Kościół prawa czy Kościół miłości?

Gdyby autentyczność zainteresowania mediów realnym Kościołem mierzyć stopniem zaangażowania w komentowanie konklawe, okazałoby się, że jesteśmy wciąż najbardziej interesującą wspólnotą na świecie.

Ja to nawet usiłuję rozumieć, ogarnąć to zainteresowanie spojrzeniem z wyrozumiałością, przyjąć do wiadomości, że dwa tysiące lat historii muszą budzić zainteresowanie, i tak dalej. Problem w tym jednak, że nie jest to zainteresowanie Kościołem realnym, raczej jego wyobrażeniem utkanym na krosnach wątpliwej jakości domniemań podlanych uprzedzeniami. W takiej wizji Kościoła brak miejsca dla Ducha Świętego, sporo go natomiast na jałowe dociekania i wielomówstwo. Bardzo zaimponował mi ksiądz Stefan Moszoro-Dąbrowski, który indagowany przez dziennikarkę Onetu między innymi na temat przyszłego papieża odpowiadał krótko, konkretnie, bez żadnych kompleksów. Na pytanie, czego potrzeba Kościołowi w najbliższych latach, odparł najkrócej, jak się da – dbałości o to, „co jest w prawie kościelnym”.

Celowo użyłem sformułowania „bez kompleksów”, bo niejeden zawahałby się, czy tak lakoniczne i pozbawione komentarza nawiązanie do prawa nie przyniesie mu w dzisiejszych czasach sporej dawki hejtu ze strony tych, których perspektywa ograniczona jest do dwóch zaledwie wizji: „Kościół prawa” albo (!) „Kościół miłości”. Nie jest to problem nowy, wręcz przeciwnie, aczkolwiek jakby mniej odważnie mówi się o tym, że natura Kościoła taka właśnie jest – miłość i prawo są w nim… nierozłączne. Tak, prawdziwa miłość. I prawdziwe prawo. Pisał o tym ks. prof. Remigiusz Sobański (i mówił podczas wykładu teologii prawa kościelnego już w… 1972 roku): „Kościół prawa i Kościół miłości – takie zestawienie, a raczej przeciwstawienie, nieraz wysuwano w ostatnich dziesięcioleciach. I to nie tylko poza Kościołem katolickim, skąd szły zarzuty, że Kościół to Kościół prawa, lecz także w Kościele rozlegało się echo tej antynomii (…) kanoniści nadal (…) komentowali przepisy prawa kościelnego, przeważnie nie dostrzegając, że zwłaszcza wśród ich duchownych, seminaryjnych słuchaczy gaśnie zrozumienie dla prawa w Kościele, aż wreszcie prawo stanęło na cenzurowanym. Studenci seminaryjni, a konsekwentnie później księża, niedwuznacznie dawali do zrozumienia, że bardziej niż prawo interesuje ich pastoralna i inne dziedziny nauk kościelnych uznane za życiowo pożyteczne. Doszło do przeciwstawiania przymiotników »kanoniczny« i »pastoralny«, a cała sympatia i zainteresowanie stanęły po stronie tego ostatniego. (…) Na soborze biskupi zapewniali, że są pasterzami, a nie prawnikami, a prawie każdy współczesny synod zostaje z naciskiem określony jako pastoralny, aby diecezji nie posądzono o sympatie jurydyczne”. Mam nieodparte wrażenie, że tamten czas mocno odcisnął się na współczesnym braku zrozumienia tego, czym w rzeczywistości Kościół jest. Ten realny, jak nieśmiało nadmieniłem na początku. Owszem, problem zestawiania na zasadzie przeciwieństwa charyzmatu i instytucji, władzy i wolności, prawa i miłości znany jest od samego początku istnienia Kościoła. Dziś, powielony przez medialne młyny i dominujące zainteresowanie kontrowersjami, wpływa na to, czy Kościół postrzega się jako „postępowy” albo „zacofany” (czytaj: „konserwatywny”).

W tym właśnie duchu mielą te medialne młyny w trakcie każdego konklawe. „Będzie nowocześniej czy nie będzie?” turkoczą, zdaje się, przy każdym obrocie. A odpowiedź przecież może być tylko jedna: „Będzie normalnie”. Będzie tak, jak ma być, jak tego chciał i chce Duch Święty, bez względu na to, czy komentujący w Niego wierzą, czy nie. We wspomnianym wywiadzie księdza Stefana Moszoro-Dąbrowskiego również w tym kontekście maglowano. Odpowiedział: „Konserwa kojarzy mi się z martwym Kościołem. Chciałbym Kościoła żywego, takiego, jakiego pragnął Franciszek, ale Kościoła, który będzie uporządkowany, który szanuje instytucje”. „To są bardzo konserwatywne instytucje katolickie” – postponowała dziennikarka. Padła odpowiedź: „Jeśli ktoś promuje mamę, tatę, dzieci, życie, to nie jest to konserwatyzm”. Dopowiem: jak ktoś mówi o poszanowaniu w Kościele prawa, to wcale nie ma na myśli, że o miłości przyszedł czas zapomnieć. Wręcz przeciwnie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.