Szef MSZ: Nie będzie polskich żołnierzy na Ukrainie

Szef MSZ Radosław Sikorski ocenił w środę, że specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy gen. Keith Kellogg mógł dokonać nadinterpretacji. Podkreślił, że polscy żołnierze nie pojadą na Ukrainę w ramach ewentualnej misji pokojowej, ale Polska będzie wspierać most powietrzny, chronić hub i granicę.

14.05.2025 11:45 PAP

dodane 14.05.2025 11:45

W rozmowie z Onetem Sikorski odniósł się do wypowiedzi specjalnego wysłannika USA ds. Ukrainy gen. Keitha Kellogga, który powiedział we wtorek w telewizji Fox Business, że wśród rozważanych rozwiązań wojny w Ukrainie jest umieszczenie europejskich sił na zachód od Dniepru z udziałem czterech europejskich krajów, w tym Polski.

Sikorski podkreślił, że Polska szanuje i lubi generała Kellogga, a on sam wielokrotnie rozmawiał z nim o sprawie Ukrainy i zaangażowania sił europejskich. Szef MSZ podkreślił, że - zdaniem Kellogga - wśród sił europejskich na Ukrainie powinni być polscy żołnierze. "Czyli on tak uważa, ale to nie znaczy, że tak będzie. Generał Kellogg mógł nadinterpretować to, że Polska będzie częścią tej operacji, jeśli ona będzie miała miejsce" - powiedział Sikorski.

"Nasz udział w tej operacji nie będzie zawierał pobytu polskich żołnierzy na ukraińskiej ziemi. To będzie wsparcie mostu powietrznego, to będzie ochrona hubu, i to będzie przede wszystkim ochrona naszej ponad 600-kilometrowej granicy z Rosją i Białorusią dla osłony tych wojsk, które pojadą na Ukrainę" - wskazał Sikorski.

Szef MSZ był też dopytywany, czy strona amerykańska w rozmowach ze stroną polską próbuje wywierać presję, żeby Polacy też byli na Ukrainie. "Właśnie nie, dlatego uważam, że tutaj nie ma potrzeby nadinterpretowywania tego, bo wszyscy rozumieją, że Polska jest krajem granicznym NATO, ma i Rosję i Ukrainę za sąsiadów i najważniejsze, co robimy dla całego Sojuszu, ochrona wschodniej flanki, czyli naszego własnego terytorium" - powiedział Sikorski.

Kellogg przedstawiał w rozmowie z dziennikarką Marią Bartiromo amerykański plan negocjacji zakończenia wojny na Ukrainie, który miał zostać wysłany Ukrainie, Rosji i państwom europejskim. Jak stwierdził, w pierwszej kolejności USA chcą doprowadzić do zawieszenia broni, by przejść do dyskusji o terytorium, statusie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej i przyszłości Ukrainy w NATO.

"Mówimy też o siłach odpornościowych. I to są siły tego, co nazywają E3, ale tak naprawdę jest to teraz E4. Mówimy o Brytyjczykach, Francuzach, a także Niemcach, a teraz w zasadzie Polakach, którzy mieliby siły na zachód od Dniepru, czyli z dala od linii kontaktu" - powiedział Kellogg. Jak dodał, na wschód od Dniepru umieszczone byłyby siły pokojowe z udziałem "państwa trzeciego", które pilnowałyby przestrzegania zawieszenia broni.

We wtorek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz - pytany o wypowiedź Kelloga - również podkreślił, że "stanowisko jest jednoznaczne - Polska nie planuje i nie wyśle żołnierzy na Ukrainę". Według niego sojusznicy rozumieją, że naszą rolą jest zabezpieczenie logistyczne misji.

Od redakcji Wiara.pl

Poza wszystkimi innymi jest chyba jeden najważniejszy argument przeciwko obecności polskiego wojska na Ukrainie: racje historyczne. Nie chcemy, by Polska była odbierana i przedstawiana jako okupant. A z całą pewnością taka tezę podbijałaby rosyjska propaganda.

1 / 1