologii, to jednak prawdziwa. Przypomina mi się, rzecz jasna, Skandynawia. W iluż to powieściach z tamtych krajów pojawia się wątek spotkania towarzyskiego za… szczelnie zasłoniętymi oknami! Z jakiego powodu? Ze strachu, bo butelkę wina na stole w domu, w którym są dzieci, mógł zobaczyć ktoś nieprzyjazny i wykorzystać ten fakt dla jakichś osobistych porachunków. Nie, nie pochwalam picia alkoholu w obecności dzieci. Mówię jedynie o jakimś zakresie samostanowienia w przypadku dorosłych ludzi oraz manipulacji, których można się dopuszczać, gdy powszechnie rządzi ideologia (swoją drogą, wyobrażacie sobie te zasłonięte okna w takich na przykład Włoszech albo Hiszpanii? Coś mi mówi, że te ich dzieci biegające w porze wielogodzinnej kolacji pomiędzy babciami, ciociami i tatą mogą być autentycznie szczęśliwe!). Dorota Bojemska z Fundacji Instytut Pokolenia, cytowana przez Puścikowską, stwierdza w pewnym momencie, że „prapoczątkiem wielu patologii związanych z jakością działań wielu instytucji jest stan, w którym rodzina przestała być uważana za wartość. Jeśli rodzina nie jest najważniejsza i najcenniejsza, to w zasadzie można wszystko”. Trudno to lepiej ująć. I nie wyciągnąć tego samego wniosku, że rozdzielenie matki i małego dziecka, gdy nie ma rażących powodów, jest po prostu wielką zbrodnią.
ks. Adam Pawlaszczyk
Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.