Nowy numer 17/2024 Archiwum

Dzieło ostateczne

Gdy Paweł III po raz pierwszy zobaczył fresk, ze łzami padł na kolana. Od prawie 500 lat papieże, kardynałowie, biskupi i tysiące wiernych oglądają to dzieło, a jego symbolika wciąż jest odkrywana na nowo, cały czas zaskakuje i wprawia widza w zachwyt. Zachwyt nad dziełem jednego człowieka, ale i zadumę nad wizją dopełnienia historii ludzkości zapoczątkowanej Bożym dziełem stworzenia.

Daniele da Volterra, domalowując przepaski zakrywające nagość postaci na „Sądzie ostatecznym” Michała Anioła po decyzji Soboru Trydenckiego, otrzymał złośliwe przezwisko majtkarza. Dzieło Buonarrotiego onieśmielało. Nie było jednak wybrykiem zachwyconego stylistyką antyku renesansowego artysty. Powstało, jak i cała dekoracja kaplicy Sykstyńskiej, na zamówienie kolejnych papieży, a zawarta w nim symbolika jest wyrazem dojrzałej, jakże już różnej od średniowiecznej, wiary ówczesnego Kościoła oraz samego Michała Anioła. Choć minęło prawie 500 lat, choć wydarzyło się tak wiele w historii świata i Kościoła, „Sąd ostateczny” w kaplicy Sykstyńskiej poraża i przemawia z taką samą siłą. Niektóre sceny są oczywiste, inne mają głęboko ukryty sens pozwalający na własną interpretację. Ta wielowątkowość dzieła Michała Anioła sprawia, że fresk się nie starzeje. I nie chodzi tu tylko o jakość przedstawienia postaci, barwy czy mistrzostwo kompozycji, ale właśnie o zawartą w nim symbolikę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy