Pierwsza lekcja z Gruzji. Gęstej tureckiej kawy (ყავა) można się napić w knajpce w centrum miasta o 5 rano. Tak wcześnie otwierają? Nie, jeszcze nie zdążyli zamknąć od poprzedniego wieczora.
Jakie jest Tbilisi? Nie ma jednej odpowiedzi. Miasto jest piękne, choć biedne. Położone na pagórkach, na wyrytych w nich tarasach, ale samo jego centrum jest płaskie. Na chodnikach, na każdym kroku, kolorowe stragany z kwiatami. O tej porze roku najwięcej jest tulipanów (ტიტების). Gdy w Polsce wiosna ledwo zaczyna się budzić, tutaj pachnie nią wszystko, zadomowiła się na dobre.
Prawdziwe Tbilisi rozpoczyna się jednak poza centralną ulicą Rustaweli. Wąskie, kręte i często bardzo strome uliczki, piękne, choć nieodrestaurowane domy i restauracje, kawiarnie i umieszczone w piwnicach winiarnie. Tutaj nie da się zamówić hamburgera czy hot-doga. Tutaj zamawia się placek pieczony z serem – khachapuri (ხაჭაპური) albo pierogi nadziewane mielonym mięsem i przyprawami z rosołem – khinkali (ხინკალი). Jedzenie tych ostatnich bez poplamienia koszuli to prawdziwa sztuka. Khinkali je się palcami.
Anioł na gruzach
Tereny dzisiejszej Gruzji uważane są za jedno z tych miejsc, na których powstał i rozwijał się człowiek współczesny. W górach wokół miasta – kiedyś porośniętych gęstym lasem – pełno jest źródełek, strumyczków i jaskiń, w których archeolodzy do dzisiaj znajdują ślady po ludziach pierwotnych. Przez miasto przepływa z wolna rzeka Mtkvari (მტკვარი). Nie tak jak Wisła przez Kraków czy Warta przez Poznań, „na płasko”, tylko miejscami w całkiem głębokim wąwozie. Wije się między pagórkami, a właściwie między zawieszonymi tuż nad urwiskiem starymi domami i świątyniami. Na rzece nie widziałem ani jednej łodzi. – Czy można się w niej kąpać? – zapytałem napotkaną w czasie spaceru Tako Khurtsidze. Z Tako to w ogóle była dziwna historia. Spotkaliśmy ją z Romkiem Koszowskim, fotoreporterem GN, na jednej z uliczek starego miasta.
Piękna młoda Gruzinka stała na stercie gruzu i połamanych cegieł. Była ubrana w długą zwiewną sukienkę, jakie może się tutaj nosiło, ale 100 albo 200 lat temu. Chwilę później dokładnie w tym samym miejscu zaczepił nas Oski, a właściwie Josef Dzindzichashvili. Przejeżdżał na starym rowerze (ველოსიპედით), zobaczył nietutejszych i postanowił zagadać. Dla kogoś, kto chce poczuć klimat miejsca, kto chce poznać prawdziwe oblicze miasta, bardziej od zabytków liczą się spotkania z ludźmi takimi jak Tako i Josef. Obydwoje chcieli nas oprowadzać, pokazać swoje miasto. Tako pracuje w muzeum poświęconym Nik’olozo Baratashvili, romantycznemu, XIX-wiecznemu gruzińskiemu poecie. Z kolei Josef był mistrzem świata w grze w kości (tak przynajmniej twierdził, a na dowód pokazywał medal i puchar) i oferował nie tylko pomoc w zwiedzaniu miasta, ale także nocleg.
Kierownik działu „Nauka”
Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Nad doktoratem pracował w instytucie Forschungszentrum w Jülich. Uznany za najlepszego popularyzatora nauki wśród dziennikarzy w 2008 roku (przez PAP i Ministerstwo Nauki). Autor naukowych felietonów radiowych, a także koncepcji i scenariusza programu „Kawiarnia Naukowa” w TVP Kultura oraz jego prowadzący. Założyciel Stowarzyszenia Śląska Kawiarnia Naukowa. Współpracował z dziennikami, tygodnikami i miesięcznikami ogólnopolskimi, jak „Focus”, „Wiedza i Życie”, „National National Geographic”, „Wprost”, „Przekrój”, „Gazeta Wyborcza”, „Życie”, „Dziennik Zachodni”, „Rzeczpospolita”. Od marca 2016 do grudnia 2018 prowadził telewizyjny program „Sonda 2”. Jest autorem książek popularno-naukowych: „Nauka − po prostu. Wywiady z wybitnymi”, „Nauka – to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd”, „Kosmos”, „Człowiek”. Prowadzi również popularno-naukowego vbloga „Nauka. To lubię”. Jego obszar specjalizacji to nauki ścisłe (szczególnie fizyka, w tym fizyka jądrowa), nowoczesne technologie, zmiany klimatyczne.
Kontakt:
tomasz.rozek@gosc.pl
Więcej artykułów Tomasza Rożka
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się