Nowy numer 17/2024 Archiwum

Błąd ukrywania

Czasem dobrze jest się przestraszyć – zawsze wtedy, gdy jest czego.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu powszechną praktyką było niemówienie śmiertelnie choremu, jak bardzo jest chory. Okłamywali go lekarze, okłamywali bliscy – żeby się nie załamał. Miało to taki skutek, że poważnie chory i tak podejrzewał, jaki jest jego stan, ale ciężkiego cykora mieli także lżej chorzy, bo nigdy nie wiedzieli, czy inni mówią im prawdę, czy tylko ich pocieszają.

W latach 80. praktyka okłamywania pacjentów zanikła i teraz lekarze po prostu mówią, co komu jest, a przynajmniej nie twierdzą czegoś innego. Ciekawe, że mniej więcej w tym samym czasie w sferze duchowej zaczął następować proces odwrotny – pojawiła się tendencja do okłamywania innych i siebie co do stanu duszy. Ludzie pogrążeni w grzechu powszechnie przestali się tym przejmować. Niektórzy nawet orędzie miłosierdzia Bożego wykrzywili, sugerując, że Boże miłosierdzie oznacza Bożą pobłażliwość i że cokolwiek by człowiek robił na tym świecie, na tamtym zostanie zbawiony.

No nie – nic na to nie wskazuje, ani w Biblii, ani w nauczaniu Kościoła. To między innymi z tego powodu niektórzy odrzucają lekturę „Dzienniczka” św. Faustyny. Są zaskoczeni, że tam zapewnienia Jezusa o miłości do człowieka tak bardzo przeplatają się z opisem konsekwencji grzechu. Ale przecież to jest właśnie tak jak z chorobą: lepiej wiedzieć, co mi grozi i się przygotować, niż kolejny raz uwierzyć diabłu, gdy zapewnia: „Na pewno nie umrzecie”.

„Nie mów: »Zgrzeszyłem i cóż mi się stało?«” – pisze starotestamentalny mędrzec Syrach. I zaraz dodaje: „Nie bądź tak pewny darowania ci win, byś miał dodawać grzech do grzechu” (5,4-5). O to chodzi: „dodawanie grzechu do grzechu” w beztroskim poczuciu, że czy się stoi, czy się leży, niebo się należy, jest po prostu lekceważeniem śmiertelnego zagrożenia.

Wątek osobisty: bardzo ważna spowiedź mojej młodości nastąpiła po tym, gdy w książce o św. Janie Bosco trafiłem na opis drogi do piekła, jaką biegli niektórzy jego wychowankowie. Święty miał duchowe poznanie stanu ich dusz i fatalnych skutków ich grzechów. Opisał to, a ja odnalazłem w tym siebie. Byłem przerażony – miałem poczucie, że źle się dotąd spowiadałem, ze wstydu „owijając w bawełnę”. Uświadomiłem sobie, że grzech naprawdę prowadzi do piekła. Wtedy postanowiłem, że wreszcie przestanę zagłaskiwać sam siebie i natychmiast poszedłem do spowiedzi. Gdy ksiądz udzielał mi rozgrzeszenia, przez boczne okno padł na nas promień słońca. Spowiednik, wyraźnie wzruszony, spojrzał w górę i powiedział: „Wzeszło słońce, idź w pokoju”.

Oj, wzeszło. I wtedy zrozumiałem, jaka jest różnica między trwaniem w grzechu a wolnością dzieci Bożych. Tej wolności chce dla nas Jezus – dlatego przestrzega przed niewolą. Bo chodzi o nasze dobro. To jest miłosierdzie.


KRÓTKO:

Pomoc chybiona

Rząd Wielkiej Brytanii przekazał 1,5 mln funtów gigantowi aborcyjnemu International Planned Parenthood Federation w celu promocji „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”, czyli głównie aborcji. Jak donosi serwis HLI, organizacja ta w swoim sprawozdaniu finansowym za rok 2022 wykazała przeprowadzenie 5 mln aborcji, czyli o 11 proc. więcej niż rok wcześniej. Brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oznajmiło, że przekazane pieniądze ułatwią dostęp do „niezbędnej opieki medycznej”, w której skład wchodzi „bezpieczna opieka aborcyjna” dla przeszło 20 tys. osób. To dodatkowe finansowanie aborcji ma miejsce w ramach tzw. wsparcia pozamilitarnego dla… Ukrainy. Cóż, osobliwy pomysł. Pomaganie Ukraińcom przez ich dodatkowe zabijanie, to na zdrowy rozum pomaganie Rosjanom. Ale tu chyba trudno o zdrowy rozum.

Postęp wsteczny

Jak podał „Newsweek”, w USA dynamicznie rozwija się wicca, czyli neopogaństwo. Liczba wyznawców tej religii wynosi już ponad 1,5 mln. Wiccanie zebrali się 19 marca w nowojorskim parku Tompkinsa, świętując sabat z okazji równonocy wiosennej. Ale ponoć nie było tłumów. Za to tłum był na Festiwalu Pogańskiej Dumy w Syracuse, gdzie uczestnicy palili sobótki, ucztowali i tańczyli w wiankach z kwiatów na głowach i z wymalowanymi na policzkach symbolami bóstw. Można i tak, w coś człowiek wierzyć musi. Jak nie w Boga, to nawet w coś takiego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka