Nie da się wybrać ludzi idealnych, ale można ludzi z ideałami.
Niedawno powiedział mi znajomy, świadomy katolik, że chyba nie pójdzie na wybory, bo „nie będzie miał na kogo głosować”. Po rozmowie zmienił zdanie, ale obawiam się, że podobnych przypadków jest więcej. A to źle, bo katolik zawsze ma kogo wybierać. Nie chodzi o znalezienie człowieka idealnego – skoro sam nie umiem być idealny, to nie mam też podstaw oczekiwać tego od tych, którzy kandydują. Nie ma idealnych ludzi, a tym samym nie ma też idealnych partii i idealnych rządów. To banał, ale kiedy słyszę, że ktoś zniechęca się do udziału w wyborach, bo wszyscy kandydaci to „jedno zło”, odnoszę wrażenie, że ten ktoś jednak wciąż oczekuje człowieka doskonałego, który by mu we wszystkim pasował. No mesjasza po prostu. Rzecz jednak w tym, że prawdziwy Mesjasz już przyszedł, więc nie trzeba Go wyglądać, tylko naśladować – również w wyborach.
A kogo wybierał Jezus? Ano ludzi niedoskonałych, innych na stanie nie było. I do dzisiaj tak wybiera, bo ciągle doskonałych nie dowieźli. Apostołowie byli jak politycy, bo wszyscy tacy jesteśmy – kłótliwi, egocentryczni, zarozumiali, a przy tym tchórzliwi i skłonni do zdrad. Nie było żadnego takiego jak Jezus – i nie ma do tej pory. Wybrani przez Chrystusa wciąż zawodzą, zdradzają, robią głupstwa, a jednak Zbawiciel uparcie wybiera kolejnych ułomnych ludzi. Nie znaczy to jednak, że przypadkowych.
Z Ewangelii wiemy, że Jezus przed powołaniem Dwunastu całą noc spędził na modlitwie. Jakby tak wszyscy przed wyborami modlili się chociaż godzinę, to wybór byłby najlepszy z możliwych. Oczywiście wybraniec w dalszym ciągu nie byłby idealny. Dalej byłby obciążony wadami, ale na pewno nie byłby to ktoś, kto programowo działałby na szkodę społeczeństwa – a takich ludzi często wybierają społeczności, które zapomniały o Bogu.
Po ludzku to ja nigdy nie miałem na kogo głosować, ale od kiedy są wolne wybory, zawsze biorę w nich udział, bo chcę głosować po Bożemu. Czyli jak? Ano, na kogokolwiek głosuję, zawsze chcę wybrać Jezusa.
Dorodna manipulacja
Onet użala się nad prowadzącymi nielegalną „przychodnię aborcyjną” AboTak, urządzoną koło Sejmu. Otóż mają oni ciężkie życie z winy protestujących tam środowisk pro-life. Autor sugeruje, że pikietujący przeszkadzają nie tylko aborcyjnym aktywistom. „Policja potwierdziła przyjęcie wielu zgłoszeń od mieszkańców i innych osób” – stwierdza, nie wyjaśniając jednak ani o jakie zgłoszenia chodzi, ani kim są te „inne osoby”. Nie dziwi go też, że choć protesty w okolicy Sejmu są codziennością, to uciążliwość sprawiają akurat obrońcy życia. „W ostatnim czasie w wyniku protestów do szpitala trafiło dziecko” – pisze. Nie dowiadujemy się jednak żadnych szczegółów, nie znajdujemy też refleksji nad faktem, że z tej „przychodni” dzieci nie trafiają do szpitala, tylko do kubła. Ale służby sprawę „analizują” i najpewniej coś z tym zrobią. Znaczy się z protestującymi.
Franciszek Kucharczak
Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.