Ludzie się zmieniają, a o ich wartości świadczy nie to, skąd wyszli, ale gdzie doszli.
Pół Polski wciąż nie może otrząsnąć się po tym, jak Karol Nawrocki został prezydentem, biorąc pod uwagę zarzuty, jakie w trakcie kampanii wobec niego padały. Nie wchodząc w szczegóły (warto poczytać, jak bardzo drobiazgowo kandydat był dwa razy sprawdzany przez ABW), a nawet zakładając, że sporo historii przytaczanych przez media jest prawdziwa, to dotyczą one odległej przeszłości. Ludzie się zmieniają, a o ich wartości świadczy nie to, skąd wyszli, ale gdzie doszli. Nie to, jacy kiedyś byli, ale jacy są teraz i jaką drogę w swoim życiu przeszli, by wejść na szczyt. Dlatego właśnie, paradoksalnie, wbrew intencjom scenarzystów negatywnej kampanii, opowieść o Karolu Nawrockim przekonała do niego ponad 10 milionów wyborców.
Nie był to wcale proces oczywisty, a ogromną rolę odegrali w nim najbliżsi nowego prezydenta. Często mówi się o „wykorzystywaniu” rodziny w kampanii wyborczej, co brzmi dwuznacznie. Ale to nie był ten przypadek. Od konwencji w Krakowie, gdy po raz pierwszy Karol Nawrocki przedstawił publicznie żonę, siostrę, dwóch synów i córkę, aż po wieczór wyborczy 1 czerwca wszyscy oni nie tyle wspierali kampanię, ile wręcz mocno się w nią zaangażowali, zwłaszcza żona Marta („ja ścigam gangsterów, a nie wychodzę za nich za mąż”) i najstarszy syn Daniel. To chyba najmniej doceniany, a przecież przy takim przebiegu kampanii wręcz kluczowy czynnik, który wpłynął na ostateczny sukces Karola Nawrockiego. Poza twardymi elektoratami, odpornymi na wszystko, co się mówi i pisze, są przecież wyborcy, dla których najistotniejsze jest to, jaki człowiek ma zostać prezydentem Polski. Zwłaszcza wobec zarzutów dotyczących etyki i moralności kandydata. I tu (być może) przesądziło świadectwo najbliższych. Mocne, poparte konkretnymi działaniami. Nie jest przypadkiem, że czas, jaki komitet Karola Nawrockiego otrzymał od Kanału Zero tuż przed głosowaniem, kandydat oddał do dyspozycji swojej rodziny. Zobaczyliśmy przykład szczególnej więzi i dla wielu wahających się to właśnie mogło być argumentem przesądzającym.
Piotr Legutko
dziennikarz, publicysta, wykładowca, absolwent filologii polskiej UJ. Kierował redakcjami „Czasu Krakowskiego”, „Dziennika Polskiego”, „Nowego Państwa” i „Rzeczy Wspólnych”, a także krakowskim oddziałem TVP i kanałem TVP Historia. Z „Gościem Niedzielnym” związany od początku XXI wieku. Opublikował m.in. „O dorastaniu czyli kod buntu”, „Jad medialny”, „Sztuka debaty”, „Jedyne takie muzeum”, książkowe wywiady z Janem Polkowskim i prof. Andrzejem Nowakiem oraz „Mity IV władzy” i „Gra w media” (wspólnie z Dobrosławem Rodziewiczem). Wykładowca UP JP II oraz Akademii Ignatianum.