Nowy numer 17/2024 Archiwum

Napoleon przed kamerą. Nie tylko w filmowej wizji Ridleya Scotta

„Napoleon” z 1927 roku znalazł się na ogłoszonej z okazji stulecia narodzin kina watykańskiej liście „niektórych ważnych filmów”.

Z oceną najnowszej produkcji Ridleya Scotta należałoby się wstrzymać do chwili jego premiery na vod, gdzie ma znaleźć się pełna, dłuższa o godzinę wersja „Napoleona”. Natomiast to, co zobaczyliśmy w kinie, niestety rozczarowuje. I nie chodzi bynajmniej o nieścisłości historyczne, bo w końcu film nie jest dokumentem, a dla Ridleya Scotta historyczne wydarzenia są tylko punktem wyjścia do opowiedzenia ciekawej historii, czego przykładem chociażby „Królestwo niebieskie”. O jego stosunku do historii świadczy odpowiedź, jakiej w dzienniku „The Times” udzielił krytykom zarzucającym mu nieścisłości w tej materii. „Byłeś tam? Nie? No to się zamknij” – brzmiała, przedstawiona tu w złagodzonej formie, wypowiedź reżysera. Kinowa, trwająca prawie 160 minut wersja filmu wydaje się pozbawioną życia ilustracją ważnych zdaniem reżysera wydarzeń z życia Napoleona, okraszona kilkoma rzeczywiście imponującymi scenami bitew. Głównym wątkiem staje się relacja pomiędzy Napoleonem a Józefiną de Beauharnais. Drewniana kreacja Joaquina Phoenixa w roli tytułowej z pewnością filmowi nie pomogła.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza