Nowy numer 17/2024 Archiwum

Wywiad premiera w Tuska w trzech polskich telewizjach. Aborcja? Jak nie ustawą, to...

Godzinny wywiad z premierem Donaldem Tuskiem ukazał się jednocześnie na antenach TVN24, TVP i Polsat News.

Donald Tusk zapowiedział, że Koalicja Obywatelska złoży w Sejmie projekt ustawy zezwalającej na aborcję do 12. tygodnia ciąży "pod pewnymi warunkami". - Czy będzie na to większość w Sejmie? Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz nie ukrywali, że mają inne poglądy w tej sprawie - przyznał. Dał do zrozumienia, że jeśli nie uda się wprowadzić zmian proaborcyjnych ustawą, to możliwe jest referendum. Dodał, że niezależnie od losów ustawy trwają prace nad rekomendacjami i procedurami dla lekarzy. Maje je przygotować Ministerstwo Zdrowia. Ponadto gotowy jest projekt dotyczący "pigułki dzień po" bez recepty.

Prezydent Andrzej Duda poinformował w czwartek o wszczęciu postępowania ułaskawieniowego wobec Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na prośbę ich żon. Zaznaczył, że postępowanie będzie przeprowadzone w "trybie prezydenckim". Zwrócił się też do Prokuratora Generalnego, aby zawiesił wykonywanie kary i zwolnił ich z aresztu na czas postępowania ułaskawieniowego.

Tusk został zapytany, czy prezydent Duda zaskoczył go swoją decyzją. "Tu nie ma czasu, ani miejsca na to, żeby się czuć zaskoczonym" - odpowiedział. "Prowadzę polski rząd w czasach bardzo wymagających, mówię o sytuacji wewnętrznej, czego przykładem jest to zamieszanie wokół zamieszania i ułaskawienia wcześniej panów Kamińskiego i Wąsika, ale też sytuacja międzynarodowa, każe być premierowi polskiego rządu, ale chyba nam wszystkim, przygotowanym na różne scenariusze" - dodał.

Na uwagę, że wcześniej prezydent wskazywał, że jego ułaskawienia z 2015 roku pozostaje w mocy, premier odparł: "Nie jestem psychologiem i nie będę oceniał motywacji i działań pana prezydenta od strony psychologicznej i emocjonalnej, natomiast dla mnie, jako premiera polskiego rządu, jest bardzo ważne, żeby także w tym konkretnym kontekście Polska stała się państwem prawa na nowo, co oznacza, że każdy powinien działać zgodnie ze swoimi kompetencjami".

"Nie mam nic do powiedzenia na temat prób ułaskawiania przez pana prezydenta panów Wąsika i Kamińskiego z oczywistych względów - jako premier polskiego rządu ja nie mam tych kompetencji. Ułaskawić może pan prezydent" - kontynuował. "To, co może być zaskakujące, nie tylko dla mnie, to to, że pan prezydent postanowił o ułaskawieniu, ale jednak nie wydał aktu łaski" - dodał. "Do końca nie wiadomo, czy pan prezydent chce ich ułaskawić, czy ich ułaskawił, czy czeka, aż minister sprawiedliwości podejmie decyzję o wypuszczeniu z miejsca odosobnienia panów Wąsika i Kamińskiego" - dodał.

Tusk podkreślił, że ma "pragnienie wewnętrzne, żeby wreszcie w Polsce - i to był jeden z głównych celów, kiedy rozpoczynałem kampanię - żeby w Polsce każdy zajmował się tym, co do niego należy, zgodnie z przepisami, nie szukał komfortu, nie szukał partyjnych interesów". "Jeśli pan prezydent ułaskawi pana Kamińskiego i pana Wąsika - to będą na wolności" - wskazał.

"Dla mnie byłoby bardzo ważne, gdyby osoby najważniejsze w państwie, w tym pan prezydent, zaczęły wreszcie uznawać moc prawa, nawet, jeśli ono jest niewygodne z punktu widzenia czyichś interesów" - podkreślił szef rządu. "Chyba nikt nie przypuszcza, że - z mojego punktu widzenia, jako premiera rządu - to jest komfortowa sytuacja, że pan Wąsik i pan Kamiński znaleźli się w więzieniu. To naprawdę nie jest nic fajnego dla rządu, który zaczyna swoją pracę - tego typu emocje i tego typu napięcie polityczne - które jest efektem m.in. tej decyzji" - dodał.

Jak wskazał, "problem polega na tym, że nowa Polska, odradzające się państwo Polskie, w wymiarze prawa i sprawiedliwości, to musi być państwo, gdzie ludzie wykonują swoje obowiązki, które narzuca im prawo, a nie ten, czy inny polityk".

"Państwo będzie działało zgodnie i z wyrokami sądów, i z przepisami. Mandaty, zgodnie z decyzją sądu, potwierdzoną decyzją marszałka Sejmu, mandaty tych dwóch posłów wygasły - w związku z tym nie ma przestrzeni do negocjacji" - przekonywał Tusk i zaapelował, aby nie szukać kompromisu między prawdą a kłamstwem czy w kwestii prawa.

"Sprawa mandatów poselskich panów Kamińskiego i Wąsika to jest trudne doświadczenia dla nas wszystkich" - stwierdził. "Mi byłoby dość obojętne, czy w Sejmie siedzi pan Kamiński i pan Wąsik, czy ich następcy na listach, i - prawdopodobnie - wszystkim nam by było wygodniej, gdyby nie było tego zamieszania wokół ich mandatów, ale od tego są państwowe instytucje, prawo, żeby o tym decydować, a nie moja potrzeba wygody, czy pana prezydenta Dudy czy prezesa Kaczyńskiego" - dodał.

Minister sprawiedliwości, PG Adam Bodnar poinformował, że w piątek otrzymał pismo prezydenta ws. Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika i wszczął postępowanie ułaskawieniowe na podstawie Kpk. "Natomiast na obecnym etapie jeszcze żadne inne decyzje nie zapadły" - dodał Bodnar.

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia powiedział w piątek w TVN24, że prezydent skorzystał z dłuższej procedury, czego - jak dodał - nie rozumie. "Prezydent nie zastosował ułaskawienia prezydenckiego z art. 139 (konstytucji - PAP), które mogłoby skończyć się tym, że panowie nawet wczoraj by wyszli z zakładu karnego i to było w jego mocy, tylko zdecydował się na ścieżkę z Kodeksu postępowania karnego, która jest długa i potrafi trwać nawet pół roku, bo to jest pisanie opinii przez kolejne sądy, przesyłanie ich przez Prokuratora Generalnego. Na koniec prezydent i tak robi, co chce, bo nie jest związany tymi opiniami. Natomiast można to było zrobić szybciej i bardziej efektywnie" - powiedział Hołownia.

W marcu 2015 r. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik - były szef CBA i jego zastępca - zostali skazani nieprawomocnie na kary 3 lat więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych za przekroczenie uprawnień w związku z akcją CBA dotyczącą tzw. afery gruntowej. W procesie byłych szefów CBA sąd uznał, że Kamiński zaplanował i zorganizował prowokację CBA, choć brak było podstaw prawnych i faktycznych do wszczęcia akcji CBA w resorcie rolnictwa, kierowanym przez wicepremiera Andrzeja Leppera. Skazanych nieprawomocnie byłych szefów CBA ułaskawił jeszcze w 2015 r. prezydent Duda.

Sprawa wróciła na wokandę w związku z orzeczeniem Sądu Najwyższego z czerwca 2023 r. SN w Izbie Karnej, po kasacjach wniesionych przez oskarżycieli posiłkowych, uchylił umorzenie sprawy b. szefów CBA dokonane jeszcze w marcu 2016 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie w związku z zastosowanym przez prezydenta prawem łaski i przekazał sprawę SO do ponownego rozpoznania.

20 grudnia 2023 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Kamińskiego i Wąsika prawomocnie na dwa lata pozbawienia wolności. We wtorek policja zatrzymała Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, później zostali oni osadzeni w zakładach karnych.

Premier zapytany został m.in. o to, czy wyobraża sobie siąść do symbolicznego okrągłego stołu z prezydentem Andrzejem Dudą.

Odpowiadając premier powiedział, że zwrócił się do prezydenta z propozycją spotkania jak najszybszego w cztery oczy, żeby ustalić "taką przestrzeń absolutnie, bezwzględnie konieczną do współpracy między prezydentem a premierem", przede wszystkim w polityce zagranicznej, w polityce bezpieczeństwa. "Żebyśmy umieli odbudować choćby taką minimalna przestrzeń" - zaznaczył.

Poinformował, że spotka się z prezydentem w poniedziałek o godzinie 11.00. "Udam się do pana prezydenta. Między innymi, żeby rozmawiać o szczegółach i o charakterze mojej misji. W najbliższych dniach będę w Kijowie" - podał Tusk.

"Sytuacja w Ukrainie i na froncie to jest kwestia numer jeden ze względu na polskie bezpieczeństwo. Są tam także do załatwienia inne sprawy, związane choćby z interesami polskich przewoźników" - powiedział premier.

Szef rządu w wywiadzie w TVP Info, Polsat News i TVN24 w piątek powiedział, że "jesteśmy świadkami czyszczenia państwa z nadużyć i finansowej agresywnej pazerności". Jak zaznaczył, "już więcej władza nie będzie bezkarna". "Będę w tym konsekwentny" - dodał.

"Nie ma miejsca na negocjacje, że zrobimy tu trochę. Albo jest praworządność, albo rządzą kliki i koterie" - powiedział premier.

"Ktoś mówi brutalnie, że to jest program +cela plus+. W jakimś sensie tego ostrego skrótu użyłem w kampanii wyborczej i dziś w jakimś sensie mamy realizację programu +koryto minus+, to znaczy odcinanie od nieuzasadnionych przywilejów ludzi władzy" - tłumaczył Tusk.

"Państwo sobie nawet nie wyobrażacie, co Polska zobaczy w najbliższych tygodniach - skalę nadużyć finansowych najwyższych funkcjonariuszy PiS-owskich szczególnie w spółkach Skarbu Państwa" - powiedział premier.

"Włos na głowie się jeży. Jestem doświadczonym człowiekiem. Myślałem, że wszystko widziałem" - dodał.

Dopytywany o szczegóły, szef rządu powiedział, że "prace trwają nie po to, żeby popisywać się w mediach, tylko wyciągać z tego konsekwencje prawne i zastosować odpowiednie procedury". "To jest kwestia dni, tygodni. Nie będziemy przecież z tym zwlekać" - zapowiedział Tusk.

"Nie będę zapominał, że to prezydent jest sprawcą tego zamieszania konstytucyjnego, ustrojowego i sądowego. Rok 2015, 2016 2017 to są wspólne decyzje prezydenta Dudy i pana Kaczyńskiego" - powiedział szef rządu, dodając, że mówił już o tym prezydentowi.

Jak ocenił Tusk, "minister (Zbigniew) Ziobro zdewastował polską prokuraturę i podporządkował ją partii politycznej". "Przez osiem lat PiS dewastował niezależność sądów i prokuratury, zrujnował państwo prawa w Polsce, z udziałem pana prezydenta. Uważam, że to ten moment wszyscy powinniśmy się wycofać z twardych stanowisk na rzecz przywrócenia państwa prawa" - oświadczył.

Pytany o decyzję ministra sprawiedliwości ws. Prokuratora Krajowego, Tusk odesłał do samego Adama Bodnara.

Jak poinformowało w piątek Ministerstwo Sprawiedliwości, od piątku Dariusz Barski „pozostaje w stanie spoczynku, co powoduje niemożność sprawowania przez niego funkcji Prokuratora Krajowego”. Jak argumentuje ministerstwo, przywrócenie Barskiego do służby czynnej 16 lutego 2022 r. przez Zbigniewa Ziobrę "zostało dokonane z naruszeniem obowiązujących przepisów i nie wywołało skutków prawnych". Prezydent Andrzej Duda uważa, że "działanie Adama Bodnara bez udziału Premiera i Prezydenta to kolejne rażące naruszenie prawa (ustawy i art. 7 Konstytucji)".

Według premiera Tuska "jest formalny, poważny powód dla którego Prokurator Generalny uznał, że pan Barski nie jest Prokuratorem Krajowym, a jego odwołanie i mianowanie w niektórych trybach wymaga akceptacji prezydenta, a w niektórych nie wymaga". Premier wyraził jednocześnie nadzieję, że "pan prezydent i minister sprawiedliwości mogą sobie to wyjaśnić".

W piątek Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że przywrócenia prokuratora Dariusza Barskiego do służby czynnej w 2022 r. dokonano bez podstawy prawnej. Jak podało MS, powoduje to, że od 12 stycznia br., nie będąc już w służbie czynnej, nie spełnia on przesłanek do bycia Prokuratorem Krajowym i od piątku nie pełni tej funkcji. Resort sprawiedliwości przekazał też, że Prokurator Prokuratury Krajowej Jacek Bilewicz został pełniącym obowiązki Prokuratora Krajowego.

Z kolei Prokuratura Krajowa oświadczyła w piątek, że funkcję Prokuratora Krajowego pełni Dariusz Barski, a pismo Prokuratora Generalnego Adama Bodnara, w którym wskazuje on, że jego zdaniem Prokurator Krajowy pozostaje prokuratorem w stanie spoczynku, nie wywołuje żadnych skutków prawnych.

Zapytany w piątek m.in. o tę kwestię premier Donald Tusk w wywiadzie dla TVN24, TVP i Polsat News odparł, że "nie ma żadnych wątpliwości, że nie mamy dwóch Prokuratorów Krajowych". "Ja chcę, żebyśmy uznali, że jeśli ktoś mówi o sobie, że jest nadal Prokuratorem Krajowym, mimo decyzji Prokuratora Generalnego, to nie jest tak, że on nadal jest" - powiedział premier.

Zaznaczył, że "nie zrzuca z siebie odpowiedzialności". "Wiem, że ona głównie dzisiaj na mnie spoczywa, za to, co w Polsce się dzieje, ale ja nie będę udawał tylko dlatego, że tak mogłoby być łatwiej też dla mnie, że mamy dwa sądy i trzeba je jakoś posklejać (...) Chcę, żeby w Polsce przywrócono władze Konstytucji" - podkreślił premier.

Przypomniał też, że do roku 2015 roku w Polsce "były gorące kampanie, rządzili ludzie z SLD, PO, Z Unii Wolności, z PiS, z AWS, czy z PSL". "Uchwalaliśmy Konstytucje, wchodziliśmy do Unii Europejskiej, wspieraliśmy się, były demonstracje, strajki. Naprawdę zmienialiśmy gospodarkę, wpadaliśmy w bardzo poważne kłopoty często, ale nigdy nie było tak, żeby ten, kto bierze władze zagarnął pod siebie instytucje i przekształcał je w partyjne przybudówki. W 2015 roku zrobiło się w Polsce prawne i ustrojowe piekło. My musimy dla państwa odzyskać te instytucje i odbudować ich niezależność" - mówił Tusk.

Dodał, że "musimy odnaleźć wspólne odniesienia" oraz, że "wyrok sądu jest czymś takim, jak wspólny punkt odniesienia", a istotą państwa jest, że wszyscy szanujemy wyrok takiego sądu.

Dopytany o projekt ustawy o KRS oraz czy prezydent Andrzej Duda go podpisze ocenił, że "ten proces być może potrwa". "Ja nie cofnę się ani o krok, nawet jeśli będę słyszał, że jestem zbyt uparty w tej sprawie albo, że to nie buduje dobrej atmosfery. Dla mnie odbudowanie instytucji i ich niezależności jest absolutnie punktem wyjścia do tego, żeby państwo polskie znowu stało się akceptowalne dla wszystkich, żeby ludzie znowu odnaleźli te punkty odniesienia" - powiedział Tusk.

"Proces pojednania powinien przede wszystkim dotyczyć zwykłego ludzkiego życia, bo życie zwykłych ludzi staje się nieznośne, kiedy jest taki poziom agresji i niechęci" - powiedział Donald Tusk.

Zastrzegł, że "politycy nie muszą się jednać". "Politycy, kiedy sprawują urzędy muszą ze sobą współpracować dla dobra państwa. Jeśli są w Parlamencie mogą się spierać, konkurować, nie muszą się kochać. Najważniejsze, żeby polityka nie rujnowała relacji między zwykłymi ludźmi" - mówił szef rządu.

Jak zaznaczył, "to jest dla mnie absolutnie najważniejsza rzecz".

"Czy ktoś może mnie podejrzewać, że nie jestem zainteresowany, żeby z ludzi zeszła agresja?" - zapytał Tusk. "Nie wiem, czy w Polsce jest osoba, której bardziej zależy na tym - zarówno jako człowiekowi, jako ojcu rodziny, ale w pierwszym rzędzie - jako premierowi polskiego rządu" - dodał.

Ocenił, że jeśli "ludzie zobaczą, że media stają się publiczne, że prokuratura nie jest na pstryknięcie pana Ziobry, że jeśli ktoś jest skazany, to idzie siedzieć, a nie jest faworyzowany tylko dlatego, że był przedstawicielem władzy - to wiele osób patrzących dziś na mnie z wściekłością czy z goryczą, może zrozumie, że lepiej się żyje w państwie, które jest neutralne dla obywateli".

Przyznał, że ten proces "potrwa lata". "Będę w tym bardzo konsekwentny" - zaznaczył.

Powiedział, że nie podszedł do władzy po pieniądze. "Ja w swoim życiu zarobiłem. Nie jestem bogaczem, ale jestem samodzielny finansowo. Tej władzy miałem w swoim życiu. Wiem najlepiej, że to jest ciężar i odpowiedzialność. Zdecydowałem się na sprawowanie tego urzędu, żeby Polacy zobaczyli, że możliwa jest przyjazna Polska, gdzie wszyscy dobrze się czują, nawet jak się między sobą kłócą, albo mają różne poglądy" - powiedział Tusk.

Szef rządu był pytany, czy rozmawiał prokuratorem generalnym i zarazem szefem MS Adamem Bodnarem o prośbie prezydenta, by szef MS zawiesił wykonywanie kary i zwolnił na czas postępowania ułaskawieniowego Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.

Donald Tusk odpowiedział, że zdaje sobie sprawę z tego, że jego oponentom politycznym może z trudem przyjść do głowy to, że można starać się ograniczać własną władzę powołując na stanowiska takie, jak prokurator generalny i szef MS, "nie swoich partyjnych towarzyszy", a odbudowując media publiczne "nie szukać swoich partyjnych specjalistów od propagandy".

"Pan profesor Bodnar został ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym, ponieważ nie jest członkiem partii politycznej. Zbudował swój autorytet, niekwestionowany przez nikogo, jako człowiek absolutnie niezależny. A PiS zniszczył system prokuratury niezależnej od władzy politycznej, doprowadził do tego - bo pan (b. szef MS i Prokurator Generalny Zbigniew) Ziobro tak chciał - że minister sprawiedliwości jest równocześnie prokuratorem generalnym" - zaznaczył.

"Zanim ten element ustroju zmienimy, zanim przywrócimy niezależność prokuratury - bo to wymaga zgody pana prezydenta, a wiadomo, weto - ale tak długo, jak pan prezydent będzie te zmiany blokował, a chyba ma zamiar, tak długo pan prof. Bodnar będzie cieszył się pełną niezależnością, bo taka jest nasza intencja. Nie chcę mieć w swoim rządzie ministra sprawiedliwości, który będzie mnie pytał w kwestiach respektowania prawa, wykonywania wyroków sądowych etc." - dodał Tusk.

Premier zaznaczył, że choć ma do Bodnara pełne zaufanie, ale to nie oznacza, że ma też wyobrażenie, jak on ma postępować. "Ja gwarantuję państwu, że prokuratura - mimo, że Ziobro zniszczył ten system - będzie ode mnie niezależna w swoich działaniach i w swoich opiniach. Więc jeśli mnie państwo pytacie: jaka będzie odpowiedź pana Bodnara, jakie pismo wyśle do pana prezydenta - nie wiem" - podkreślił szef rządu.

Tusk zaznaczył, że wie, jakie są możliwości prawne w tej sprawie. Zaznaczył, że zwracając się do prezydenta Andrzeja Dudy mówił, że jeśli uważa on, iż Kamiński i Wąsik zasługują za ułaskawienie, to rząd będzie to respektować.

"Ale niech nie oczekuje ode mnie, czy pana ministra Bodnara, żebyśmy my uznali, że panowie Wąsik i Kamiński są z kryształu" - zaznaczył. "Za przestępstwo, za jakie zostali skazani prawomocnym wyrokiem, w niektórych krajach europejskich, na przykład w Wielkiej Brytanii, grozi dożywocie. Oni popełnili - według wyroku sądu, prawomocnego - bardzo poważne przestępstwo. Konsekwencją ich przestępstwa była krzywda ludzi i tragiczne losy niektórych ludzi" - dodał premier.

"W związku z tym odrzucam całą tę narrację, całą tę typową dla (prezesa PiS, Jarosława) Kaczyńskiego historię, że ci, którzy robili złe rzeczy, mają stać się bohaterami narodowymi, bo tak się opłaca Kaczyńskiemu. Tak w Polsce już więcej nie będzie" - oświadczył szef rządu.

Pytany o to, "dlaczego z listy stu konkretów na pierwsze sto dni rządów znika nazwisko Adama Glapińskiego", premier Donald Tusk powiedział: "mamy do czynienia z różnymi interpretacjami prawnymi". "Chociaż ludzie, którzy byli bardzo przywiązani do konstytucji i do przepisów prawa, wiedzieli od samego początku, że z różnych powodów, także formalnych, pani Julia Przyłębska nie jest szefową Trybunału Konstytucyjnego. Nie przypadkowo ludzie niezwiązani w żaden sposób ze mną czy z moją partią polityczną prawie wszyscy używają tego terminu +Trybunał pani Julii Przyłębskiej+, wiedząc, że to nie jest ten Trybunał Konstytucyjny, o którym mówi nasza konstytucja" - wyjaśnił.

"Sam pomysł, żeby wykorzystać to ciało, które nazywa się Trybunałem Konstytucyjnym z panią Przyłębską na czele, żeby to ciało zajęło się bezprecedensowym ułaskawieniem pana Glapińskiego, zanim podjęto jakiekolwiek procedury" - mówił. "Jest wiele prawnych możliwości wyświetlenia całej prawdy na temat działań pana prezesa Glapińskiego" - podkreślił premier, dodając, iż "nie chcę, żeby tu było jakiekolwiek wrażenie, że chodzi o +upolowanie+ pana Glapińskiego".

Donald Tusk ocenił, że "ostatnie decyzje Adama Glapińskiego wskazują, że nie życzy dobrze rządowi, co znaczy, że nie życzy dobrze Polsce". "Mówię o jego decyzjach też finansowych" - dodał.

"Jest wiele powodów i wiele dróg dojścia do odpowiedzialności pana prezesa Glapińskiego. Czy to jest odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. Moim zdaniem ten dziwny werdykt pani Przyłębskiej nie jest wiążący" - zaznaczył. "Ale są także inne drogi dochodzenia do takiej odpowiedzialności prawnej pana Glapińskiego za to, co robił jako prezes (Narodowego Banku Polskiego - PAP). I znajdziemy te sposoby" - zapewnił Prezes Rady Ministrów.

Pytany, czy jako premier "był przygotowany na te brakujące 6 mld zł", Donald Tusk powiedział: "to nie jest coś, co destabilizuje sytuację budżetu - to jest tylko oznaka złej woli". "To nie jest budżet rządu, to jest budżet Polski i oczywiście łatwiej - biorąc pod uwagę też wydatki, do jakich się zobowiązaliśmy na rzecz ludzi - to oczywiście łatwiej te wydatki realizować wtedy, gdyby Narodowy Bank Polski i pan Glapiński nie trzymali tych pieniędzy przy sobie, tylko wpłacili je. Przy czym mają taką możliwość" - wyjaśnił premier.

"Ponieważ ja szanuję prawo, więc mogę powiedzieć, że nie podoba mi się decyzja pana Glapińskiego w sprawie tych 6 mld zł, ale to NBP podejmuje taka decyzję - a nie ja. Więc ja ją szanuję" - powiedział prezes Rady Ministrów. "Nie podoba mi się, uważam ją za złą z punktu widzenia interesów kraju, ale akurat tej decyzji nie mam zamiaru kwestionować, bo to jest prerogatywa szefa NBP i NBP" - zapewnił Donald Tusk.

Premier podczas wywiadu został zapytany, ile daje czasu szefowi MKiDN Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, aby uporządkował sprawę mediów publicznych i czy zamierza je finansować.

"Nie mam włączonego stopera. Na razie trwa proces i nam też bardzo zależy na tym, żeby to był proces jednoznacznie umocowany w regułach prawa, dlatego wszystkie decyzje, które podejmuje minister Sienkiewicz i osoby zaangażowane w ten proces, one i tak podlegają ocenie prawnej i ocenie sądów" - odpowiedział szef rządu. "Niektóre sprawy sądom będą się nie podobały, niektóre będą się podobały - będziemy respektowali decyzje sądowe" - zaznaczył.

Jak podkreślił szef rządu, "porządkowanie w mediach publicznych postępuje bardzo efektywnie i to nie jest jakiś dramatyczny wyścig z czasem".

Według premiera "w PiS-ie nie są sobie w stanie wyobrazić, że szefem mediów publicznych czy telewizji publicznej staje się ktoś, kogo premier rządu nie widział nigdy w życiu na oczy, to niewyobrażalny standard".

Szef rządu wskazał, że warto porównać, jak media publiczne relacjonują manifestacje PiS, a jak relacjonowały marsze w Warszawie organizowanego przez niego i ówczesną opozycję. "Idealne zestawienie, jak powinny pracować media publiczne, a jak nie powinny" - dodał. "Na razie jestem usatysfakcjonowany tą zmianą" - podkreślił.

Premier pytany o oddalenie kilka dni temu przez sąd rejestrowy wniosku o wpis zmiany danych w Krajowym Rejestrze Sądowym dotyczących spółki "Telewizja Polska" SA. oraz o to, że podważa to decyzje ministra Sienkiewicza, odparł: "Proszę zwrócić uwagę, że my podejmujemy decyzje i staramy się ją uprawomocnić decyzją sądu i dlatego też minister Sienkiewicz szukał różnych sposobów de facto ratowania mediów publicznych po tym zawale, jakie zafundował PiS mediom publicznym".

Tusk podkreślił, że Sienkiewicz postępował i postępuje zgodnie z prawem. "Jeśli podejmował decyzje, które są zakwestionowane, to one nie będą w mocy, więc tutaj nie ma żadnego ryzyka" - przekonywał. "Nie jesteśmy nieomylni i będziemy się trzymali tej zasady zawsze - nasze decyzje będą wtedy w mocy, kiedy będą miały legalny charakter, a legalności decyzji będzie rozstrzygał sądu, prawo i procedury" - dodał.

"Nie ustąpimy w naprawianiu tej sytuacji. Będziemy szukali różnych sposobów prawnych, ale zawsze z respektowaniem prawa" - podkreślił szef rządu.

Pytany o długofalowe finansowanie mediów publicznych, szef rządu zapowiedział: "Znajdziemy sposób, ale bez porównania oszczędniejszy niż to Bizancjum za czasów (Jacka) Kurskiego (były prezes TVP - PAP) i jego następcy. Bo jestem absolutnie przekonany, że media publiczne są wartością publiczną i zasługują na wsparcie, ale to nie może być fabryka robienia pieniędzy przez ludzi, którzy z dziennikarstwem i z mediami nie mieli tak naprawdę nic wspólnego".

"Chce państwa uspokoić, środków niezbędnych, żeby media publiczne, zgodnie z misją publiczną działały - tych środków nie zabraknie, tylko, że naprawdę nie trzeba na to miliardów - tak, jak to zaprojektował to kiedyś (Jarosław) Kaczyński i (Jacek) Kurski" - zapewniał.

Pytany o konsekwencje dla byłego prezesa TVP Jacka Kurskiego, odpowiedział, że miałby osobiście tysiąc powodów, aby pamiętać o jego działaniach, kiedy uderzał w jego rodzinę. "On okrył się, moim zdaniem, hańbą i tak na resztę życia i większej kary nie będzie niż ta świadomość" - dodał i wskazywał, że osoby z obozu politycznego Kurskiego nie mają o nim dobrego zdania.

"Jeśli się okaże, a to nie jest moje zadanie, że dokonał nadużyć i przestępstw - będzie odpowiadał jak każdy inny człowiek, ale ja tu nie mam nic do powiedzenia, bo ja nie prowadzę śledztw" - mówił Tusk.

Szef rządu był pytany w piątkowym wywiadzie dla TVN24, Polsat News i TVP, czy "nie kusi" go opcja wcześniejszych wyborów.

"Pewna pani powiedziała mi wczoraj widząc manifestację (zwolenników PiS): +osiem lat maszerowałam, mam prawo wreszcie spokojnie usiąść w fotelu i zobaczyć, że moi konkurenci, oponenci maszerują - ale ja nie po to maszerowałam osiem lat, nie po to dałam wam zwycięstwo, żeby nic pozytywnego się nie stało, tylko kolejne wybory+" - odpowiedział premier.

Dodał, że Polaków i tak w niedługim czasie czekają kolejne wybory - najpierw samorządowe i do PE, a potem prezydenckie.

"Gdyby wpadło do głowy prezydentowi (Andrzejowi) Dudzie, czy PiS użyć jakichś metod nie do końca legalnych, których konsekwencją byłoby rozwiązanie parlamentu i rozpisanie wcześniejszych wyborów, to ja nie mam wątpliwości, że byśmy te wybory wygrali, i to czytelniej niż 15 października" - powiedział Donald Tusk.

Podkreślił, że "nie chciałby się zgodzić na coś, co uważa, że jest nielegalne". Dodał, że jeśli chodzi o wcześniejsze wybory "taka pokusa powinna mu gdzieś w głowie zaistnieć".

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Najnowsze