Nowy numer 17/2024 Archiwum

Do Boga należy ostatnie pięć minut

W drugą rocznicę agresji Rosji na Ukrainę napięcie między Polakami i Ukraińcami sięga zenitu. Bracia, którzy padają sobie w objęcia i gotowi są wspierać się wzajemnie, są równocześnie braćmi noszącymi w sobie rany zadane przez nieprzyjaciela i podatnymi na jego manipulacje.

„Podczas spotkania kapituły – dzielił się swoim doświadczeniem o życiu monastycznym pewien leciwy zakonnik – pierwsze pół godziny jest dziełem ludzkim, potem drugie pół godziny bierze we władanie diabeł, a dopiero ostatnie 5 minut należy do Boga. Najpierw bracia padają sobie w objęcia, bo dawno się nie widzieli, cieszą się sobą, opowiadają swoje pomysły. Potem pojawia się przeciwnik: spory, waśnie, pretensje, pycha czy obłudna pokora. Wielu ma wtedy ochotę wyjść, bo czasem nawet nie można dostrzec braterskiej wspólnoty. I dopiero na samym końcu pojawiają się decyzje, w których naprawdę jest Bóg”.

Przypomniała mi się ta nauka teraz, dwa lata po wybuchu z całą mocą wojny w Ukrainie. To przecież 24 lutego 2022 roku od rana zaczęły do nas docierać informacje, że za naszą wschodnią granicą trwają bombardowania, a armia rosyjska naciera ze wschodu i z północy. Mieszkańcy Ukrainy masowo rzucili się do ucieczki zostawiając cały dobytek i szukając bezpiecznego miejsca w Polsce.

Odpowiedź Polaków była przepiękna jak pierwsze pół godziny kapituły zakonnej. Ludzki odruch tysięcy ludzi uruchomił spontaniczną pomoc w ewakuacji, popłynęła rzeka pomocy, wszyscy murem stanęli za ofiarami agresji i z dumą obwieszczaliśmy światu, że miliony uchodźców zostały przyjęte w naszym kraju bez konieczności tworzenia obozów dla uchodźców. Chyba nie było rodziny, parafii czy instytucji, która czegoś dla Ukraińców nie zrobiła.

Kilka miesięcy później to „pół godziny będące dziełem ludzkim” stopniowo zaczęło przechodzić w „pół godziny we władaniu diabła”. Dziś, w drugą rocznicę agresji Rosji na Ukrainę napięcie między Polakami i Ukraińcami sięga chyba zenitu. Jeśli wierzyć mądrości zakonnika opowiadającego o tym, co dzieje się podczas spotkania kapituły, nie ma w tym nic dziwnego: bracia, którzy padają sobie w objęcia i gotowi są wspierać się wzajemnie, są równocześnie braćmi noszącymi w sobie rany zadane przez nieprzyjaciela i podatnymi na jego manipulacje. Zazdrość każe niektórym krzywym okiem spojrzeć na przywileje socjalne uchodźców, chciwość popycha innych do robienia biznesu na wojnie, obłuda miesza działania pomocowe z politycznymi planami. Atmosfera pierwszych miesięcy po 24 lutego 2022 roku jest dziś jedynie mglistym wspomnieniem. Dziś relacje polsko-ukraińskie chyba najlepiej opisuje proponowany czasem w mediach społecznościowych status „to skomplikowane”, za którym najczęściej kryje się relacja mocno zmącona knowaniami złego.

Czytaj też: Dwa lata pod ostrzałem. Biskup Jan Sobiło z Zaporoża o życiu przy linii frontu

Kapituła zakonna ma za zadanie doprowadzić wspólnotę do decyzji, które są zgodne z wolą Bożą i tym samym prowadzą do zbudowania w niej trwałego dobra. Skoro więc podczas spotkania mnichów Bóg objawia się dopiero na końcu, trzeba, żebyśmy w naszej relacji z Ukrainą pozwolili sobie na protesty, żale i wzajemne oskarżenia, cierpliwie zachowując jedność. Pół godziny pod władzą diabła nie jest momentem na zakończenie kapituły, ani powodem żeby z niej wyjść. Wcześniej czy później jego czas minie, Bóg objawi swoją wolę i ludzie będą mogli wspólnie zbudować dobro trwałe.

Do Boga należy ostatnie pięć minut  
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ks. dr Przemysław Marek Szewczyk

Historyk Kościoła, patrolog, tłumacz dzieł Ojców Kościoła, współzałożyciel Stowarzyszenia „Dom Wschodni – Domus Orientalis", twórca portalu patres.pl poświęconego Ojcom Kościoła.