Wybitny himalaista Ryszard Pawłowski kończy 75 lat

Wspina się od ponad pół wieku, zdobył 11 z 14 ośmiotysięczników, niektóre kilka razy.

24.06.2025 09:28 PAP

dodane 24.06.2025 09:28

Himalaista Ryszard Pawłowski - jedyny Polak, który pięciokrotnie stanął na najwyższym szczycie świata, Mount Evereście (8848 m) - kończy we wtorek 75 lat. Wspina się od ponad pół wieku, zdobył 11 z 14 ośmiotysięczników, a ostatnio Wulkaniczną Koronę Ziemi z Tomaszem Brylem. Składa się na nią siedem najwyższych wulkanicznych szczytów na wszystkich kontynentach, a najwyższym jest Ojos de Salado, leżący w Ameryce Płd., który był ostatnim w projekcie. Wspinacze osiągnęli go 29 listopada 2024 roku.

"Jestem bardzo zadowolony z tego dokonania, mimo że w moim wysokogórskim dossier jest wiele sportowych sukcesów. Warto być czasami pierwszym. Dodatkowa satysfakcja to fakt, że zostałem najstarszym człowiekiem na świecie, który zdobył Wulkaniczną Koronę Ziemi. Nasz projekt był wyzwaniem mniej sportowym, ale zdecydowanie bardziej organizacyjnym. Jestem jednak dumny, że na wszystkie pięć szczytów, na które weszliśmy z Tomkiem razem, zrobiliśmy to przy pierwszej próbie" - powiedział PAP jubilat.

Najbardziej z Wulkanicznej Korony Ziemi wspomina wyprawę na Mount Sidley na Antarktydzie w styczniu ubiegłego roku.

"Byliśmy tam pierwszymi Polakami w historii. To był głównie stres organizacyjny, ale także finansowy, gdyż można wejść tylko za pośrednictwem turystycznej agencji amerykańskiej. Sam szczyt ma nieco ponad 4000 m, lecz logistyka dotarcia pod niego była skomplikowana. Po dwóch godzinach lotu płatowcem zostaliśmy wysadzeni, wraz z Amerykanką i Rumunem oraz przewodnikiem, na pustkowiu, tj. lądolodzie, po którym z saniami, z asekuracją zabezpieczającą przed wpadnięciem do szczeliny, trzeba było przejść 10 km. Było bardzo zimno. Wiedzieliśmy, że jak się atak nie uda w pierwszej próbie, to powtórki, bo zbliżało się załamanie pogody, nie będzie. Stres potęgowało to, że na szczyt musiał wejść cały zespół. Choroba, kontuzja, niedyspozycja jednej osoby niweczyła plan całej grupy" - relacjonował.

Jak przekazał, ostatni obóz był na wysokości 3000 m.

"Nie założyliśmy obozu pośredniego, bo nie było czasu, tylko poszliśmy na szczyt. Akcja wejścia i powrotu na 3000 m trwała 20 godzin. Sprzyjało nam to, że na Antarktydzie jest widno przez 24 godziny, ale warunki były ekstremalne z powodu zimna. Na szczycie nawet nie wyciągnąłem kamery z powodu bardzo niskich temperatur. Gdy wróciliśmy do obozu na 3000 m, przez dwa dni walczyliśmy z wiatrem o utrzymanie namiotów i przetrwanie najgorszej nawałnicy. Potem wyruszyliśmy z powrotem na +lotnisko+. Po dotarciu do oczekującego na nas płatowca okazało się, że przymarzły płozy i trzeba było odkuwać. To była niesamowita przygoda, jak cały ten projekt" - podkreślił Pawłowski.

Urodził się 24 czerwca 1950 r. w Bogatyni. Na Śląsk przyjechał w wieku 14 lat z niewielkiego Rypina w województwie kujawsko-pomorskim i po skończeniu technikum górniczego pracował przez 15 lat w kopalni. Ukończył wieczorowe studia na Politechnice Śląskiej (inżynier elektryk). Ponad 25 lat temu założył agencję organizującą wyprawy w najwyższe góry świata. W roli przewodnika był nie tylko pięć razy na Evereście, ale m.in. ponad 30 razy na najwyższym szczycie Ameryki Południowej - Aconcagui (6961 m) oraz 40 razy na Elbrusie (5642 m) w Kaukazie.

Choć wcześniej trenował judo i był nawet w kadrze narodowej, to górską przygodę rozpoczął od eksploracji jaskiń. Działał w Tatrach, na Kaukazie, w Alpach, Andach, Pamirze, Karakorum i Himalajach. Wziął udział w ponad 300 wyprawach górskich jako uczestnik lub organizator. Jest członkiem prestiżowego The Explorers Club w Nowym Jorku, stowarzyszenia zrzeszającego ok. 3000 odkrywców i badaczy z całego świata.

Wspinał się z głównie z kolegami z KW Katowice, m.in. zdobywcami Korony Himalajów i Karakorum Jerzym Kukuczką i Krzysztofem Wielickim oraz Januszem Majerem, a także łodzianinem Piotrem Pustelnikiem, byłym prezesem, a obecnie wiceprezesem Polskiego Związku Alpinizmu. Był partnerem Kukuczki na linie podczas eksploracji południowej ściany Lhotse (8516 m) w październiku 1989. Wówczas Kukuczka, najsłynniejszy polski wspinacz, odpadł od ściany na wysokości ponad 8250 m i poniósł śmierć. Pawłowskiemu udało się w bardzo trudnych warunkach wycofać i dotrzeć do niżej położonego obozu.

"Podziwiam Ryśka za jego upór. On zawsze walczył, +przebijał się+ przez życie od najmłodszych lat, gdy jako nastolatek przyjechał na Śląsk. Osiągnął wszystko sam i przez to potrafił pokonywać przeszkody nie tylko górskie, ale i życiowe. Świetny facet. Nigdy nikomu niczego nie zazdrościł i w niczym nie przeszkadzał. Proszę uwierzyć, on nie ma wrogów. To jest naprawdę rzadkość i coś ciekawego" - powiedział PAP o Pawłowskim Krzysztof Wielicki, piąty w historii zdobywca Korony Himalajów i Karakorum.

Himalaista miał i ma szczęście, nie tylko podczas wspinaczek wysokogórskich, co potwierdzają koledzy, wybitni wspinacze. Przeżył sam sześć dni w namiocie na wysokości 7700 m, załamanie pogody podczas wspinaczki na Lhotse (8516 m), po czym - gdy nieco poprawiły się warunki - zdobył wierzchołek czwartego co do wysokości ośmiotysięcznika globu. W 1999 roku po wejściu na Everest przetrwał noc w zadymce na 8500 m, po śmierci członka swojej wyprawy. Na nepalskim siedmiotysięczniku Pumori (7165 m) dwukrotnie uszedł z życiem po upadku, raz gdy zerwała się lina, a drugi raz porwany przez lawinę.

"Miał szczęście w górach, podobnie jak ja. Życzę mu, by ten uśmiech fortuny go nie opuszczał. Ma szczęście także poza akcjami górskimi - prawie zawsze przegrywałem z nim w szachy, bo jest w tym świetny, i czasami w pokera" - dodał Wielicki.

W roku 2017 w Gdyni, jako pierwszy w historii, podczas cyklicznego już ogólnopolskiego Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów został laureatem nagrody Kolosa "Wiecznie Młodzi", a w 2020 odebrał Super Kolosa za całokształt dokonań w górach. Otrzymał też liczne nagrody i wyróżnienia w dziedzinach fotografii oraz filmu dokumentalnego. Przyznał, że gdy zaczynał przygodę to górskimi idolami byli Włoch Walter Bonatti i Austriak Hermann Buhl, prekursor stylu alpejskiego i pierwszy zdobywca Nanga Parbat.

"Tak się złożyło, że pierwszą drogę w Alpach, którą pokonałem, to był właśnie słynny Filar Bonattiego na Petit Dru w masywie Mont Blanc. Lubię Alpy, ale +moimi+ górami są Andy, szczególnie te z pogranicza Argentyny i Chile" - dodał.

Jest instruktorem PZA, ale angażuje się nie tylko w wyczynowe projekty. Organizował i prowadził wyprawy dla niepełnosprawnych sportowców na Alaskę, do Afryki i Patagonii w ramach programu "Korona Nadziei". Cieszy się dobrym zdrowiem, i jest bardzo aktywny fizycznie, nie tylko wspinaczkowo.

"Regularnie jeżdżę w Tatry, chodzę na ścianki wspinaczkowe w Sosnowcu, a także Bytomiu, no i regularnie, nawet trzy raz w tygodniu, grywam w tenisa na katowickiej AWF. Moim partnerem na korcie jest były lekkoatleta, olimpijczyk Jacek Bednarek" - powiedział Pawłowski.

Za największe sportowe osiągnięcia uznaje, oprócz szczytów w Himalajach i Karakorum, także te zdobyte w ulubionej Patagonii, w Ameryce Płd.

"Najlepsza sportowo była wspinaczka z 1987 r. bardzo trudną drogą na Fitz Roy w Ameryce Płd. - 2300 m ściany wymagającej umiejętności technicznych, a dodatkowym +przeciwnikiem+ w tym rejonie zawsze jest pogoda. Czekałem chyba ze trzy tygodnie na właściwe warunki. Cenię też wyprawę Polskiego Związku Alpinizmu na Torre del Paine w Patagonii w Chile, 10 lat później ze świetnymi wspinaczami m.in. Jasiem Muskatem i Januszem Gołąbem. W Himalajach najtrudniejsza droga to 1991 rok i południowa ściana Annapurny z Krzysiem Wielickim i Wandą Rutkiewicz, także K2 w 1996 r. od strony chińskiej. Wszedłem na szczyt z Piotrem Pustelnikiem podczas wyprawy organizowanej przez Krzysia, który był liderem. Dla mnie i Piotra to był pierwszy raz na K2 i od razu udany" - podkreślił.

Jak przyznał, wiek nie stanowi dla niego żadnego limitu. Nie przestaje planować kolejnych wypraw wysokogórskich. Zaznaczył, że dopóki będzie w formie, wyjazdów i przygody górskiej nie porzuci, bo to jego pasja i sposób na życie.

"Na przełomie roku lecę z Tomkiem Brylem do Wenezueli, chcemy wejść na Pico de Bolivar (4978 m - PAP). Wcześniej, w listopadzie, czeka mnie sentymentalny wyjazd ze znajomymi do Nepalu. Może wejdę po raz kolejny na piękną Ama Dablan, na której byłem już 28 razy, sam i z klientami. Na początku lutego 2026 szykuje się wyprawa do Argentyny i Chile - planuję wejść na najwyższym szczyt Ameryki Płd. - Aconcaguę (6961 m - PAP). Jeśli się uda, to będzie 35. raz" - podsumował.

Ośmiotysięczne szczyty zdobyte przez Ryszarda Pawłowskiego:

1984 r. Broad Peak (8047 m) 1991 r. Annapurna I (8091 m) 1993 r. Nanga Parbat (8125 m) 1994 (od strony Nepalu), 1995, 1999, 2012, 2014 r. (od strony Tybetu) Mount Everest (8848 m) 1994 r. Lhotse (8516 m) 1996 r. K2 (8611 m) 1997 r. Gaszerbrum I (8068 m) 1997, 2003, 2006 r. Gaszerbrum II (8035 m) 2000, 2005 r. Czo Oju (8201 m) 2001 r. Sziszapangma Middle (8008 m) 2017 r. Manaslu (8156 m)

Wulkaniczna Korona Ziemi (2022-24): Ojos del Salado (6893 m, Andy, Ameryka Płd.,), Kilimandżaro (5895 m, Masyw Kilimandżaro, Afryka), Elbrus (5642 m, Kaukaz, Europa), Pico de Orizaba (5636 m, Kordyliera Wulkaniczna, Ameryka Płn.), Damavand (5610 m, Góry Elburs, Azja), Mount Giluwe (4368 m, Góry Bismarcka, Australia i Oceania), Mount Sidley (4285 m, Antarktyda)

Olga Miriam Przybyłowicz 

1 / 1