Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ognisko

Gdy u wybrzeży Holandii palił się samochodowiec, statek przewożący tysiące samochodów (w tym elektrycznych), kolejny raz rozgorzała dyskusja na temat palących się elektryków.

Dobrze jest zdawać sobie sprawę z zalet i wad konkretnych technologii, bo tylko dzięki temu możemy rozumnie z nich korzystać. Samochody elektryczne mają wiele wad, ale mają też zalety. O jednych i o drugich w „Gościu” pisałem. Wadą elektryków nie jest jednak to, że częściej ulegają samozapłonowi (albo mówiąc ogólniej, że częściej się zapalają). Statystyki zarówno z Polski, jak i z krajów skandynawskich (w których elektryków jeździ najwięcej) czy Stanów Zjednoczonych jasno pokazują, że na 100 tysięcy samochodów spalinowe palą się (zapalają) znacznie częściej. Tak, rozumiem, że elektryki są (statystycznie) znacznie młodsze od aut spalinowych. I z całą pewnością wiek samochodu jest czynnikiem zwiększającym ryzyko pożaru. W krajach takich jak Szwecja czy Norwegia, czyli bogatych, średni wiek samochodu spalinowego nie jest wysoki, a równocześnie samochody elektryczne jeżdżą po drogach od wielu już lat. Tam różnica w wieku elektryka i auta spalinowego jest mniejsza niż np. u nas, a ryzyko zapalenia się samochodu spalinowego jest 20-krotnie większe niż samochodu elektrycznego.

Na liście wad samochodów elektrycznych można z całą pewnością wypisać wysoką cenę oraz wciąż długi proces ładowania akumulatorów. Kłopotliwe są samo ich budowanie oraz wydobywanie surowców do tego niezbędnych. Wadą tej technologii jest także brak infrastruktury służącej do ładowania elektryków. Oraz to, że starsze akumulatory muszą być odpowiednio „zaopiekowane”. Co mam na myśli? Nie to, że nie mamy technologii ich przetwarzania, bo to nieprawda. Ale to, że nie można ich po prostu zezłomować (jak samochodu spalinowego). Lista wad elektryków nie jest tajemnicą, ale wpisywanie na nią częstych pożarów nie ma żadnego potwierdzenia w dostępnych danych. Podobnie jak nie znajduje potwierdzenia pogląd, że palący się elektryk jest gaszony wiele godzin. Z danych polskiej straży pożarnej wynika, że średni czas trwania akcji gaśniczej elektryka to 1,5 godz. Samo gaszenie trwa jeszcze krócej.

A pożar samochodowca, od którego zacząłem ten felieton, rozpoczął się na pokładzie, na którym w ogóle nie było elektryków. Stały tam samochody spalinowe. Pokład z elektrykami prawie w ogóle nie został dotknięty zniszczeniami, więc najpewniej większość z tych samochodów trafi do sprzedaży. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy