Czy poezja może się wstydzić samej siebie? Poeci piszący w latach 80. zostawiają mnie z tą zagadką.
Niewielu z nich trafi do podręczników literatury. A przecież tamte lata – karnawał Solidarności, stan wojenny, wybory kontraktowe – były eksplozją poezji. Być może nigdy wcześniej nie było tylu poetów, którzy czuli na sobie wezwanie epoki. Chcieli czy nie, pisząc wiersze w epoce cenzury i zamieniania znaczeń podstawowych słów, stawali się bardami. Może nie wszyscy chwytali za gitarę, ale ich wiersze były przepisywane, odbijane na powielaczach, recytowane na prywatkach. A jednak po latach oceniają swoje teksty, jak Antoni Pawlak: „nie odtrącajcie nas/ słabych poetów/ to prawda/ piszemy kiepskie wiersze/ ale może i one/ są potrzebne”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Cielecki