Umieram. Codziennie. Ze strachu... Boję się, że nie dam rady być ojcem, mężem, mężczyzną... Boję się, że nie będę wystarczająco dobry, łagodny, nieskory do gniewu, cierpliwy, pokorny, mężny, czuły, zaradny, wierny...
Staję każdego dnia z maską spokoju na twarzy naprzeciw trudom i wyzwaniom. A w środku drżę. W każdej minucie moje ciało wyje z bólu istnienia.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.