W 1944 roku Niemcy przegrywają wojnę na wszystkich odcinkach frontu. Mimo to ściągają tysiące żołnierzy, którzy mają statystować w filmie „Kolberg”, największej superprodukcji w historii III Rzeszy.
Chociaż ta informacja wydaje się niewiarygodna, jest całkowicie zgodna z faktami. W historii nazistowskich Niemiec kino było najlepszym narzędziem propagandy. Rękami zdolnych twórców, a takich nie brakowało, bo nie wszyscy przecież emigrowali, kształtowało świadomość mas zgodnie z prowadzoną przez władzę polityką. Niemcy nie byli pierwsi. Mieli znacznie zdolniejszych i bardziej wytrawnych prekursorów. Filmów takich jak „Żyd Süss”, „Kolberg” czy osławiony polakożerczy„Heimkher” Gustava Ucicky’ego, w którym wystąpili polscy aktorzy, nie można znaleźć w ramówkach stacji telewizyjnych. Natomiast bez problemu dzięki licznym powtórkom znajdziemy tam szczytowe osiągnięcia filmu radzieckiego, który o co najmniej dwa dziesięciolecia wyprzedził niemieckie dokonania w dziedzinie filmowej propagandy.
Dwa oblicza Süssa
Do wybuchu II wojny światowej film niemiecki pozostawał z boku antyżydowskiej akcji propagandowej prowadzonej przez prasę i radio. Zmasowany atak przyszedł wraz z wybuchem wojny. O ile w filmach radzieckich wrogiem był kułak, biali oficerowie czy burżuj, to w propagandzie niemieckiej wrogami numer jeden byli Żydzi. Veit Harlan, reżyser filmu „Żyd Süss” z 1940 r., został oskarżony o zbrodnię przeciw ludzkości. Film ten był bezpośrednim wezwaniem do największego mordu masowego naszych czasów – grzmiał prokurator na wytoczonym Harlanowi po wojnie procesie. Ostatecznie Harlan został uniewinniony. Punktem wyjścia scenariusza „Żyda Süssa” Harlana była oparta na faktach historia, opisana w powieści Liona Feuchtwangera, która posłużyła Anglikom do realizacji w 1934 r. filmu pod tym samym tytułem. Angielski „Żyd Süss” był jedną z najbardziej kosztownych produkcji tego czasu, a reżyser i odtwórca roli tytułowej byli uciekinierami z Niemiec. Film sygnalizujący niebezpieczeństwo narastającego antysemityzmu osiągnął znaczny sukces komercyjny.
Goebbels scenarzystą
Wiadomo, że Goebbels wraz z ekipą odpowiedzialną za niemiecką kinematografię oglądał film na prywatnych pokazach. Pod koniec 1939 r. minister zdecydował, że trzeba nakręcić nazistowską wersję losów Süssa. „To ma być film antysemicki” – napisał w swoim dzienniku. I był. Joseph Süss-Oppenheimer jest postacią historyczną, żył na przełomie XVII i XVIII wieku. Dzięki umiejętności prowadzenia zyskownych transakcji zdobył zaufanie księcia Wirtembergii i został jego ministrem. W filmie Harlana Süss stał się cynicznym, wykorzystującym księcia w celu zdobycia władzy rozpustnikiem i sadystą, winnym wszystkich nieszczęść ludu Wirtembergii. Zgwałcił też Niemkę i skazał na tortury jej męża. Getto w XVIII-wiecznym Stuttgarcie przypominało getta wschodniej Europy, a statystów dostarczyła z zajętych terenów policja bezpieczeństwa. Film, według instrukcji Himmlera, mieli obejrzeć wszyscy członkowie SS. W Rzeszy obejrzało go 20 milionów widzów. Wyświetlano go załogom obozów koncentracyjnych, a w listopadzie 1940 r. po pokazie filmu strażnicy w Dachau zamordowali w ciągu jednej nocy około 500 żydowskich więźniów. Film spełnił swoją propagandową rolę, przygotowując opinię publiczną na ostateczne rozwiązanie. „Żyd Süss” trafiał do kin w krajach okupowanej Europy. W Belgii premierowy pokaz wzbudził protesty, demonstranci niszczyli rozdawane im antysemickie ulotki, wznosząc okrzyki „Niech żyje wolna Belgia”. Przeciwko pokazom filmu we Francji zaprotestował Kościół katolicki.
Dziennikarz działu „Kultura”
W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.
Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się