Wybory prezydenckie w 2025 roku skończyły się zwycięstwem Karola Nawrockiego, ale i w pewnej mierze także Sławomira Mentzena. Niemal trzy miliony Polaków oddały na niego głos w pierwszej turze.
Wśród niewąskiej grupy zwycięzców tegorocznej batalii prezydenckiej jest Konfederacja i Sławomir Mentzen. Nie był to sukces z przypadku, nie jest to też dowód na ogólnospołeczny zwrot na prawo. Raczej na kres politycznego samostanowienia o sobie partii Szymona Hołowni. Jest to jednak przede wszystkim owoc pracy, jaką wykonał Mentzen. Na prowadzenie kampanii poświęcił rok, zjeździł w tym czasie Polskę wzdłuż i wszerz – dosłownie. W internecie znaleźć można nieweryfikowalną informację, że w tym czasie jego wiece zgromadziły łącznie półtora miliona ludzi. Brzmi astronomicznie, nawet gdyby tę wartość podzielić przez trzy albo i pięć. Wiralowa i happeningowa forma tych spotkań napędzała zainteresowanie trasą Mentzena. Uderzała też konsekwencją – tłumy w deszczu czy mrozie stały się symbolem uporu nie tylko Konfederacji, ale i okrzepłych już wyborców tego ugrupowania. Towarzys zyła tej kampanii także konsekwencja przekazu, skutecznie mieszająca treść merytoryczną (nieporównywalną z mizerią innych pierwszoplanowych postaci tych wyborów) z populistycznym słuchem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł
Jerzy Kopański