Traktat zobowiązuje też do zwiększenia współpracy i interoperacyjności armii francuskiej i polskiej.
W nowym traktacie o współpracy polsko-francuskiej strony zobowiązały się do udzielania wzajemnej pomocy w razie napaści, łącznie z użyciem środków wojskowych, zgodnie ze zobowiązaniami NATO i UE. Traktat zobowiązuje też do zwiększenia współpracy i interoperacyjności armii francuskiej i polskiej.
W piątek prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Donald Tusk podpisali we francuskim Nancy nowy polsko-francuski traktat o wzmocnionej współpracy i przyjaźni. Dokument opublikowała strona francuska i polska; znalazły się w nim m.in. kwestie bezpieczeństwa i obronności.
"Zgodnie z postanowieniami artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych w przypadku napaści zbrojnej na ich terytorium Strony udzielają sobie nawzajem pomocy, w tym przy zastosowaniu środków wojskowych. Pomoc oraz wsparcie będą realizowane stosownie do zobowiązań, jakie wynikają z artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego i artykułu 42 ustęp 7 Traktatu o Unii Europejskiej" - czytamy w traktacie.
W sekcji dot. bezpieczeństwa i obronności znalazły się też zapisy zobowiązujące strony traktatu do "wypracowania wspólnej kultury strategicznej", zacieśniania współpracy i interoperacyjności między polskimi i francuskimi siłami zbrojnymi, m.in. poprzez organizację wspólnych ćwiczeń, wspólnych kontyngentów zagranicznych, a także współpracę w pozyskiwaniu nowego sprzętu wojskowego i rozwoju nowych technologii. Traktat przewiduje też m.in. coroczne konsultacje strategiczne na poziomie ministrów spraw zagranicznych i obrony.
W traktacie znalazły się też zapisy zobowiązujące oba państwa do zwiększania swoich zdolności obronnych, a także do wspierania rozwoju obronności europejskiej. Jak wskazano, chodzi nie tylko o kwestie czysto militarne, ale także np. współpracę w przeciwdziałaniu zagrożeniom hybrydowym, dezinformacji czy atakom cybernetycznym. W tych obszarach - jak wskazano - strony zobowiązane są do współpracy w ramach EU, NATO i Europejskiej Wspólnoty Politycznej.
Kilka punktów poświęcono też kwestiom przemysłowym. Jak czytamy, traktat zobowiązuje obie strony do "promowania współpracy" między swoimi przemysłami obronnymi "w celu wykorzystywania synergii, rozwijania interoperacyjności, zwiększania konkurencyjności oraz wzmacniania krajowych baz przemysłowych oraz europejskiej bazy technologiczno-przemysłowej sektora obronnego (EDTiB)".
"Współpraca ta będzie opierać się zwłaszcza na realizacji i rozwijaniu wspólnych projektów w domenach: lądowej, morskiej, powietrznej, w cyberprzestrzeni oraz w przestrzeni kosmicznej" - wskazano.
W traktacie zwrócono też uwagę na kwestię promowania rozwoju przemysłu obronnego w UE "w celu wzmocnienia jej zdolności obronnych, w tym poprzez badania, rozwój i nabywanie wspólnych zdolności". "Strony promują stopniowe tworzenie europejskiej preferencji poprzez nabywanie sprzętu wojskowego zaprojektowanego i wyprodukowanego przez EDTiB. Realizacja powyższych będzie zgodna z rozwojem ich narodowych programów pozyskiwania uzbrojenia" - dodano.
Nowy traktat zastąpi poprzednią umowę Polski i Francji, podpisaną w 1991 r. i ocenianą jako przestarzałą. Jest porównywany z traktatami, które wcześniej Francja podpisała z krajami sąsiednimi: Niemcami, Włochami i Hiszpanią.
Podpisanie dokumentu nastąpiło w Nancy we wschodniej Francji, mieście związanym ze wspólną historią obu krajów - tu właśnie po wygnaniu z kraju osiadł król Stanisław Leszczyński. Również data nie została wybrana przypadkowo - 9 maja to Dzień Europy.
Od redakcji Wiara.pl
Warto może zwrócić uwagę na pewien szczegół. Zacytujmy jedną z notatek PAP:
Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział po podpisaniu nowego traktatu polsko-francuskiego, że w przypadku napaści na Polskę, Francja byłaby w stanie zmobilizować swoje siły wojskowe w ciągu 30 dni. Dodał, że nie mam wątpliwości, iż rozmieszczenie wojsk byłoby możliwe, gdyby "doszło do najgorszego". (...)
"Jeżeli chodzi o mobilizację sił wojskowych, mamy we Francji odpowiedni tryb podejmowania decyzji - to jest określone w konstytucji" - odpowiedział francuski prezydent. "Mamy odpowiednią organizację armii, mamy inwestycje i systemy dowodzenia. Nie mam wątpliwości co do tego, że takie rozmieszczenie (wojsk - przyp. PAP) byłoby możliwe, gdyby doszło do najgorszego" - oświadczył. Jak mówił, dowodem na to jest fakt, że po rosyjskiej agresji na Ukrainę w lutym 2022 r., Francja w ciągu pięciu dni wysłała swoich żołnierzy do Rumunii.
30 dni. A po drodze są przecież jeszcze Niemcy... No, chyba że statkami, przez port w Dunkierce.