Modna stała się ostatnio publikacja sugerująca, że już niebawem ludzkość osiągnie... nieśmiertelność.
Autor tej tezy – Raymond Kurzweil – twierdzi, że postęp naukowy pozwoli nam konstruować mikroskopijne roboty, które krążąc w naszym krwiobiegu, będą go naprawiać. Nieśmiertelność jego zdaniem oznaczać będzie takie połączenie naszych mózgów ze sztuczną inteligencją, że nasza – nazwijmy ją dla odróżnienia „naturalną” – stanie się miliard razy lepsza. W jednym z wywiadów stwierdził, że oprócz ludzkiej kory mózgowej będziemy dysponować dodatkową, sztuczną. O Kurzweilu mówi się, że wiele rzeczy udało mu się przewidzieć, sam też przeprowadził przegląd swoich prognoz i stwierdził, że spośród 147, które sformułował w 1990 roku, aż 115 okazało się „całkowicie trafnych”. Przewidział między innymi, że komputer pokona człowieka w grze w szachy do 2000 roku. Przypomniały mi się w związku z tym stare obrazy przedstawiające śmierć grającą w szachy z ludźmi; na niektórych zamiast śmierci o duszę człowieka gra szatan, nie o samą grę jednak chodzi, raczej o nierównowagę sił. Bo czy człowiek zamieniony w cyborga wciąż będzie człowiekiem? Czy próby łapania w tej grze równowagi mają jakieś granice? Futurolog posługuje się przykładami już stosowanych rozwiązań – rozruszników serca i protez. Ma rację? Nie jestem naukowcem, nie wchodzę w dyskusję, choć widzę różnicę pomiędzy rozrusznikiem serca a sztucznym mózgiem. I właściwie nawet mi nie zależy na trafnych prognozach: pomyli się, czy nie? Od wieków, od starożytnych mitologii, ludzie nieśmiertelności pragnęli i pragną, a ja zawsze na Wielkanoc sobie o tych pragnieniach przypominam. Bo to one są tu chyba kluczowe. Jeśli przezwyciężenie odwiecznego przekleństwa śmierci ma oznaczać zrobienie ze mnie cyborga, to ja osobiście odmawiam. Za bardzo cenię możliwość bycia człowiekiem. Ze wszystkimi ludzkimi ograniczeniami.
W grze w szachy o życie albo o duszę stawka jest naprawdę wysoka. O ile dobrze rozumiem te metafory, to jednak dusza w tym rankingu zajmuje wyższą pozycję. Bo jest nieśmiertelna, choć można jej oczywiście zaszkodzić, np. przez sam fakt angażowania się w takie gierki. Wiara w nieśmiertelność duszy w Noc Paschalną, w ten przesmyk poranka, w którym Chrystus opuścił grób, świętuje zwycięstwo. Bo i Zwycięzcą śmierci nazywamy Zmartwychwstałego. Świat zmieniał się przez dwa tysiące lat, które upłynęły od tamtego momentu, ludzie w Niego wierzyli lub nie, szukali alternatywnych rozwiązań, żeby poczuć się lepiej... To ludzkie. Warto jednak w którymś momencie zadać sobie pytanie: komu ja tak naprawdę ufam? Czy Zwycięzcy śmierci, czy tym, którzy wieszczą, że śmierć uda się pokonać technologią? To nie jest głupie pytanie, wręcz przeciwnie, każdego dnia nieświadomie na nie odpowiadamy przez podejmowanie codziennych wyborów. Bo wiara dotyczy nas całych. Nie tylko naszych krwiobiegów, choć we krwi warto ją mieć. I nie tylko naszych mózgów, jakkolwiek poprawionych przez naukę i technologię.
Drodzy Czytelnicy!
Znów światło wielkanocnego poranka budzi nas do życia! I to jest piękne, bo „nadzieja zawieść nie może”. Nie zawodzi, nie przemija, o ile wytrwale biec będziemy ku miejscu, w którym znajdziemy pusty grób, a Zmartwychwstały zawoła każdego z nas po imieniu. Obyśmy wszyscy usłyszeli Go wyraźnie i uwierzyli Mu, czego i Wam, i sobie życzymy! Radosnego świętowania!
Redakcja „Gościa Niedzielnego”
ks. Adam Pawlaszczyk
Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.